Oczywiście poza artykułami Kamila "Łysego Węża", Radosława Witólskiego i Andrzeja Lipińskiego, niczego ciekawego nie znalazłem.
Zafrapowała mnie natomiast lista rekordów.
Najpierw na str 6, rekordowy boleń... Byłoby cudem, jeśli ta biedna, rekordowa ryba przeżyła zabiegi "udokumentowania" swego rekordowego ciężaru, cyt.: "...a dwie wagi sklepowe pokazały 8,49 kg." Ciekawe jak daleko od łowiska było do tych sklepów?! Taki okaz bezsprzecznie powinien trafić na powrót do rzeki a ważenie w sklepach na pewno nie pozwoliło zwierzęciu na przeżycie, tym bardziej, że jak napisał "Łowca", temperatura powietrza wynosiła "około 2'C".
Kolejny "rodzynek" to prezentacja okonia przez młodziutkiego adepta wędkarstwa kolegę K. G. na stronie 52, gdzie m. in. Kol. Kogata lansuje młodzież. "Powieszony" na żyłce okoń, na pewno był swemu "Łowcy" bardzo wdzięczny za sposób prezentacji... Doskonały przykład dla innych młodych kolegów!!!
Na deser, piękna płoć 1,10 kg na str. 90, prezentowana w mieszkaniu przez Pana P. D.
Zaliczanie rekordów i nagradzanie medalami zabijanych i torturowanych ryb, uważam za co najmniej nieetyczne. Te wszystkie ryby zasłużyły na dalszy żywot, tym bardziej, że np boleń, ze względu na swoje rozmiary był wręcz niejadalny, więc nawet takiego pożytku z niego nie było...
Przykro na to patrzeć.

Najwyższy czas zrezygnować z bezsensownego warunku wagowego, miarą wielkości złowionej ryby winna być jej długość (regulaminowe ograniczenia operują wyłącznie limitami długości), a zmierzenie i sfotografowanie złowionej ryby zajmie co najwyżej minutę, no dla "szachisty" 2 minuty czasu, więc ryba ma szansę powrotu do wody w dobrej kondycji. Niech powrót ryby do wody będzie jednym z warunków "zaliczenia" rekordu, lub przyznania medalu!!!
Szanowni koledzy, wielce Szanowana Redakcjo reliktu peerelowskiego - nie torturujmy, nie mordujmy ryb, niech żyją i rosną dalej, dając szanse na kolejne sukcesy medalowe i rekordy!!!