O łowieniu kleni za pomocą kuli wodnej lub "akcesoriów" zastępczych. Zasady, zestaw, rysunek poglądowy. I, rzecz jasna, polne koniki.
| | Ileż razy klenie doprowadzały mnie do pasji - stałem nad nizinną rzeką ze spinningiem czy wędką spławikową bezradny jak dzieciak. Ani brania, ani puknięcia. A ryby kotłowały się pod powierzchnią, zbierając spływające owady... jak je dosięgnąć, myślałem, a przecież sposób znany jest od wieków chyba... Każda letnia łąka, każda leśna polana przylegająca do rzeki, rzeczki, rzeczułki rozegrana jest koncertowo - setki tysięcy pasikoników, polnych świerszczy piłuje swoje chitynowe instrumenty. Kiedy zmierza się do wody, spod nóg wyskakuje chmara owadów. Polne koniki, nawet bez płoszenia ich przez ludzkie kroki, bardzo często lądują w rzece. W pełni lata stanowią istotny składnik w kleniowej diecie. Od pokoleń wiedzą o tym muszkarze, którzy nie zawsze mogą sobie pozwolić na wyjazdy w pstrągowo-lipieniowe okolice. Na sztuczne muszki przypominające pasikoniki i świerszcze padają klenie z rzek nizinnych... Zanim muchówka zeszła na te wody z pogórza, klenie łowiono skutecznie na spływające owady. Nie wystarczy jednak nadziać owada na hak - trzeba go jeszcze podać w rybie stanowisko. Muszkarzom pomaga sznur, wędkarzom nie posiadającym muchówki pomóc może niby pływaczek z patyka lub zapomniana niemal kula wodna. Pływak z kawałka byle jakiego patyka - powiedzmy długiego na 10 cm, grubego na 2 - to możliwość improwizacji w chwili, gdy klenie żerują na owadach, zaś wędkarz nie dyponuje kulą wodną. Wystarczy podnieść spod nóg wyschnięty kijek, dowiązać go do końca żyłki, a w odległości 1,20-1,5 m dowiązać z cienkiej żyłki boczny trok-przypon o metrowej długości. Dzięki wystarczająco ciężkiemu patykowi można tak zaimprowizowany zestaw podać dość daleko. Natomiast jego wielkość i opór, jaki stawia w wodzie, pozwala na wyprostowanie żyłki głównej, przytrzymanie całego zestawu, co z kolei umożliwi wyprostowanie się przyponu z pasikonikiem na haku. Dokładnie na to pozwala kula wodna, czyli piłeczka z przezroczystego plastiku z uszkiem do przywiązywania żyłki i koreczkiem, którym zatyka się otwór, przez jaki wlewa się do kuli pewną ilość wody. Woda obciąża to chytre urządzenie, zwiększając zasięg rzutu i czyni go niewidocznym dla ryb oraz zwiększa opór, pozwalając regulować stopień naciągnięcia żyłki głównej. Patyk i kula wodna na końcu zestawu pozwalają łowić "muszkowo" wędkarzowi z nizin. Technika jest identyczna. Pływak - jakikolwiek by on był - podaje się powyżej oczkujących ryb, w taki sposób, by po wyprostowaniu zestawu i przyponu, spływający owad jako pierwszy znalazł się w strefie żerowania ryb. O wiele prościej jest osiągnąć ten efekt, niż go opisać... A więc rzut - powyżej stanowiska i nieco dalej, podniesienie szczytówki, wyprostowanie przyponu i spokojne położenie go na wodzie. Przynęta jest leciutka, będzie płynąć szybciej od pływaka. Trzeba zabiegać o to, by żyłka główna nie tworzyła zbyt głębokiego łuku - widowiskowe branie trwa ułamek sekundy i tyle czasu pozostaje wędkarzowi na skuteczne zacięcie. Im prostszy będzie zestaw, tym skuteczniej można wpiąć hak w pysk łakomej ryby. Wprawieni wędkarze skracają przypony i bardzo udatnie naśladują techniki muszkarskie, wyprostowując żyłkę i muskając owadem powierzchnię rzeki - odrywając na przemian i kładąc owada na wodzie. Tego nie wytrzyma żaden kleń. Uderzy w przynętę nawet wówczas, gdy ta znajduje się kilka centymetrów nad powierzchnią. jak pstrąg w muchę na skoczku. I właśnie dlatego przez gardło nie przechodzi mi nazwanie klenia pstrągiem dla ubogich, jak zwie się go niekiedy. To ryba, która sama z siebie, dla siebie samej może być celem i sensem wędkarskich wypraw. |