Zbigniew Marecki
Ponad stu wędkarzy z kół skupionych w słupskim okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego zebrało się dzisiaj rano nad Słupią, aby przedstawić mediom swoje zarzuty wobec członków zarządu i poinformować, że do prokuratury trafi doniesienie o nieprawidłowościach, do jakich dochodzi w działalności okręgowych władz związku.
Wędkarze nad Słupią.
(Fot. archiwum)
- Lobby muszkowe niszczy
Tu jest prowadzona gospodarka rabunkowa - wykrzyczał do dziennikarzy Konrad Pawłowski, opowiadając o tzw. odłowach kontrowanych prowadzonych przez władze okręgowe PZW w Słupsku na jeziorze Kartkowo, w trakcie których wytrzebiono tam
Z kolei Ryszard Łoński, wędkarz z 27-letnim stażem opowiadał, że zgromadzone w słupskim ratuszu protokoły z odłowów troci na przepławce na Słupi w Słupsku potwierdzaną ich rabunkowy charakter.
- Ratusz wydał zezwolenie na na odłów 2,5 tony na cele rozrodcze oraz 3 tony na cele gospodarcze, a protokoły pokazują, że naprawdę łowi się o wiele więcej ryb. W niektórych latach nawet kilkanaście ton. Do tego trzeba doliczyć te ryby, które działacze PZW łowią na lewo. W 2002 roku Państwowa Straż Rybacka , której w wyniku konfliktu nie dano deputatu rybnego, to wykryła. Kierował nią wtedy Stanisław Misterkiewicz. To był wielki skandal w opisywany w wędkarskich periodykach w całym kraju, ale wobec nikogo nie wyciągnięto konsekwencji. To świadczy, że PZW przeobraża się w zgniły PZPN - mówi Łoński.
Opowiadał też jak był upadlany, gdy mu szukano w
- Chcemy respektowania prawa unijnego, bo w każdym kraju UE wędkarze mają prawo wyboru metody połowu. Związek odszedł od rekreacji. Teraz się robi sportt zawodowy, który my utrzymuje, a mamy coraz mniej praw - podkreślał Łoński.
Według niego ze względu na szykany wielu wędkarzy zrezygnowało z tego sportu. Tłumaczył także, że uchwała Zarządu Okręgu PZW w Słupsku jest sprzecza z obowiązującym regulaminem związku.
- Nam chodzi przede wszystkim o jawną politykę pieniężną związaną z zarybianiem - mówił Pawłowski.
Głos zabrał także Wiesław Kuś, jedyny członek Zarządu Okręgu , który przeciwstawiał się uchwale zakazującej łowienie na spławik.
- Przez nieprzemyślane decyzje Zarządu Okręgu doszło do skłócenia środowiska. To jest nieprawda, że spławikowcy wyławiają rzekę i trzymają wiele kilogramów ryb w lodówkach. Muszkarze łowią o wiele więcej. Sam łowię tą metodą, więc wiem, co mówię - wyjaśniał Kuś.
Na koniec wędkarze zaapelowali, aby sprawą funkcjonowania ZO PZW w Słupsku zainteresowali się posłowie
Głos Pomorza
Wydarzenie / Po otwarciu sezonu wędkarze są rozczarowani: cały dzień stania i tylko kilka rybek
Zrezygnowani wędkarze nad brzegami Słupi.
(Fot. Łukasz Capar)
Wczoraj zaczął się sezon na trocie – wędkarską atrakcję, która ściąga do Słupska amatorów moczenia kija z całego kraju. Nad brzegami rzeki ustawiło się wielu, którzy od rana próbowali coś złowić. Jednak większość była niezadowolona, bo mimo wielu godzin spędzonych na mrozie nie mieli się czym pochwalić.
Zdaniem wędkarzy, sezon ochronny na trocie kończy się zbyt późno. – Ryby reagują na ocieplenie klimatu. Szybciej opuszczają rzekę po złożeniu ikry. Dlatego czas ochronny powinien się kończyć na początku grudnia – mówi Zbigniew Bonat, wędkarz ze Słupska.
