Zaloguj się do konta

Wędka z pracowni - czy warto ?

utworzono: 2016/10/10 19:34
jacfar

Tomaszu-zauwaz, że nie wdawałem się w szczegóły techniczne i ceny, bo to zależy od xxxx czynników, wiem o czym piszesz, bo zadarzało mi się korzystać przy przeróbkach nie leżacych mi z jakiegoś powodu fabryczniaków z usług zaprzyjaźnionej pracowni, ale nie ingeruję zbyt głęboko - po prostu personalizuję to, co mi nie pasuje, nie wdaję się też w dyskusje co do cen komponentów ani blanków, każdy bierze te które lubi,  Ty japońców ja kowbojów ; temat był rzucony lekko, analizować nie warto, bo kazdy zrobi to co uważa za słuszne a ja nie jestem kaznodzieją i prawdą objawioną jak niektórzy tutaj :D tak samo przelotki, dla jednego torzite to norma drugiemu starczą hardloye, które i tak są o niebo lepsze od aluoxide przylepianych do patyków słynnych forumowych"tosterów", temat rzeka, a że mierzę prawie 2m, więc i patyki muszą być odpowiednio długie, zebym nie machał zza ucha całą długością ramienia; dlatego customy i tak i nie, jeśli są ryby to wyciągnę i na szklaka, jeśli się zemkną z haka to chwała im za to, zjem kiedy indziej :D [2016-10-16 01:01]

LeoAmator

Panowie ale te przsłowiowe szklaki wcale nie były takie złe. [2016-10-16 01:45]

okoniowy_bartus

Jak ktoś ma wydać więcej kaski, to uważam że lepszy jest garnitur szyty na miarę niż coś drogiego z sieciówki. Napewno będzie lepiej leżał (oczywiście jeśli krawiec jest dobry) i będzie przede wszystkim umiał mu przekazać co chce. A jeśli ktoś nie ma kaski, to ma garnitur z pierwszej komuni, bierzmowania lub po prostu dalej będzie go nosił bo się w nim dobrze czuje i mu wystarczy pod jego potrzeby ;D

Ale często jak ktoś lepie wygląda to więcej ryb... pfuuu. lasek na niego wyrwie. No chyba, że ma pryszcze na czole i aparycje gargamela to Armani nie pomoże ;D [2016-10-16 02:40]

kaban

Kij z pracowni to fajna rzecz, tylko według mnie trzeba znać specyfikę swojej wody i gatunków bądź przynęt jakich będziemy stosować żeby je złowić. Miałem w rękach kilka od kolegów i nie powiem podobały mi się, ale ja szukałbym czegoś innego i może kiedyś takowego poszukam... . I tu czy warto to każdy może zastanowić się nad swoimi preferencjami i wybrać to co mu "leży" w ręce. [2016-10-16 19:22]

ryukon1975

LeoAmator napisałeś że mam trochę racji pisząc o znajomości wody. Poznać można dwie-trzy blisko miejsca zamieszkania. Pominąłeś jednak ważniejszy fakt czyli rybostan o którym wspomniałem. Uwierz mi że do dobrego szybko się można przyzwyczaić. Trzy ryby wyjęte- jeden spad, trzy ryby wyjęte-dwa spady. Kto by się nimi przejmował to zabawa. Zabawa nie walko o ogień bo wiem że w wodzie ryb pełno i będą kolejne. Uwierz mi wtedy nie myśli sie o pierdołach typu zmiana przynęty a jak już to tylko z próżności wyciąga się z pudeł te najwieksze zazwyczaj niestosowane by spróbować złowić coś naprawdę dużego.Takich wód w PZW jednak to ze świecą szukać. [2016-10-16 19:48]

