Zaloguj się do konta

Pseudopodpórki

utworzono: 2010/05/30 08:20

A to w takim razie przepraszam, nie czytałem innych Twoich wpisów.
[2010-06-08 18:37]

robcik

Przeczytałem cały ten wątek i i przypomniała mi się taka historia z mojego życia wzięta .
A mianowicie , będąc kiedyś na wakacjach w naszych pięknych górach wybrałem się kiedyś do przełomów białki . Pogoda sprzyjała więc wybrałem się piechotą . Na samym końcu drogi do przełomów jest parking na polu żeby każdy kto przyjedzie samochodem mógł bezpiecznie zostawić swoje auto . Parkingu pilnuje góralka która pobiera jednorazową opłatę w wysokości 3 złocisze za cały dzień parkowania . Dodam że między drogą dojazdową a parkingiem jest głęboki rów . W pewnym momencie , dochodząc do parkingu widzę piękną toyotę , full-wypas , skórzana tapicerka , alufelgi itd . Wysiada kierowca , podchodzi do góralki , pyta o cenę . Po czym wsiada do swojego auta i próbuje zaparkować obok parkingu . A że obok był rów to za którymś razem prawie się wpierdzielił do rowu . Po kilku nieudanych próbach parkowania , zabrał się i odjechał . Zaryzykował zniszczenie auta za ciężkie pieniądze żeby przyoszczędzić 3 złocisze . Myślę żę z podpórkami jest podobnie - po co kupować za 20 zł , kiedy można ułamać . Na każdym kroku wychodzi mentalność co poniektórych .
[2010-06-09 15:31]

Tak jak ten przykład o którym piszesz był trafiony tak z tym ułamywaniem podpórek już nie. Siedzę nad wodą i opieram wędkę o jakiś znaleziony, rozwidlony kij i wszystko współgra z przyrodą i otoczeniem. Ale jak kupię sobie jakiś patyk za 20 zł z pomarańczową lub czerwoną nakrętką to mnie cholera bierze i wolę kłaść wędki na piach. Po drugie. To że jednego stać na wędki, podpórki i inne duperele z wysokiej półki to nie znaczy że stać każdego. A mnie choć stać to i tak wolę wierzbowy kijek który po kilku dniach puszcza liście, które mnie wkurzają jedynie wtedy kiedy podczas zacięcia zaplącze się o nie żyłka. Po co mi jeszcze jakiś metal w plecaku?
[2010-06-09 16:20]

Grunt to potrafić wykorzystać to co daje nam natura nie niszcząc jej. Jeśli jednak ktoś nie umie to niech nosi podpórki.

[2010-06-09 16:27]

robcik

Tak jak ten przykład o którym piszesz był trafiony tak z tym ułamywaniem podpórek już nie. Siedzę nad wodą i opieram wędkę o jakiś znaleziony, rozwidlony kij i wszystko współgra z przyrodą i otoczeniem. Ale jak kupię sobie jakiś patyk za 20 zł z pomarańczową lub czerwoną nakrętką to mnie cholera bierze i wolę kłaść wędki na piach. Po drugie. To że jednego stać na wędki, podpórki i inne duperele z wysokiej półki to nie znaczy że stać każdego. A mnie choć stać to i tak wolę wierzbowy kijek który po kilku dniach puszcza liście, które mnie wkurzają jedynie wtedy kiedy podczas zacięcia zaplącze się o nie żyłka. Po co mi jeszcze jakiś metal w plecaku?

No nie żartuj . Za 20 zł to jest komplet 4 patyków na dwie wędki .Moje podpórki mają niebieskie widełki , bo takie sobie wybrałem . Nie mówię tu o sprzęcie z wysokiej półki . No nie przesadzajmy . Podpórek nie kupuje się codziennie . Jeśli takiego nie stać na podpórki to też chyba ma nie opłacone składki czyli de facto kłusuje . A te krzaki i drzewa to niedługo łyse zostaną .
[2010-06-09 16:35]

Nie wiem po co ruszasz te biedne krzaki. Mało to nałamanych gałązek pod nogami nad wodą się pląta? Ja wiem ze podpórki to nie majątek ale pamiętaj że znam ludzi którzy odmawiają sobie wiele aby kartę opłacić.
[2010-06-09 16:41]

Nie wiem po co ruszasz te biedne krzaki. Mało to nałamanych gałązek pod nogami nad wodą się pląta? Ja wiem ze podpórki to nie majątek ale pamiętaj że znam ludzi którzy odmawiają sobie wiele aby kartę opłacić.


