zajrzyj na mój blog tam znajdziesz satysfakcjonujące informacje na temat zbierania i przechowywania rasówek
ja z ojcem zawsze robiliśmy w ten sposób:
-czekaliśmy aż zrobi się wieczór,
-znajdowaliśmy jakiś ładny kawał trawnika (najlepiej pomiędzy fundamentem budynku a utwardzonym podłożem),
-wbijaliśmy dwa zaostrzone metalowe pręty (długość ponad 0,5 m ) mniej więcej po środku trawnika (w odległości ok 1 m od siebie) tak aby dwa końce wystawały trochę nad ziemią,
-końce prętów łączyliśmy drutem,
-do jednego końca podłączaliśmy przewód jednożyłowy, a drugi koniec przewodu do jednej dziurki gniazdka 230V (do tej, która iskrzy!!!)
-czekaliśmy aż rosówy przebiją się na powierzchnie i zaczną się ewakuować z tamtego miejsca, -łatwo je pozbierać.
Rosówek nigdy nie razimy prądem...
Nigdy nie topimy wodą...
Już wychodzą powoli, a rosówki "łapane i kopane" to nie to samo co kupne...Dziś na ćwiczeniach wojskowych nie miałem czasu łapać a wychodzą już za dnia. W ten weekend pewnie połapie trochę, choć zdjęcia i tak nie zamieszcze bo aparat w naprawie.... pogoda ma być idealna na wieczorny połów....
(2012/03/14 21:05)ja z ojcem zawsze robiliśmy w ten sposób:(2012/03/14 21:36)
-czekaliśmy aż zrobi się wieczór,
-znajdowaliśmy jakiś ładny kawał trawnika (najlepiej pomiędzy fundamentem budynku a utwardzonym podłożem),
-wbijaliśmy dwa zaostrzone metalowe pręty (długość ponad 0,5 m ) mniej więcej po środku trawnika (w odległości ok 1 m od siebie) tak aby dwa końce wystawały trochę nad ziemią,
-końce prętów łączyliśmy drutem,
-do jednego końca podłączaliśmy przewód jednożyłowy, a drugi koniec przewodu do jednej dziurki gniazdka 230V (do tej, która iskrzy!!!)
-czekaliśmy aż rosówy przebiją się na powierzchnie i zaczną się ewakuować z tamtego miejsca, -łatwo je pozbierać.
Jak już tak łapiecie to łapcie w dzień(też wyjdą), a łatwiej w razie czego będzie was odszukać.I nie przesadzajcie z napięciem, bo zamiast rosówek wyjdą górnicy. To tak żartem! A tak w ogóle to te rosówki szybko padają i są jak flaki. Najlepiej zbierać wieczorem po deszczu lub kopać.
ja z ojcem zawsze robiliśmy w ten sposób:
-czekaliśmy aż zrobi się wieczór,
-znajdowaliśmy jakiś ładny kawał trawnika (najlepiej pomiędzy fundamentem budynku a utwardzonym podłożem),
-wbijaliśmy dwa zaostrzone metalowe pręty (długość ponad 0,5 m ) mniej więcej po środku trawnika (w odległości ok 1 m od siebie) tak aby dwa końce wystawały trochę nad ziemią,
-końce prętów łączyliśmy drutem,
-do jednego końca podłączaliśmy przewód jednożyłowy, a drugi koniec przewodu do jednej dziurki gniazdka 230V (do tej, która iskrzy!!!)
-czekaliśmy aż rosówy przebiją się na powierzchnie i zaczną się ewakuować z tamtego miejsca, -łatwo je pozbierać.
Jak już tak łapiecie to łapcie w dzień(też wyjdą), a łatwiej w razie czego będzie was odszukać.I nie przesadzajcie z napięciem, bo zamiast rosówek wyjdą górnicy. To tak żartem! A tak w ogóle to te rosówki szybko padają i są jak flaki. Najlepiej zbierać wieczorem po deszczu lub kopać.