Podobnie mówią jego koledzy. Najstarsi z nich jeszcze pamiętają, jak w latach 60. i 70. na początku stycznia brzegi Słupi były skute lodem, a duże trocie można było złowić bez kłopotu. To wtedy do Słupska masowo zaczęli przyjeżdżać wędkarze z innych regionów Polski, aby nowy rok zacząć od złowienia troci. Od kilku lat przyjezdnych wędkarzy jest mniej, bo nie mają co łowić.
Jednak nie wszyscy stracili nadzieję. Wczoraj nad rzeką spotkaliśmy Jana Chrząszcza z Legnicy, wędkarza z przeszło 30-letnim stażem, który przyjechał na
– To raczej mała rybka. Największą, 62-centymetrową troć złowiłem w Redze koło Trzebiatowa – pochwalił się.
Wędkarze narzekali także na zakaz łowienia na Słupi przy pomocy spławika, który wprowadził Zarządu Okręgu PZW w Słupsku, oraz na zbyt intensywne odławianie
Teodor Rudnik, prezes Zarządu Okręgu PZW w Słupsku, zgadza się, że sezon ochronny mógłby być krótszy – od 15 października do 20 grudnia. Jednak według niego w tym roku nic by to nie dało, bo i tak było za ciepło.
– W tak ciepłej wodzie, jak w tym roku, ryba czuje się jak we wrzątku. Wchodzi do niej, składa ikrę i szybko ucieka. Do tego sezon ochronny dla rybaków morskich trwa tylko do 15 listopada. Po tym czasie oni ustawiają sieci u ujścia rzeki. W rezultacie my łowimy pojedyncze sztuki, a oni setki ryb – przekonuje Rudnik.
Rudnik podkreśla, że Słupia jest najintensywniej zarybianą rzeką na całym Pomorzu. PZW co roku wydaje na ten cel 70 tysięcy złotych, a rząd przeznacza
W noworocznym festynie wędkarskim na Słupi, w którym wczoraj uczestniczyło 127 zawodników, złowiono 24 ryby. Tym razem tryumfował Marek Sadowski ze Słupska, który złowił 2 ryby o łącznej długości 130 centymetrów. Miał szczęście. Złowił najdłuższą troć zawodów – miała 95 centymetrów.
Głos Pomorza
czyżby powtórka z rozrywki "ryby są w naszych wodach, tylko że teraz są o wiele mądrzejsze" jak to mawiają Panowie z PZW
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
Ja jednej sprawy nie rozumiem jak to mogli wyłowić Lipienie , czy Trocie spławikowcy .
Co nie było zakazu zabierania tych gatunków gdy trafiły się na spławik . Nie rozumiem jak można siedzieć kilka godzin i trzymać ryby w siatce lub w krzakach i być nie zauważonym. To raczej trudniej namierzyć spinningistę który cały czas się przemieszcza znikając z pola widzenia i ma możliwości robienia z rybą co mu się podoba . Jak nie ma ryby to trzeba znaleźć winnego więc pod ręką byli spławikowcy to siup na nich . Nie rozumiem jak można legalnie siedzieć nad rzeką i mieć całą siatkę zakazanych ryb i nikt tego nie zauważył . A co tam robiły Lipienie jeżeli te wody są nie odpowiednie dla tej ryby i w rejonach tarliskowych Troci (to przecież dokarmianie Lipienia narybkiem Troci) .
Jeżeli są rzeki tarliskowe to nie można było zrobić zakazu łowienia na tych tarliskach , przecież takie miejsca należy chronić. W dzisiejszej dobie przy wprowadzonych rejestrach takich spraw jak zabieranie zakazanych ryb nie powinno mieć miejsca. Moim zdaniem problem leży w tym że jedni drugim wchodzą w paradę zajmując dobre stanowiska na rzekach i obecność spławikowca nie pozwala na swobodne obławianie ciekawych miejsc na rzece więc stąd ten konflikt , a władza widząc ten spór wykorzystują to do własnych celów zganiając winę na spławikowców . ciekawy jestem dlaczego nic nie zrobiono z odłowami przy ujściu rzeki do morza jeżeli wszyscy o wszystkim wiedzieli.
(2010/01/16 19:51)