Zgadzam sie i z jednym i z drugim (leżące już gałązki i finanse). Ale to nie usprawiedliwia takich, którzy co wyjazd na ryby uzupełniają ten stan liczebny leżących już pod nogami widełek z połamanych gałązek, na bieżąco. Bo w końcu skądś sie one zawsze biorą. Jaki to problem, jak już ułamie, czy podniesie z ziemi, zabrać ze soba na kolejne wyjazdy. Ale nie. Po co "dźwigać", jak zawsze połamie się kolejne, albo podniesie już przez kogoś ZNOWU wcześniej połamane. Co podniesione, to podniesione, ale pod nogami tez musiały sie  skądś znaleźć żeby je podnieść. Same "Y" z drzewek i krzaków nie spadają. 



[2010-06-09 17:40]

Gałązka wierzby wbita nad wodą rośnie. Wtedy mamy obok drugie i trzecie drzewko o które z takim zapałem walczycie.
[2010-06-09 18:39]

Mówimy o wielu drzewach i krzewach, a nie o samej wierzbie. Gdzie sa wierzby, tam sa wierzby, ale nie wszedzie one rosną! Najwięcej jest ich przy górskich akwenach,ale na nizinach tak wielu ich nie ma. I nie każdy łamie wierzby, jak ma do wyboru mniej giętkie gałązki innych drzewek czy krzewów. [2010-06-09 18:47]

Nad Wisłą i stawach na których łowię ciężko spotkać inne gatunki drzew niż różne odmiany wierzby. Może w innych miejscach jest rzeczywiście inaczej.
[2010-06-09 18:59]

Gałązka wierzby wbita nad wodą rośnie. Wtedy mamy obok drugie i trzecie drzewko o które z takim zapałem walczycie.



Nie chce być zgryźliwy bo na podpórki za 5 zł nie stać.

Tak mówisz że wierzba rośnie wbita w ziemię, ale mowa tu o wbitej gałązce jako podpórce, sam wiem, że zacznie rosnąć, a za chwile mówisz że będą obok następne z tego drzewka. Mam pytanie jedziemy sadzić drzewka czy wędkować?

Gdzie Ty wbijasz te podpórki?

Jak wyrośnie drzewko to ja się później zarzuca sprzęt?

Znowu trzeba ścinać te drzewka co wyrosły z tych podpórek.

Wszystko to żartobliwy sarkazm, ale jak kogoś stać na opłacenie składek to na sztyce za 5 zł też go stać.
[2010-06-09 19:02]

Tak, właśnie o to chodzi. Wiem że rzeki mają zatrzęsienie wierzby. Wisła, Warta, Odra, Dunajec, Kamienica, te rzeki znam i widziałem dużą ilośc rosnących tam wierzb. Ale tylko właśnie tam. [2010-06-09 19:05]

Ja nigdzie nie wbijam bo mam "podpórki" kupione. Ale nie przeszkadzają mi sterczące widełki nad wodą. Czasem są świeżo postawione a czasem już puszczają. Tak czy siak bobry i piżmaki pozbywają się ich bardzo szybko, więc problemu z zarzucaniem nie ma
[2010-06-09 19:11]

kibico

oki,no problemo

 

[2010-06-09 21:36]

warun

Tak jak ten przykład o którym piszesz był trafiony tak z tym ułamywaniem podpórek już nie. Siedzę nad wodą i opieram wędkę o jakiś znaleziony, rozwidlony kij i wszystko współgra z przyrodą i otoczeniem. Ale jak kupię sobie jakiś patyk za 20 zł z pomarańczową lub czerwoną nakrętką to mnie cholera bierze i wolę kłaść wędki na piach. Po drugie. To że jednego stać na wędki, podpórki i inne duperele z wysokiej półki to nie znaczy że stać każdego. A mnie choć stać to i tak wolę wierzbowy kijek który po kilku dniach puszcza liście, które mnie wkurzają jedynie wtedy kiedy podczas zacięcia zaplącze się o nie żyłka. Po co mi jeszcze jakiś metal w plecaku?

