A wytłumaczenie jest proste, na haczyk złapała się mała rybka w którą uderzył szczupak...
A wytłumaczenie jest proste, na haczyk złapała się mała rybka w którą uderzył szczupak...
A wytłumaczenie jest proste, na haczyk złapała się mała rybka w którą uderzył szczupak...
Na dwie rosówki to raczej mała rybka (potencjalny żywiec) miała by problem się zachaczyć ale szczupaki dla urozmaicenia menu - jak najbardziej zwłaszcza, że rosówki leżąc na dnie zapewne poruszały się i w ten sposób zwabiły drapieżnika.
Może jednak lepiej trzymajmy sie wersji, że to były dżdżownice a nie "rasówki"
Zgodzę się z kolegą. W tym przypadku lepiej używać określenia: - "dżdżownice". Bo były kupne i z założenia raczej tylko "rosówki" (od rosy, a więc przez "o"). Do tych wyciąganych z ziemi po deszczu, tym kupnym brakuje - długości czyli wielkości przede wszystkim.
A tak przy okazji... Wiem, że prawdziwi wędkarze mnie wyśmieją, bo wszystko robi się własnoręcznie, gdy naprawdę ma się geny rybołapa... Ale mnie się zdarza z braku czasu i niekiedy lenistwa dokonywanie zakupów. I tak właśnie wczoraj, oprócz nieco małych rosówek, miałem groch, który doskonale trzymał się na haku, gdyż był nie do zgryzienia, nawet chyba przez bobra; oraz pęczak, który wprost rozpływałby się w gębie ryby, gdyby nie to, że nie miał szans nigdzie dolecieć, bo spadał z haczyka...
Przez litość nie wymienię nazwy producenta tych atrakcji.
Pozdrawiam.
(2011/07/14 07:58)