Zaloguj się do konta

Wędkarz kontra bestia

utworzono: 2012/09/30 19:36
skryty

witam dziś  w nocy wracałem piechotą z wędkowania, po tym jak odwiozłem do domu wstawionego kolegę (jego samochodem). Gdy jedziemy moim oczywiście nie ma problemu, ale gdy jedziemy jego autem również często ja jestem kierowcą, gdyż on lubi czasem "dać w palnik". Drogę do niego (ok.1,5 km), gdy jest pogoda, pokonuję rowerem lub rzadziej piechotą, tak było właśnie dziś w nocy. Idę i jak to w Polsce, wyskoczył mi jakiś kundelek obszczekując mnie z każdej strony, co specjalnego wrażenia na mnie nie robi. Po paru minut zaczęło mnie to jednak lekko irytować, odwróciłem się  za siebie, tupiąc krzyknąłem coś tam na kundelka a gdy spojrzałem znów przed siebie, ujrzałem na swojej drodze.... amstafa (jeśli nie był czystej krwi, to na pewno "spowinowacony"). Zawsze kochałem zwierzęta i dotąd nigdy lęku przed nimi nie czułem, no ale dziś było trochę inaczej, szczęśliwie w ręku miałem 2 wędki(cóż w sumie mogłem mieć innego, w końcu wracałem z ryb?!), którymi trzymałem go na dystans przez parę minut wycofując się powoli jednocześnie. W końcu uniosłem ręce do góry (robiąc tzw. "niedźwiedzia") krzyknąłem głośno i piesek postanowił zwątpić, chodź śledził mnie jeszcze kilkadziesiąt metrów.
      Historyjka trochę długa, ale pytanie jest krótkie: czy zdarza Wam się coś podobnego i jak się przed "tym" bronicie?, bo ja zaczynam zastanawiać się nad jakimś gazem, straszakiem czy czymś takim
[2012-09-30 19:36]

skryty

chyba powinienem porozmawiać o tym z jakimś listonoszem:), bo zdaje się, że nikt tu takiej "przygody" nie przeżył
[2012-09-30 18:46]

gregx1

Nic mnie tak nie wkurza nad wodą, jak spacerowicze z psami biegającymi luzem bez kagańców i startującymi do każdego przechodzącego. A szlag mnie trafia, gdy ZAWSZE słyszę tekst: "Niech się Pan nie boi, on nie ugryzie..." Normalnie mam w tym momencie chęć znokautować delikwenta. Kiedyś taki "słodki" Pusio mało co nie pogryzł moich dzieciaków nad wodą. W ostatniej chwili dostał z buta, a właściciele jeszcze wielki raban zaczeli robić, jak mogłem tak potraktować ich pupilka. Niewiele brakowało, a zadzwoniłbym na policję, takie miałem nerwy.
[2012-09-30 20:24]

withanight88

Nie spotkała mnie jeszcze taka przygoda i mam nadzieje takiej nie doświadczyć.
Nigdy psów się nie bałem , żaden mnie jeszcze nie ugryzł tak żeby trzeba było szyć, ale jak się słyszy w Tv o pogryzieniach przez amstafy , pit bulle czy inne dziwactwa krzyżowane do celów walki to strach bierze i warto pomyśleć nad jakimś "zabezpieczeniem".

Gaz nie jest drogi ale czy da radę poskromić tym psa? nie wiem więc warto się w niego zaopatrzyć bo wiele nie kosztuje.

Jak często Ci się zdarza przechadzać po nocach samemu to warto zakupić(może posłużyć do obrony nie tylko przed zwierzętami, ale i ludzi o cechach zwierzęcych:), scyzoryk czy nóż też nie zaszkodzi.
[2012-09-30 20:27]

Piotr 100574

Nie spotkała mnie jeszcze taka przygoda i mam nadzieje takiej nie doświadczyć.
Nigdy psów się nie bałem , żaden mnie jeszcze nie ugryzł tak żeby trzeba było szyć, ale jak się słyszy w Tv o pogryzieniach przez amstafy , pit bulle czy inne dziwactwa krzyżowane do celów walki to strach bierze i warto pomyśleć nad jakimś "zabezpieczeniem".

Gaz nie jest drogi ale czy da radę poskromić tym psa? nie wiem więc warto się w niego zaopatrzyć bo wiele nie kosztuje.