(2012/03/15 14:44)ja z ojcem zawsze robiliśmy w ten sposób:
-czekaliśmy aż zrobi się wieczór,
-znajdowaliśmy jakiś ładny kawał trawnika (najlepiej pomiędzy fundamentem budynku a utwardzonym podłożem),
-wbijaliśmy dwa zaostrzone metalowe pręty (długość ponad 0,5 m ) mniej więcej po środku trawnika (w odległości ok 1 m od siebie) tak aby dwa końce wystawały trochę nad ziemią,
-końce prętów łączyliśmy drutem,
-do jednego końca podłączaliśmy przewód jednożyłowy, a drugi koniec przewodu do jednej dziurki gniazdka 230V (do tej, która iskrzy!!!)
-czekaliśmy aż rosówy przebiją się na powierzchnie i zaczną się ewakuować z tamtego miejsca, -łatwo je pozbierać.
Czy Ty (Wy) wiecie coś o "napięciu krokowym" ???....
Dziwne, że jeszcze żyjecie???
230V to też jest napięcie... bo prąd zależy od obioru obciążenia.. w tym przypadku grunty ( trawnika) ....... Jeśli Wam się to udawało do dzisiaj, to dziękujcie opatrzności bożej!!!
Życzę długich lat w głupocie.
Aleksander
w głupocie to chyba raczej kolega żyje skoro nie zna sposobu na złapanie rosówek i na takie fora wchodzi
ja z ojcem zawsze robiliśmy w ten sposób:
-czekaliśmy aż zrobi się wieczór,
-znajdowaliśmy jakiś ładny kawał trawnika (najlepiej pomiędzy fundamentem budynku a utwardzonym podłożem),
-wbijaliśmy dwa zaostrzone metalowe pręty (długość ponad 0,5 m ) mniej więcej po środku trawnika (w odległości ok 1 m od siebie) tak aby dwa końce wystawały trochę nad ziemią,
-końce prętów łączyliśmy drutem,
-do jednego końca podłączaliśmy przewód jednożyłowy, a drugi koniec przewodu do jednej dziurki gniazdka 230V (do tej, która iskrzy!!!)
-czekaliśmy aż rosówy przebiją się na powierzchnie i zaczną się ewakuować z tamtego miejsca, -łatwo je pozbierać.
Czy Ty (Wy) wiecie coś o "napięciu krokowym" ???....
Dziwne, że jeszcze żyjecie???
230V to też jest napięcie... bo prąd zależy od obioru obciążenia.. w tym przypadku grunty ( trawnika) ....... Jeśli Wam się to udawało do dzisiaj, to dziękujcie opatrzności bożej!!!
Życzę długich lat w głupocie.
Aleksander
w głupocie to chyba raczej kolega żyje skoro nie zna sposobu na złapanie rosówek i na takie fora wchodzi
Jak już tak łapiecie to łapcie w dzień(też wyjdą), a łatwiej w razie czego będzie was odszukać.I nie przesadzajcie z napięciem, bo zamiast rosówek wyjdą górnicy. To tak żartem! A tak w ogóle to te rosówki szybko padają i są jak flaki. Najlepiej zbierać wieczorem po deszczu lub kopać.
to spróbuj najpierw tej metody, a potem komentuj kolego... i lepiej nie myśl tyle bo zostaniesz myśliwym...
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
Jak już tak łapiecie to łapcie w dzień(też wyjdą), a łatwiej w razie czego będzie was odszukać.I nie przesadzajcie z napięciem, bo zamiast rosówek wyjdą górnicy. To tak żartem! A tak w ogóle to te rosówki szybko padają i są jak flaki. Najlepiej zbierać wieczorem po deszczu lub kopać.
to spróbuj najpierw tej metody, a potem komentuj kolego... i lepiej nie myśl tyle bo zostaniesz myśliwym...
Niestety próbowałem! I w dalszym ciągu twierdzę że tak łapane rosówki szybko zdychają. Jak chcesz to łap w ten sposób, bo kto ci może ci zabronić? A jak żartów nie znasz to też twój problem.
