Witam wszystkich użytkowników serwisu i nie tylko.
Jak wiadomo powszechnie my Polacy nie należymy do najbogatszych narodowości na świecie, dlatego wielu z nas sumiennie odkłada pieniążki by raz na jakiś czas kupić dobry sprzęt wędkarski. Jednak czy wydawanie stosunkowo wielkich sum na sprzęt ma uzasadniony sens?? Pewnie wielu z nas zadało sobie kiedyś takie pytanie. Część wędkarzy nawet nie dopuszcza myśli łowienia sprzętem z niskiej półki. Ci bogatsi po prostu idą do sklepu i zlecają sprzedawcy zapakowania świetnego, minimum 10-cio łożyskowego Shimano, Mitchell’a czy SPRO, ci z mniejszym portfelem kupią taki sprzęt bardzo rzadko ukrywając przy tym cenę przed żoną (mężem). Czy to ma sens??
Na pewno tak o ile chcemy łowić takim sprzęcikiem duże okazy czy też bardzo często jeździmy na rybki. Jak się jednak okazuje większość z nas nie jest częściej nad wodą niż raz w tygodniu, dlatego tak jak ja i większość z Was kupujemy kołowrotki tańsze.
I słusznie.Często czytając posty na forum spotykam się z opinią, że kręciołki poniżej 300 PLN nie nadają się do niczego. Jednak są produkowane masowo i tak samo często znikają z półek sklepowych, a kosztowne maszyny stoją i w zasadzie robią za ozdobę w sklepie. Tanie kołowrotki nie są do niczego! Postaram się udowodnić tę tezę na własnych doświadczeniach.
Jako wędkarz amator posiadam kilka zestawów z kręciołkami no i wiadomo, że bez też. Do spinningu używam kołowrotka Mistrall Siro Spin 20. Kołowrotek ten nie jest ani duży, ani nie wygląda na mega mocny, a daje radę już dwa sezony, a przed nami sezon trzeci. Kijek przy nim to 2,7m do 30g, a więc nie taki delikatny. Kołowrotek ma wartość około 90 zł, ma 5 łożysk kulowych + jedno oporowe (teoretycznie). Gdy go pierwszy raz wziąłem w dłoń wydawał mi się całkiem przyzwoity. Bardzo lekka praca, bez oporów czy dziwnych odgłosów. Tak jest do dziś. Po dwóch sezonach spinningowych nic się z nim nie dzieje, działa tak samo jak w pierwszy dzień nad wodą. Dzięki temu mistrall’owi wyholowałem sporo szczupaczków około 60 cm i większych, miałem wiele razy okazję usłyszeć dźwięk hamulca i muszę przyznać, że sprzęcik spisuje się super.
Przy odległościówce mam także mistrall’a. Tutaj sprzęt jeszcze tańszy bo to Spider XT 20 3+1 o wartości około 60 zł. Mam go przy wędce 3,3 m, cw 5-25 g. Dwa sezony przetrwał i wyhaczył sporo linków około 1 kg i oczywiście masę płoci, leszczy itp. Nic dziwnego z tym kołowrotkiem się nie stało, jak działał tak działa!
Od niedawna mam też Okumę Impact FD25 przy spinningu 2,4 m do 15g. Zestaw rewelacyjny nie tylko na okonie. Jesienią 2012 udało mi się wyciągnąć trzy spore szczupaczki. Przez to, że kijek delikatny była okazja wypróbować hamulec. Spisał się świetnie!
Jeśli chodzi o inne kołowrotki innych producentów to podejrzewam, że jakość ich jest podobna i całkiem możliwe, że trzymając w ręku np. Mistrall’a, czy Dragon’a trzymamy kołowrotek składany przez tego samego „Chińczyka”. Mój szwagier używa do spina SPRO (modelu nie pamiętam) za około 150 zł także dwa sezony. Szczupaki 80 cm nie były dla tego kręcioła czymś strasznym.
Znam (pewnie tak jak i Wy) wiele innych przypadków gdzie wcale niedrogie maszyny świetnie dają radę, a powiem szczerze, że nie znam przypadku rozsypania się kręciołka. Pewnie jeszcze czegoś takiego doświadczę, ale to nie znaczy, że kupię kołowrotek za 600 PLN. Oczywiście chciałbym taki posiadać, ale niestety… nie zarabiam 10 tys./miesiąc.
Podsumowując uważam, że wszystkie kołowrotki mają jakieś przeznaczenie i jeśli nie łowisz w Szwecji metrówki za metrówką to korbka za około 100 PLN moim zdaniem wystarczy.
P.S. Mój ojciec 20 lat temu wyciągnął szczupaczka 105 cm na kołowrotek made in ZSRR i działa do dziś przy mojej wędce podlodowej.
Dziękuję za uwagę i czekam na uwagi i Wasze zdanie na temat tańszych sprzętów wędkarskich.
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.