Sith

Przeczytałem "od deski do deski" z wielkim zainteresowaniem. Z prostego tematu powstał niemal podręcznik. Analizowałem każdą wypowiedź i mimo, że często były biegunowo różne, każdemu z autorów byłem zmuszony postawić "plusika". Wszyscy mają rację, a ja z żalem i wstydem muszę wycofać się z osądu zawartego w moim pierwszym poście, w tym temacie. ;-(

Kiedyś przed ponad ćwierćwieczem zaczynalem od bambusa, później "szklak", wreszcie "węglówka" i jak sobie przypomnę zawsze wystarczała mi jedna wędka, oscylująca pomiędzy 240-270cm długości i CW 5-25g. Taki kijek w zupełności wystarczał mi, żeby z Warty poniżej zapory Jeziorsko, w trzy godziny wyjąć 17 przyzwoitych okoni, a na pierwszych w życiu zawodach zająć 5-te miejsce ładnym pstrągiem. Teraz gdy nie ma gwarancji, że łowiąc 17 godzin wyjmie się 3 ledwie wymiarowe okonki, trzeba kombinować ze sprzętem. Pozostaje specjalizacja, albo uzbrojenie się w cały arsenał wędzisk i teraz staje się przed dylematem:
- trzy do pięciu wędzisk o różnych parametrach ze sklepu i mogę połowić zarówno na zarośniętej wąskiej Grabi, z brzegu zarośniętego trzcinami J. Łękno, z wysokiego nabrzeża Motławy, lub płaskiej plaży w płytkich przybrzeżnych wodach Zat. Puckiej;
- za podobne pieniądze jedno, co najwyżej dwa wędziska wykonane pod moje "chciejstwa" z doradztwem Tomka.
Po "przerobieniu" w sumie niemal kilkudziesięciu wędzisk, powolutku zaczynam skłaniać się ku tej drugiej alternatywie, jednocześnie zdając sobie sprawę, iż będę zmuszony do ograniczenia swoich apetytów sięgających szerokiego wachlarza ryb od wzdręgi poprzez szczupaka i belonę do troci.
Co wybrać? Po ponad ćwierćwieczu (to i tak krótko) mojego spinningowania nie mogę się zdecydować, a co ma powiedzieć zapaleniec, który łowi dopiero rok, czy nawet 5 lat? Chyba że od początku stawia przed sobą jeden cel - sandacz i tylko sandacz, traktując inne gatunki jako przypadkowy przyłów.

Koledzy przytoczyli porównanie z samochodami, OK posadźcie zatem świeżo upieczonego kierowcę za kierownicę http://allegro.pl/lamborghini-aventador-lp-750-sv-faktura-vat-23-i6548670164.html  i oczekujcie efektów... [2016-10-17 12:09]

kaban

"Młody" jak mniemam stażem a nie wiekiem ( tu mogą zaistnieć różne rozbieżności ) spinningista po pewnym czasie sam dojdzie do wniosku czego szuka i na co go stać pod względem ceny oraz jakości.  [2016-10-17 20:11]

Jakub Woś

To według Was drodzy przeciwnicy patyków z pracowni lepsza wędka utrudnia łowienie? Początkujący będzie miał problemy z jej obsługą? Czy to początkujący czy doświadczony więcej radości będzie miał z lepszego kija. Juz nie chodzi o sam hol. Lepszym kijem dalej majtnie przynętę i tu już dla początkującego otwierają się możliwości, których nie miałby z pałowatym kijem za 49,99zł. Oczywiście, że wędkarz który przewalił dwadzieścia kijów będzie lepiej wiedział czego potrzebuje. Ale dlaczego ktoś inny też ma przewalać 20 kijów skoro stać go na kij z pracowni? To nie może zacząć zbierać doświadczenie na lepszym kiju? [2016-10-17 20:45]