W zasadzie prawda. Ale skoro tak ma wszystko współgrać z naturą to wędki z leszczyny, żyłka z końskiego ogona, kołowrotek odpada bo masz tradycyjnego bata za czasów Mieszka I. Idzmy dalej, plecak z żołądka krowy, myśle ze na tyle pojemny, ze da rade jak nie to zszyte kilka oczywiście za pomocą igły sosnowej i znów włosia z końskiego ogona. No i mamy w końcu wędkarza - ubrany w skóry bawołu, ciżemki z dyndała capa, czapka z daszkiem, gdzie sama czapka oczywiście ze skóry zająca a daszek z połówki dużej małży. "krzesełko" wyciosane z pnia, podbierak również z suszonych trzewi jakiegoś dużego zwierza. Pojazd zwany koniem - jedyny oprócz samego wędkarza żywy element wyposażenia. I żeby to wszystko współgrało z naturą i nie raziło swoim niebieskim kolorem wędkarza po oczach musiało umrzeć śmiercią raczej niezbyt naturalna a wręcz nagłą bo wędkarz niecierpliwy w zasadzie jest choć potrafi ładnych kilka godzin wpatrywać się w spławik zrobiony oczywiście z gęsiego pióra niegdyś żyjącego ptaka.
Ta odrobina sarkazmu mogła by być zastąpiona sztycą za 5 zł z widełkami w kolorze czarnym. To raczej nie razi po oczach. Też mi czasami ręce opadają na sam widok ilości sprzętu jaki muszęzanieśćna stanowisko ale... zawsze mogę wziąć bata i krzesełko. Sam sobie wybrałem taki los i nie próbuję ubrać tego w jakieś wydumane teorie o zgodności z naturą. Dla mnie zgodność z naturą jest wtedy, kiedy człowiek jak najmniej ingeruje w najbliżej otaczające go środowisku. Wtedy, kiedy nie snuje się za nim ścieżka zgliszczy, karczowania roślinności, śmieci, połamanych gałęzi, łusek nad samym brzegiem wraz z flakami patroszonej zdobyczy, niestety również odchodów metr od śladów po siedzisku, wymiocin, butelek i puszek po różnej zawartości alkoholu napojów. Również wtedy, gdy widzę kilku Wędkarzy, ale ich nie słyszę, a przede wszystkim nie słyszę języka łacińskiego. To jest zgodne z naturą. Błagam więc, nie ubierajmy niechęci do wydania 5 zł i lenistwa objawiającego się niechęcią noszenia własnego dobytku w moim zdaniem wyssane z palca teorie proekologiczne.

Pozdrawiam
Warun
[2010-06-09 23:09]

robcik

Tak jak ten przykład o którym piszesz był trafiony tak z tym ułamywaniem podpórek już nie. Siedzę nad wodą i opieram wędkę o jakiś znaleziony, rozwidlony kij i wszystko współgra z przyrodą i otoczeniem. Ale jak kupię sobie jakiś patyk za 20 zł z pomarańczową lub czerwoną nakrętką to mnie cholera bierze i wolę kłaść wędki na piach. Po drugie. To że jednego stać na wędki, podpórki i inne duperele z wysokiej półki to nie znaczy że stać każdego. A mnie choć stać to i tak wolę wierzbowy kijek który po kilku dniach puszcza liście, które mnie wkurzają jedynie wtedy kiedy podczas zacięcia zaplącze się o nie żyłka. Po co mi jeszcze jakiś metal w plecaku?

