ppawi78
Zaczynając od początku. Piękny bezchmurny ranek, lekki wiaterek, sparwdzna jednostka, znana załoga. Wypływamy standardowo o siódmej rano, około godziny i czterdziestu pięciu minut na pierwsze łowisko. Informacja od szypra- głębokość 68 metrów. Zaczynam zestawem 200 gramowym z przywieszką, pierwsze opuszczenie przynęty, kilka ruchów i pierwszy dorszyk melduje się na pokładzie, za chwilę kolejny, kolejne napłynięcie i pusto. Zmian łowiska- pusto, kolejne miejsca i jedynie pojędyńcze sztuki. i taka sytacja do godziny 13. Nie pomaga zmiana pilkerów na cięższe oraz biżuterii. Pływamy, szukamy, próbujemy i pomimo strań Arka ( a to zawzięty gość) lipa. Na pocieszenie słychać na radiu że na innych jednostkach podobnie. Aż wrezscie stało się na co wszyscy czekaliśmy. Mamy ławicę, która chce z nami współpracować i kolejne ryby z całkiem dobrą częstotliwością lądują na pokładzie. Uśmiech szypra pod nosem mówi sam za siebie. Łowimy do 15 chociaż pół godziny przed końcem ręce zaczynaję nieźle o sobie przypominać.
a w suchych faktach to:
głębokość około 70-75 metrów ( płycej nic nie było) , pikery 250 gram parasolka, będz też tobiasz " tygrys", przywieszki okazały się zbędnym bagażem podczas rejsu ( u mnie tylko 2 sztuki), pomimo mocnych zapisów wcześniej ryba zaczęła współpracować około 13. O ilościach świadomie nie piszę ( nie temu według mnie ma służyć ten wątek) powiem tylko że pod tym względem mocna średnia, co do wielkości to rybki z przedziału 1-3 kg, największy na kutrze niestety nie mój 7,5 kg.
I jeszce jedna uwaga. Ze względu na czas urlopowy na pokładzie ludzie o róznych umiejętnościach, wiedzy i podejściu do połowów morskich
pozdrawiam
(2011/06/30 21:04)