LeoAmator

Ryukon1975 tylko ,że ja swojej wody ciągle szukam już mi sie wydaje, że mam ,że znalazłem a tu tabun pseudo wędkarzy w krótkim czasie czyni z niej pustynię i zaczynam od nowa to szukanie i tak k... do zaje..... :-))) Na szczęście lubię jeszcze podziwiać przyrodę i to mnie ratyje a i do gęby mam co włożyć to z głodu nie umrę. [2016-10-17 22:21]

ryukon1975

Szukaj a jak już znajdziesz nie dziel się wiadomościami o niej z nikim. Zapewne i tak tam nie będziesz sam ale kilka zdjęć na faceboku może zrobić z niej mrowisko. Jeśli przeczytasz na portalu pytania na temat tego gdzie łowisz, milcz. Musisz twardo trzymać sprawy i nie pozwolić by inni grali na Twoich emocjach bo potem to wykorzystają i obrócą przeciwko Tobie i tej już niekoniecznie wtedy rybnej wodzie.
Pamiętaj zdjęcia są dobre kilka ryb charakterstyczne miejsce, dziel i rządź.:)
  [2016-10-18 03:14]

Sith

Krzysiu, a są gdzieś jeszcze takie wody, o których mało kto wie, a są w nich ryby...?
:(( :(( :(( [2016-10-18 05:29]

ryukon1975

Aleksandrze czasem bliżej jak sie komuś wydaje. Fakt że tam siedzi kilka osób i "łowi" wcale nie oznacza że ryb tam ubywa.
Pierwszy przykład to łowisko specjalne należące do gminy którym się opiekuje koło do którego należę. Z tego co wiem tam obecnie jest stały nadzór, jedno auto przyjeżdża drugie odjeżdża i tak bez przerwy. Zakaz połowu i cały czas ktoś pilnuje. Powód niski stan wody i ryb aż gęsto. Tak powinien wyglądać nadzór wody a nie jak tutejsze bajki o ochronie wód PZW, SSR i inne podobne Wtedy będzie i ryba.
Drugi. Na miejscowych dołkach zauważyłem starszego gościa który zawsze przychodzi z wiaderkiem i bierze wszystkie małe ryby bo większej jeszcze przy mnie nie złowił. Przeprowadziłem wywiad lokalny i poznałem śmieszne fakty. Gość wykopał sobie jakiś śmieszny dół zainwestował w folie pompkę teraz wyłapuje małe karpie, szczupaki i co tam mu wpadnie i chce je tam hodować. Młodzi sie smieją że całą emeryturę w to zainwestował a i tak mu tam wszystko zdycha. Są ryby małe są i ich rodzice, niestety tacy jak ten osioł zrobią z rybnej wody pustynię. Jednak nikt mu nic nie zrobi bo mu wolno.
Powiem tak żeby wiedzieć co, jak i gdzie. Trzeba być często nad wodą, rozmawiać z ludźmi, najlepiej tymi którzy sporo wiedzą a to niekoniecznie wędkarze czasem od kłusownika się więcej dowiesz.
Tak wygląda życie nad wodą pomiędzy faktami a PZW, czytaj pomiędzy młotem a kowadłem. Na szczęście jeszcze nie wszystkie wody w tym kraju należą do PZW. Można by na ten temat długi artykuł napisać ale to chyba dla wielu nie ta liga i by mogli tego nie strawić. Sytuacja sie zmienia i to też trzeba brać pod uwagę, wprowadzeniem przepisów na temat wyborow PZW odciął się ostatnio całkowicie od wędkarzy. Dla mnie już od dawna nie istnieli a ich poczynania tylko potwierdzają słuszniość tego że mam ich daleko. [2016-10-18 06:02]

kumka

Przydałaby się ustawa, która cały ten grajdołek ruszyłaby od fundamentu. [2016-10-18 08:23]