W zasadzie prawda. Ale skoro tak ma wszystko współgrać z naturą to wędki z leszczyny, żyłka z końskiego ogona, kołowrotek odpada bo masz tradycyjnego bata za czasów Mieszka I. Idzmy dalej, plecak z żołądka krowy, myśle ze na tyle pojemny, ze da rade jak nie to zszyte kilka oczywiście za pomocą igły sosnowej i znów włosia z końskiego ogona. No i mamy w końcu wędkarza - ubrany w skóry bawołu, ciżemki z dyndała capa, czapka z daszkiem, gdzie sama czapka oczywiście ze skóry zająca a daszek z połówki dużej małży. "krzesełko" wyciosane z pnia, podbierak również z suszonych trzewi jakiegoś dużego zwierza. Pojazd zwany koniem - jedyny oprócz samego wędkarza żywy element wyposażenia. I żeby to wszystko współgrało z naturą i nie raziło swoim niebieskim kolorem wędkarza po oczach musiało umrzeć śmiercią raczej niezbyt naturalna a wręcz nagłą bo wędkarz niecierpliwy w zasadzie jest choć potrafi ładnych kilka godzin wpatrywać się w spławik zrobiony oczywiście z gęsiego pióra niegdyś żyjącego ptaka.
Ta odrobina sarkazmu mogła by być zastąpiona sztycą za 5 zł z widełkami w kolorze czarnym. To raczej nie razi po oczach. Też mi czasami ręce opadają na sam widok ilości sprzętu jaki muszęzanieśćna stanowisko ale... zawsze mogę wziąć bata i krzesełko. Sam sobie wybrałem taki los i nie próbuję ubrać tego w jakieś wydumane teorie o zgodności z naturą. Dla mnie zgodność z naturą jest wtedy, kiedy człowiek jak najmniej ingeruje w najbliżej otaczające go środowisku. Wtedy, kiedy nie snuje się za nim ścieżka zgliszczy, karczowania roślinności, śmieci, połamanych gałęzi, łusek nad samym brzegiem wraz z flakami patroszonej zdobyczy, niestety również odchodów metr od śladów po siedzisku, wymiocin, butelek i puszek po różnej zawartości alkoholu napojów. Również wtedy, gdy widzę kilku Wędkarzy, ale ich nie słyszę, a przede wszystkim nie słyszę języka łacińskiego. To jest zgodne z naturą. Błagam więc, nie ubierajmy niechęci do wydania 5 zł i lenistwa objawiającego się niechęcią noszenia własnego dobytku w moim zdaniem wyssane z palca teorie proekologiczne.

Pozdrawiam
Warun

Święta Prawda !!!
[2010-06-09 23:18]

warun

Grunt to potrafić wykorzystać to co daje nam natura nie niszcząc jej. Jeśli jednak ktoś nie umie to niech nosi podpórki.


