ja też takowe stosuje, przeszywam igłą płoć lub uklejke wbijając przy głowie delikatnie pod skórą i jadę aż do ogona i tam wychodzi igła!Krótszy grot wbijam w rybke a dłuższy wystaje:)
Ja przeszedłem na haki pojedyncze przebijam rybke poniżej płetfy grzbietowej . Od tego momentu nie zaliczyłem pustego zacięcia .
Ja przeszedłem na haki pojedyncze przebijam rybke poniżej płetfy grzbietowej . Od tego momentu nie zaliczyłem pustego zacięcia .
nie chodzi mi tyle o zaciecie a o to aby sandacz nie wyczul... nie miales tak ze wypluwal przynete?
nie chodzi mi tyle o zaciecie a o to aby sandacz nie wyczul... nie miales tak ze wypluwal przynete?
Kolego, sandacz żeruje i na malym okoniu i na jazgarzu ( o ile wystepuja w zbiorniku ) , więc nie przecielał bym roli nie wyczuwanego haka. Dopóki przepisy mojego koła pozwalały stosowalem zawsze mała trójgrotowa kotwiczkę ustawianą przez płetwa grzbietową ( oczywicie ostrza w strone ogona zywca/trupka ) i puste zacięcia były rzadkością. Moje prywatne doswiadczenie uczy, ze puste zacięcia sa zwykle kwestią błędnego zazbrojenia zywca lub wyplucia żywca na skutek wyczucia oporu , a nie wyczucia kotwiczki przez sandacza (2013/09/03 22:34)
te kotwice nie są złe ale ja wole pojedynczy hak. Masz rację Jendreczek jest znacznie mniej puszczeń niż na kotwice.
a jak widze ze sa puste brania, czyli pociagniecia i po chwili rybka zostaje wypluta to zakladam najmniejsze kotwiczki jakie moglem kupic w sklepie - takie do smuzakow - zaczepiam na nie ok. 10cm zywca w okolicach górnej płetwy i ...wtedy kończa sie puste brania ...:D
a jak widze ze sa puste brania, czyli pociagniecia i po chwili rybka zostaje wypluta to zakladam najmniejsze kotwiczki jakie moglem kupic w sklepie - takie do smuzakow - zaczepiam na nie ok. 10cm zywca w okolicach górnej płetwy i ...wtedy kończa sie puste brania ...:D
Dokładnie .
Podstawowy błąd poczatkujących łowców sandaczy polega na tym, iż nastawiając się na dużą sztukę zapominają o waskim przełyku tej ryby i uzywają za duzych przynęt. Nie uzywam uklejek większych niż 10 cm ( częściej nawet ciut mniejsze ) i kotwiczek tzw "czereśniówek " czyli takich, które używają łowcy kleni na czereśnie( rozstaw grotów ok 1,5 -2 cm ). Zdarzaja się oczywiscie porzucenia przynęty ( w trakcie pierwszego odjazdu ), ale po tzw "drugim odjeździe" nie pamietam by spadł mi sandacz. Zawsze zapięty był dość głęboko za gardło.
Nie mam tez spadow na pojedynczy hak. Trzeba tylko pamiętać o jednym, o czym juz pisałem : Sandacz w czasie odjazdu nie ma prawa poczuć oporu !! Trzeba naprawde zadbac o stanowisko, ustawienie wędziska, staranne nawiniecie zylki na kołowrotek etc by swobodnie spadająca z kołowrotka zyłka nie zaplatała się o przelotkę czy cokolwiek innego.