Sandaczy jest sporo, ale znacznie więcej jest mądrali wyposażonych w spinningi i łódki.Jako wędkarz pozostający w doku, mam cięższy żywot.Mam miejsce po zachodniej stronie jeziora, gdzie blat - szybko przechodzi w ostry uskok - łowi się tam pod koniec września i w październiku.Wybieram się nieczęsto. (2012/12/25 16:11)JEST.Sandacz w jeziorze jest często dużo trudniejszy do złowienia : zwłaszcza z brzegu, na grunt. Łowię na martwe ukleje, płoteczki i małe krąpie, które są bardzo dobre. Zestaw wyrzucam daleko za pomocą karpiówki 3lbs."W rzece sandacz jest rybą znacznie mniej ostrożną i nie tak wybredną jak np : sandacz jeziorowy.Ma mało czasu na przyglądanie się smakołykom i nie "wysmradza" tak jak w niektórych innych miejscach. Spróbuj w jeziorze planowo łowić na rosówkę to uosobienie sprytu, jakim jest sandacz."
Sandacz jeziorowy jest dla mnie "najgłupszą" i najłatwiejszą rybą drapieżną z jaką miałem kontakt.
Jaki spryt? Kilka piór wyglądających jak pęczek robaków i przerzucasz ryby dodając krzeski w kalendarzu. Na rosówki się nie łowi, są mniej trwałe od piór przy kogucie.
Ten Nasz kolega portalowy na pewno sandaczy nie łowi ,twierdząc, "że rzeczny jest mniej ostrożny niż jeziorowy".
To ,że np: przybór wody w rzece potrafi namieszać i tam, gdzie były dobre miejscówki tam nie ma nic - to o niczym nie świadczy. Taka jest rzeka i trzeba też ją czytać. Generalnie sandacz w jeziorze jest bardziej chimeryczny a nawet płochliwy. W grę wchodzi tutaj także ciepłolubność ( tak , sandacz jest drapieżnikiem dość ciepłolubnym) . W jeziorze są strefy termiczne - ryby jako zwierzęta zmiennocieplne , reagują na te czynniki -lepszym lub gorszym apetytem. W rzece - sandacz będzie zawsze bardziej przyzwyczajony do wód chłodniejszych a poza tym: ma mniej czasu na "zastanowienie" i bardziej pewnie bierze smakołyk ,który mu się napatoczy.I jeszcze jedna uwaga: rzeki zasiedlane przez sandacza - zazwyczaj płyną poprzez krajobraz mocno zurbanizowany( miasto) - podczas,gdy jeziora (nierzadko - rozległe) , posiada strefy - gdzie spokój ryb nie jest tak zakłócany.Ryby w rzece zurbanizowanej ( i nie tylko bo także w jeziorach zmienionych przez człowieka) - są stale przyzwyczajane do hałasu , ludzi , sprzętu pływającego ( np : barki na rzekach, kajaki ). Sandacz w jeziorze o bardziej "kameralnym" charakterze , sandacz duży, który widział niejedno a przy tym mający wiele pokarmu postaci obficie występującej drobnicy - będzie w jeziorze chimeryczny. Nie łowię na spinning w ogóle.Ryby drapieżne (np; węgorza, sandacza), łowię tylko na trupki.Troszkę mnie rozbawiłeś.;-)))
Ach, dzięki.Tylko proszę: nie chwal się czasem ,że jesteś najprzystojniejszy i pierwszy miałeś motór we wsi.Zapraszam na jezioro w, którym łowię na grunt, z brzegu.Jest rybka! I to sandacz. Ile radionukleotydów nazbierały w sobie sztuki z twoich rzek ( we Włocławku )?
Czy nadal cuchną? Nie? (Zapewne nie). W latach 80' cudownie przecież woniały karbolem. Spróbuj wyćwiczyć się w gruntówce, ciągłe gmeranie w szafie ze spinningiem być może sprawi kiedyś,że poczujesz się znudzony. Jak długo można wierzyć,że sztuczna kupa z gipsu - naprawdę śmierdzi g*? Jak można odrzucać pra-matkę wędkarstwa, którą jest gruntówka?
"Tępy grunt" - mawiasz,ale czy aby na pewno wiesz co mówisz?
Sandacza z brzegu na grunt - łowi się cierpliwie i wcale niełatwo.
Jak jest rybka w wodzie to bierze,tylko trzeba potrafic ją złowic.Widocznie w jeziorku gdzie łowisz sandaczy nie ma za wiele.Ryby to nie mądrale.;-)))