No tu kolego to już pojechałeś po całości. Nie sądzę, zebym niszczył naturę dlatego, że noszę podpórki. Dla mnie to jest częśćzasady, ze zostawiam stanowisku przynajmniej w takim stanie w jakim je zastałem. Często sprzątam po "wentkarzach". I jak widzę te za przeproszeniem porozp...lane krzaki, połamane pół młodego drzewa dla dwóch podpórek, które w większości wypadków nie pozostają wbite w ziemie i nie puszczą listków jak to napisałeś, to się pytam, czy w takim stanie ten wandal zastał to stanowisko jak na nie przyszedł? A przecież umie wykorzystać to co daje natura, przecież nie nosi kupionych w sklepie sztyc... Przytoczę ci taki przykład. Jest sobie park krajobrazowy. Jest w tym parku krajobrazowym las, w którym na ziemię spada gałąź złamana wiatrem, piorunem whatever. Czy zabierając tę gałąź niszczę naturę? Przecieżto byłą sucha gałąź a ja ją wziąłem już z ziemi żeby rozpalić ognisko. Wielu z nas odpowie, no skąd, nie niszczymy, przecież natura już wyeliminowała tę gałąź a my wręcz nawet trochę posprzątaliśmy w lesie. Cóż za mylne stwierdzenie. Otóż naruszamy bezpowrotnie cykl życia tego kawałka lasu. Ta gałąź siłami natury została przeznaczona do rozkładu, do wzbogacenia poszycia runa leśnego, do zamienienia się w pruchno, które zatrzyma wilgoć i da doskonał podłoże pod różnego rodzaju mchy i inne roślinności. Na pewno siły natury nie miały w zamiarze złamać tej gałęzi tylko po to, żebym mógł ją spalić w ognisku. Dlatego w parkach krajobrazowych jest całkowity zakaz wynoszenia drewna z lasu i bardzo dobrze, bo znając nasze społeczeństwo, takich gałęzi zrobiło by się mnóstwo i szybko las by sie zmienił bezpowrotnie lub całkiem znikł. Dlatego jednak jestem za tym, żeby każdy najbardziej biedny wędkarz, który ciuła na opłacenie karty itp odmówił sobie w roku tych 6-7 piw albo 0,7 wódeczki i kupił te zasrane sztyce a nie rwał i łamał czy dewastował w inny sposób brzeg. Najlepsi są "wędkarze - sklerotycy". Siedzi jeden z drugim na stanowiskach obok siebie i "łowią". Łacina leci jak z kasety ESKK. Drą się przy tym niemiłosiernie. W końcu po kilku godzinach zwijają się do domów bo ciemno już a i tak nic nie bierze. Rano ci sami delikwenci wracają, zaczynają standardowo od rzucania się w chaszcze po podpórki łamią kolejne kilka fajnei zapowiadających się krzewów lub drzew (nici z łaskawego cienia za kilka lat i będzie słoneczko przypiekać zady). Rozstawiają się w końcu po tej nierównej walce i zaczynają komentarz: 'Zobacz kolego jakie chamstwo. wczoraj tu byliśmy a dzisiaj taki chlew ktos zostawił. Pewnie w noc ktoś tu był. Co za ludzie żeby nie posprzątać po sobie" - to wersja light, po tłumaczeniu z łaciny na polski. Tylko w międzyczasie nikogo tam nie było i chamstwo zapomniało, że się schlało prawie w trupa i ledwo sprzęt pozbierało i pozostawiło taki syf, że w dziw bierze, że mieli gdzie się porozkładać na następny dzień. Oczywiście cały komentarz utrwalany jest ponownie za pomocą dużych ilości napojów rozluźniających i sytuacja się powtarza. Na trzeci dzień już nie przyszli bo to poniedziałek był ale syf zostawili trzy razy większy niż za pierwszym razem. Jeden nawet portki zostawił bo współtowarzysz zadzwonił po kogoś i ten bez portek został wrzucony do samochodu bez tej części garderoby.
Ale po co ja to piszę skoro sklasyfikowałeś między innynmi mnie, jako noszącego podpórki ze sobą jako kogoś, kto nie umie wykorzystać darów natury nie niszcząc jej.

Pozdrawiam mimo wszystko
Sklasyfikowany, nieumiejący czerpać z natury bez jej dewastacji Warun

[2010-06-09 23:34]

Tak jest po jak do produkcji takiej plastikowej podpórki zatruje się 10 gęsi to ok bo nikt nie widział ale pióro wyjęte z dupy gęsiej to już wchodzenie naturze w paradę. Sarkazm w twojej wypowiedzi masz rację widoczny ale sensu za to brak. Dla mnie możesz nosić na łowisko tonę plastiku o wartości 10000PLN a możesz też iść z krzesłem i batem. Pozwól tylko Człowiecze, że ja zadecyduję o co wędki oprę. A to że lubię jak mi wszystko współgra z naturą to i spławik z gęsiego pióra niekiedy stosuję. Nie muszę zrazu naszarpać rekordów. Chodzę bo lubię a podpórki z patyka są lepsze niż sklepowe bo w oczy nie kolą swoją sztucznością. Zastanowię się jeszcze nad tym ciosanym krzesełkiem.
[2010-06-09 23:36]

Z drugiej części Twojej wypowiedzi wnioskuję, że dbasz o przyrodę i to mi się podoba. Jednak nie każdy kto idzie na łowisko bez podpórek łamie gałęzie czy dewastuje linię brzegową. Ja potrafię na łowisku zadbać o porządek i cieszy mnie że Ty też. Pozdrawiam Cię nieumiejący czerpać z natury bez jej dewastacji Warunie. [2010-06-10 00:08]