Oj Tam

 Wędkuję od 30-tu lat, spininguję powiedzmy od 20 lat ,za okoniem uganiam się od dobrych 10lat przerobiłem ,połamałem parę patyków okoniowych , jadąc na okonie ,między patykami z seryjnej produkcji znajduje się też kij z pracowni, ale sam nie łowi ,przy dobrze wyregulowanym hamulcu równie skutecznie holuję rybki na kiju seryjnym jak i na tym z pracowni ,a jak się złamie to naprawdę mniej boli, jak cię stać kupić kij z pracowni bez żadnych wyrzeczeń to warto ,a jeżeli musisz  z czegoś zrezygnować to sobie daruj .Decyzja należy do Ciebie
  [2016-10-18 12:15]

LeoAmator

 Krzysiu to co napisałeś ,święta prawda do której od dawna się stosuje,dlatego nie każdemu wyjawiam całą prawdę o swoich wojażach i tylko dlatego udaje mi się jeszcze wyciągnąć coś co ma wymiar o co na moich łowiskach coraz trudniej.
 Owszem są w okolicy łowne łowiska ale tak jak piszesz to te które są mocno pilnowane lub z ciężkim dojazdem i dojściem.Ludziska nauczyli się teraz żeby samochodem nad samą wodę dojeżdzać bo tak wygodniej. [2016-10-18 12:39]

ryukon1975

Adamie wspomniałem o tamtym łowisku bo to ono uświadomilo mi kilka lat temu co znaczy rybna woda w porównaniu do całego wszelkiego doświadczenia, sprzętu czy nawet zaangażowania.
Znajomy wędkarz znad rzeki opowiada mi nad jej brzegiem o swoim łowieniu i jak ją wspomina. Przez ponad dekadę złowił jedną brzanę, kilka szczupaków, trochę więcej jazi, kleni czy leszczy. Ogólnie dla mnie łowiącego w tej samej wodzie ubogo aż piszczy. Po czym mówi że od miesiąca wykupił licencję na specjalnym i wyciąga telefon prezentując mi zdjęcia ryb z tego miesąca. Sandacze, karpie, karasie każdy po kilogram lub więcej. Pominę fakt że miałem w pierwszej chwili ochotę posłać ten telefon w główny nurt. Jednak ta sytuacja pokazała mi co znaczy ryba w wodzie.
Przy tym fakcie różnica w doświadczeniu mocno się kurczy, sprzęt i jego znaczenie też maleje. Spora ilość ryb wyrówna mniej ważne rzeczy. W ten sposób człowiek który łowił znacznie mniej jak ja i znacznie "gorszym"/ tańszym sprzętem zrównał wyniki w kilka tygodni i miał świetlane perspektywy na przysłość.

Oczywiście cenię wędkarzy z wiedzą, doświadczeniem i umiejętnościami a nie trudno taki fakt wyłapać. Łatwo oddzielić wędkarzy łowiących świadomie i celowo od tych którzy łowią rybę od przypadku do przypadku. Lubię bawić sie sprzętem składać zestawy, łowić nimi, poznawać, coś o nich napisać. Rozumiem też dlatego w pełni pozostalych fanatyków w niedoli.:) Robię to bo lubię i nie widzę najmniejszego powodu by zmieniać swoje życie bo po tylu latach rzucenie wędkarstwa i wszystkiego co z nim związane to już nie zmiana hobby. To zmiana życia na inne. [2016-10-18 13:27]

LeoAmator

 W mojej okolicy takie łowiska to strzeżone wody Biebrzy na terenie parku ,ale są fachowcy którzy tam kłusują ,a ja czasami widzę zdjęcia z ich wyskoków.Szlag mnie trafia ,że zwykłe,ogólnie dostępne,wody nie mogą być tak rybne.Tam faktycznie z tego co wiem to kij ma być mocny plecionka gróba itd.czyli sprzęt jak najtańszy w razie złapania i ciężki do połamania.
 My szarzy wędkaże musimy zdbroić w coraz to wymyślniejszy i co za tym idzie droższy sprzęt żeby móc próbować przechytrzyć byle okonka. [2016-10-18 17:41]