Jak często Ci się zdarza przechadzać po nocach samemu to warto zakupić(może posłużyć do obrony nie tylko przed zwierzętami, ale i ludzi o cechach zwierzęcych:), scyzoryk czy nóż też nie zaszkodzi.



ten scyzoryk lub nożyk to bym w tych czasach sobie odpuścił ,może być użyty przeciwko właścicielowi ,najprościej kupić gaz ,na pieski działa na ludziopodobnych nie zawsze
[2012-09-30 20:41]

skryty

co do noża, to jak chyba prawie każdy wędkarz, (tak mi się przynajmniej wydaje) mam go przy sobie na każdej wyprawie, dzisiejszej nocy również miałem, ale na szczęście zimna krew i obrona wędziskami wystarczyła, a jestem prawie pewien, że gdyby nie one piesek zaatakował by mnie bez zastanowienia. O tym gazie, lub lepiej może gazowym pistolecie,  muszę chyba poważnie pomyśleć no bo niestety wyruszając na ryby nad ranem, czy nawet jeszcze  nocą, nigdy nie wiadomo na co człowiek się natknie.
[2012-09-30 21:04]

Po prostu dobierz sobie odpowiedniego kompana na ryby a nie jakiegoś pijaczyne to nie będziesz miał takich problemów. [2012-09-30 22:21]

skryty

Po prostu dobierz sobie odpowiedniego kompana na ryby a nie jakiegoś pijaczyne to nie będziesz miał takich problemów.



hehe to też fakt, słyszałem tę radę już od żony, brata i jeszcze paru kolegów wędkarzy i chyba rzeczywiście muszę ograniczyć wspólne z nim wyprawy
[2012-09-30 22:38]

troc

       Jeździłem kilka lat temu na ryby na jeziora nadleśnistwa Jezierce (pomiędzy Kostrzynem a Łubowem).Połowa czerwca, zaczyna świtać, do wschodu slońca brakuje około godziny- nagle w lesie za plecami słyszę trzask i chrzęst ściółki, co za licho? I nagle poczułem jak włosy podnoszą mi czapkę a nogi galareta- dziki. Dwa duże, kilka mniejszych zasuwa i wchodzi do wody dosłownie 5-6 metrów odemnie, dowiedziałem się  później od znajomego, że to ich stałe miejsce gdzie przychodzą a do wędkarzy są przyzwyczajone. Powiem tak, zwierzaków się nie boję ale to były dziki i się nie bały, więcej- miały mnie w nosie! Widowisko fascynujące, strach się poruszyć, zamarłem w bezruchu na dobre 10 czy 15 minut zanim nie odeszły i twierdzę, że większość z nas by tak uczyniła- strach jednak paraliżuje i nie ma tu bohaterów. Jak tu się bronić w razie gdyby co- nie wiem, dobra pała, ucieczka na drzewo, gaz?
[2012-10-01 21:37]

Zibi60

Miałem podobne spotkanie Ryszardzie. Siedziałem nad rzeką, a za mną ok. 30-metrowa skarpa po której z trzaskiem gałęzi coś na mnie cwałuje !!! Dzik samotnik wskoczył do wody kilka metrów od mojego stanowiska i popłynął na drugi brzeg. Do dziś mi się włosy jeżą, choć ich mam niewiele. O żadnym rodzaju obrony w takiej sytuacji nie ma mowy, tylko paniczne odruchy i ew. mokre majtki.
[2012-10-01 21:58]

getka

ja też kiedyś idąc nocą od kolegi spotkałem "pieska" wielki jak mały koń wyskoczył za mna za płotu to ja zacząłem palić podeszwy i biegłem po ok 100 metrach widzę że pies się nie poddaje z zrobiłem tak jak napisał kolega na samym początku  zatrzymałem sie gwałtownie odwróciłem i "niedzwiedz" pies zgłupiał zawrócił na tyłku i dał mi spokój. Ale stracha i tak miałem niezłego.
[2012-10-02 09:02]

Bernard51

W miniony piątek bedac na grzybach wszedlrm w dosc odludne malo uczeszczane miejsce podmokly teren a by sprawdzic czy kani nie ma na takiej prawie wysepce pagórku. Jakie bylo moje przerazenie kiedy sciezka wydeptana podszedlem widocznie malo robiac halasu, jelen podniósl sie z legowiska i prosta namnie szrżowal omijajac mnie ok 2 m a piekna bestia ok 400kg wagi ,tak jak stalem tak po wszystkim usiadlem i po chwili doszedlem do siebie gdybym jeszcze palil to podejrzewam ze siedzialbym dalej i z 2 papierosy wypalilbym w minucie. Ale i on nie mniej odemnie byl chyba przrażony bo plamal po drodze młode dwa grabkii polozyl chaszcze dwoma skokami?
[2012-10-02 10:43]