warun

Tak jest po jak do produkcji takiej plastikowej podpórki zatruje się 10 gęsi to ok bo nikt nie widział ale pióro wyjęte z dupy gęsiej to już wchodzenie naturze w paradę. Sarkazm w twojej wypowiedzi masz rację widoczny ale sensu za to brak. Dla mnie możesz nosić na łowisko tonę plastiku o wartości 10000PLN a możesz też iść z krzesłem i batem. Pozwól tylko Człowiecze, że ja zadecyduję o co wędki oprę. A to że lubię jak mi wszystko współgra z naturą to i spławik z gęsiego pióra niekiedy stosuję. Nie muszę zrazu naszarpać rekordów. Chodzę bo lubię a podpórki z patyka są lepsze niż sklepowe bo w oczy nie kolą swoją sztucznością. Zastanowię się jeszcze nad tym ciosanym krzesełkiem.

Ale ja nie napisałem, że ok, ale z drugiej strony na leszczynę też nie łowisz. Jest natomiast mała subtelna różnica. Ja tę sztycę przy której produkcji zatrułem 10 gęsi wykorzystam mam nadzieję kilkaset razy, ty swoją podpórkę raz, może dwa jak przypadek da. Chwała Ci za to, że sam nie rzucasz się na chaszcze jak opisani przeze mnie powyżej delikwenci sklerotycy. Z tym, że takich jak ty, czy my, mimo, że stosuję sztyce za 5 zł w ilości 4 i mam na sumieniu 40 gęsi, jest niewielu albo stosunkowo niewielu. Jak któryś z kolegów zauważył, korzystasz z już ułamanych, leżących przy brzegu, ale skad one się tam wzięły? W większości przypadków to pozostałosci po tych delikwentach. Jakby wszyscy tak postępowali jak my, to byś tych widełek naturalnych tam raczej nie znalazł, a przynajmniej niełatwo. Dlatego uważam, że takie przypadki wandalizmu powinny myć zabronione. Przyznaj szczerze, czy przyjemnie Ci jest siedzieć nad brzegiem jak 1,5-2 metry za plecami masz połamane krzewy czy drzewa? Mi jakoś się to kojarzy źle i nie lubię tego tak jak syfu pozostawionego przez wędkarzy czy innych niestety biwakowiczów.
Z jednej strony rozumiem cię, że nie chcesz widzieć przed sobą plastikowych produktów cywilizacji, ale jak napisałem na początku, na leszczynę nie łowisz (tak przypuszczam) a więcej jest cywilizacji i sztuczności w wędce, superzaawansowanym technologicznie kręciole czy żyłce lub plecionce, którą na nim masz nawiniętą więc wydaje mi się, że ta podpórka to tylko promil cywilizacyjnej sztuczności wędkarskiej.

Nie chcę się wdawać w polemikę bo mam wrażenie że stoimy po tej samej stronie barykady, więc szczerze powiem podnoś, łam, kupuj, spawaj, muruj czy co tam chcesz. Najważniejsze, żeby jak najmniej ingerować w środowisko bo niestety z opóźnieniem, ale jak to mówi mój znajomy: "Jak jest akcja, to musi być reakcja".

Pozdrawiam
Warun
[2010-06-10 00:39]

warun

Z tym, że takich jak ty, czy my, mimo, że stosuję sztyce za 5 zł w ilości 4 i mam na sumieniu 40 gęsi, jest niewielu albo stosunkowo niewielu.


Źle to sformułowałem. Mam nadzieję, że jest wielu, niemniej jednak wspomnianych delikwentów jest niestety niemało.

Pozdrawiam ponownie.
Warun
[2010-06-10 00:43]