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
...znam się na żartach ale nie mogę pozwolić, żeby ktoś wysnuwał wnioski na podstawie hipotetycznych rozważań. Żeby czemuś zaprzeczyć i wypowiedzieć się na dany temat, najpierw trzeba to sprawdzić empirycznie...
Te Twoje "EMPIRYCZNIE" jest nie na miejscu. Bo ja podejrzewam, że więcej doświadczenia ma kolega olek 2000, który łowi już od 1954 roku i hefeed8, który już spraktykował zachowanie rosówki "po porażeniu prądem". Pozdrawiam Bogdan
...znam się na żartach ale nie mogę pozwolić, żeby ktoś wysnuwał wnioski na podstawie hipotetycznych rozważań. Żeby czemuś zaprzeczyć i wypowiedzieć się na dany temat, najpierw trzeba to sprawdzić empirycznie...
Te Twoje "EMPIRYCZNIE" jest nie na miejscu. Bo ja podejrzewam, że więcej doświadczenia ma kolega olek 2000, który łowi już od 1954 roku i hefeed8, który już spraktykował zachowanie rosówki "po porażeniu prądem". Pozdrawiam Bogdan
hmm... łowi od 1954r. -to znaczy, że wszystko wie... żal
ja z ojcem zawsze robiliśmy w ten sposób:
-czekaliśmy aż zrobi się wieczór,
-znajdowaliśmy jakiś ładny kawał trawnika (najlepiej pomiędzy fundamentem budynku a utwardzonym podłożem),
-wbijaliśmy dwa zaostrzone metalowe pręty (długość ponad 0,5 m ) mniej więcej po środku trawnika (w odległości ok 1 m od siebie) tak aby dwa końce wystawały trochę nad ziemią,
-końce prętów łączyliśmy drutem,
-do jednego końca podłączaliśmy przewód jednożyłowy, a drugi koniec przewodu do jednej dziurki gniazdka 230V (do tej, która iskrzy!!!)
-czekaliśmy aż rosówy przebiją się na powierzchnie i zaczną się ewakuować z tamtego miejsca, -łatwo je pozbierać.
Czy Ty (Wy) wiecie coś o "napięciu krokowym" ???....
Dziwne, że jeszcze żyjecie???
230V to też jest napięcie... bo prąd zależy od obioru obciążenia.. w tym przypadku grunty ( trawnika) ....... Jeśli Wam się to udawało do dzisiaj, to dziękujcie opatrzności bożej!!!
Życzę długich lat w głupocie.
Aleksander
szukam rosówek kalifornijskich w duzych ilościach gdzie można kupić bo znalazłem tylko 1 gościa który sprzedaje 500sztmałych za 50zł<łącznie z wysyłką> są gdzieś tansze
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
ja z ojcem zawsze robiliśmy w ten sposób:
-czekaliśmy aż zrobi się wieczór,
-znajdowaliśmy jakiś ładny kawał trawnika (najlepiej pomiędzy fundamentem budynku a utwardzonym podłożem),
-wbijaliśmy dwa zaostrzone metalowe pręty (długość ponad 0,5 m ) mniej więcej po środku trawnika (w odległości ok 1 m od siebie) tak aby dwa końce wystawały trochę nad ziemią,
-końce prętów łączyliśmy drutem,
-do jednego końca podłączaliśmy przewód jednożyłowy, a drugi koniec przewodu do jednej dziurki gniazdka 230V (do tej, która iskrzy!!!)
-czekaliśmy aż rosówy przebiją się na powierzchnie i zaczną się ewakuować z tamtego miejsca, -łatwo je pozbierać.
Czy Ty (Wy) wiecie coś o "napięciu krokowym" ???....
Dziwne, że jeszcze żyjecie???
230V to też jest napięcie... bo prąd zależy od obioru obciążenia.. w tym przypadku grunty ( trawnika) ....... Jeśli Wam się to udawało do dzisiaj, to dziękujcie opatrzności bożej!!!
Życzę długich lat w głupocie.
Aleksander
mądrze powiedziane ale ....chęć darmochy jest silniejszy u niektórych