@Warun, popieram Cie w całej rozciągłości. Nie rozumiem, jak w XXI wieku, można twierdzić, że cokolwiek "kłuje" w oczy swoją sztucznością. W erze sztucznego żarcia, klonowanych stworzeń, aut na prąd, elektronicznych fajek i gumowych-dmuchanych "żon", mówimy o sztucznościach? Wolne żarty. Rozumiem  ekologiczne podejście do pewnych dziedzin naszego życia, ALE nie rozumiem tylko, jak sie ma ekologia do niszczenia drzew i krzewów w celu pozyskania, a następnie wyrzucenia jednej czy dwóch gałązek. Wolę widok sztucznej podpórki, niż drzewka, które kiedyś dawało cień, a dziś wygląda jak po pożarze i ataku "kombajnu do zbierania kur po wioskach". Sztuczne podpórki użyję i wbiję rzeczywiście wiele razy, nie wiem 400, może więcej, a "patykowe" może 2, 4 razy i będę łamał kolejne, lub liczył na to, że znajdę już wcześniej przez kogoś połamane i będę dumny z ekologicznego podejścia do wędkarstwa. Helouuuuuu ! Ekologia? Gdzie? Jakoś sie głowię i głowię i nie przychodzi mi do głowy żadna rzecz, żaden przedmiot w sklepie wędkarskim, który NIE JEST SZTUCZNY. Nawet robale są z hodowli sztucznych, a sprzedawane są na tony, nawet zadeklarowanym ekologom. Ze świecą szukać wędkarza, który do zanęcania nie użyje ani jednego sztucznego dodatku, nie trzymającego w dłoni sztucznego wędziska, siedzącego na sztucznym krzesełku, mającego na dupie sztuczne dzianiny, palącego sztucznego papierocha i dzwoniąc do żony z komórki (sztucznej) chwali swe ekologiczne podejście do życia, bo dwie wędki z włókna węglowego oparte ma na "gałązkowych" podpórkach, jednej świeżo złamanej z młodego drzewka, a drugiej znalezionej, bo wcześniej ktoś złamał. Gdzie sens, gdzie logika. A poruszając kwestie Ekologów, to gdzie Ci ludzie sa teraz, kiedy giną setki tysięcy ryb na zalanych terenach?! Za żabki, muszki, ślimaczki i jaszczurki na Rospudzie, to do drzew sie przykuwali, a teraz jakoś nie słychać wrzawy jak tyle ryb ginie również z rąk człowieka. Znowu polityka? [2010-06-10 06:54]

Mastiff,
Na zalanych terenach ludzie na prawdę mają co robić i na pewno nie jest to ratowanie karpi hodowlanych, uwierz mi. I nie jest to polityka tylko zwyczajna walka o przetrwanie.
[2010-06-10 07:31]

@Verdad,

Jesli dobrze sie orientujesz na mapie, to ja właśnie mieszkam na zalanych terenach. I wiem mniej więcej kto, gdzie i co robi. Więc nie musisz mnie o tym zapewniać. W 97 roku czynnie uczestniczyłem w ratowaniu i niwelowaniu skutków powodzi, nawet własnej rodzinie nad Odrą i widziałem z bliska kto zyskuje, a kto podnosi swoją popularność i jakimi sposobami. A wyłapywanie ryb i wpuszczanie do rzek, również jest formą pomocy tym ludziom, bo zdechłe ryby leżące setkami w niedalekich sąsiedztwach ich domów, wiadomo jaki przyniosą skutek, a upały zaczęły sie już okrutne. Ekologa nie widziałem tam na oczy, polityków CAŁE STADA.  Akurat wedkarze z kół w naszych rejonach nie dotkniętych zalaniami jeżdżą nad Odrę łowić ryby i w czynach społecznych wykonują różne prace na łowiskach, a ekolodzy podnoszą wrzawę jak trzeba chronić nietoperze w bunkrach w Międzyrzeckim Rejonie Umocnionym, albo bronią wilków zagryzających stada w hodowlach Danieli i Muflonów, czy krowy na pastwiskach, albo bobry podkopujące wały na Odrze, Wiśle, Warcie i nie tylko. A jeśli chodzi o ryby duszące się w kałużach  na łąkach po schodzącej Odrze, to nikt z tym nic nie robi, albo przynajmniej o tym nie słychać w żadnych mediach, ekolodzy zwłaszcza, milczą. Teraz media mają kandydatów do koryta na swoich szpaltach i antenach. Za co byś sie nie zabrał w tym kraju, to zawsze otrzesz sie o jakąś gałąź polityki. Włącz tv, radio, albo otwórz gazetę, i zobacz czego i kogo w tej tragedii powodzi jest wiecej. A ekologów zero. 

[2010-06-10 08:51]

Waldi Fish

Niestety, muszę się zgodzić tym razem z Twoją opinią.
[2010-06-10 20:38]