Zaloguj się do konta

Przechowywanie ryb

utworzono: 2009/12/04 11:36
pawelz

Pisze ten watek po przeczytaniu artykulu o C&R w tym portalu, a takze z czystej ciekawosci. Nie mam wsrod znajomych wielu wedkarzy lowiacych metoda gruntowa. A wiem ze tutaj jest ich wielu. Zauwazylem ze duza liczba, wrecz wiekszosc gruntowcow, a zwlaszcza lowiacy na tyczki czy baty (nie chce nikogo urazic, to moje subiektywne zdanie wynikajace z obserwacji) targa ze soba dlugie siatki do ktorych wzuca zlowione ryby. Po czym po zakonczonym lowieniu targa wszystko na brzeg. Oglada po czym wysypuje do wody.
Moje pytanie - Czemu ???. Jesli chcemy zabrac rybe do domu, dajemy jej w leb, zawijamy w sciereczke i do plecaka czy innej torby. Jesli mamy zamiar siedziec dluzej nad woda i obawiamy sie ze mieso moze sie zepsuc, wtedy do siatki, ale tylko po to zeby ja potem zabic. Jesli nie mam ochoty zabrac danej ryby, to po prostu ja wypuszczam, zachowujac wszelkie mozliwe srodki, aby dac jej szanse na przezycie. Chociazby zgodnie z tym co napisano w artykule:
Złów i wypuść - fakty i mity o wypuszczaniu ryb.
Natomiast do refleksji sklonil mnie widok jaki zaobserwowalem niejednokrotnie po wypuszczeniu ryb z takiej siatki do wody. Wkolo masa lusek, a niezadko marwe rybki przy brzegu. Jak to sie ma do artykulu ktory przytoczylem powyzej ?.
I nie chce tu nikogo pietnowac, czy wyzywac od klusoli, mordercow itp. Po prostu ciekawi mnie motyw dla ktorego tak wedkarze postepuja. Moj szwagier do niedawna lowil w ten sposob. Jak zapytalem go czemu tak robi, odpowiedzial, ze chce zobaczyc ile zlowil, a poza tym ryby przeciez wypuscil. Niestety nie przekonala go moja argumentacja ze czesc z nich na 100% nie przezyje takiego traktowania. Coz, prawa nie lamie.
[2009-12-04 11:36]

No i to jest temat, dzięki któremu może Kolega zjednać sobie kilku przyjaciół na tym portalu. Ja sam głównie łowię metodami gruntowymi i spławikowymi. Nie należę tez do grupy ortodoksyjnych niekili. Lubie jeść złowione ryby, a co za tym idzie muszę je jakoś przechowywać. Tak więc też targam nad wodę ogromną siatę. Jest ona ogromna właśnie z tego powodu, by ryby w niej miały jak najwięcej przestrzeni. Zawsze szukam miejsca na siatkę w taki sposób, by była jak najgłębiej zanurzona, bo co po wielkiej siacie, jeśli ma wisieć w wodzie tylko jednym segmentem. Zawsze jest to miejsce zacienione, by zmniejszyć oddziaływanie promieni słonecznych na ofiary połowu. Następna sprawą jest fakt, że ryby które wypuszczam, staram się wyhaczać nie wyjmując ich z wody i czynie tak (choć to nieraz karkołomne) jeśli tylko warunki łowiska mi na to pozwalają. Natomiast ryby które mam zamiar zabrać do domu, trafiają do siatki. Nie jest dobrym pomysłem zawijanie i chowanie ryb do torby, ponieważ w niektórych okolicznościach może nam to zostać poczytane jako nieetyczne zachowanie i łamanie regulaminu. Cała więc sztuka polega na tym, by do siatki trafiały tylko ryby które są przeznaczone do konsumpcji, a dodatkowo by dobrze określić ilość sztuk, które można przetrzymywać bezpiecznie. Uważam, że nie ma potrzeby pchać do siaty Bóg wie ile ryb, bo zabieranie ryb z łowiska ma być dopełnieniem tego wspaniałego hobby, a nie masową utylizacją. Zatem człowiek rozumny, zawsze będzie w siatce miał tyle ryb, by zadowoliło to jego ego, a jednocześnie by ryby te nie cierpiały zbyt mocno. Ponadto uważam, że zabić na łowisku przed zakończeniem wędkowania można tylko tę rybę, którą chcemy sobie ugrillować, czy upiec na ogniu. Rozumny wędkarz nie będzie przy tej okazji naciągał limitów (chyba się wyraziłem jasno). Kiedy mam zamiar opuścić łowisko, zabijam ryby które były w siatce i raczej w nieoczyszczonej postaci zabieram je w wiaderku do domu. Jeśli zaś czyszczę rybę nad wodą, za pomocą saperki kopie dołek, do którego trafiają pozostałości po patroszeniu i czyszczeniu ofiary. Nie robię fotek złowionym rybom, ponieważ mam świadomość, że ryba wyjęta z wody, odczuwa wizytę we wrogim środowisku tak samo, jak człowiek któremu ktoś przytrzyma głowę pod wodą wbrew jego woli. Aczkolwiek nie jestem wrogiem ludzi którzy lubią zachować na zdjęciu swoje sukcesy. Myślę ze mam zdrowe podejście do opisanego przez Kolegę problemu.

Myślę też, że w taki sposób możemy podyskutować pomimo różnic wiekowych i poglądowych. [2009-12-04 18:02]

pawelz
Rzadko kiedy się z Tobą zgadzam ale to jest jedna z takich sytuacji kiedy popieram to co napisałeś. Co masz wypuścić wypuść od razu. Tylko ciekawe co na to sportowcy? [2009-12-04 18:44]

Jednak trwoga mnie ogarnia. Jeśli tylko pojawia się normalny, wędkarski temat, ludzie wala tu drzwiami i oknami. Widać lepiej jest gdy się bierzemy za ryje, bo wtedy frekwencja jest większa. Zauważyłem to nie po raz pierwszy i mi sie to coraz mniej podoba. [2009-12-04 18:48]

pisaq

Popieram przedmówcę.
Może właśnie dlatego, że głównie spinninguje - uważam, że rybę którą mamy zamiar zabrać powinniśmy uśmiercić - to że chcemy ją zabić i zjeść nie oznacza, że powinniśmy ją męczyć.
Tak jak powiedział GHOSTMIR:
W przypadku łowienia "stacjonarnego" do przechowywania większej ilości ryb powinna być użyta duża siatka i powinna być ona zanurzona jak najbardziej.
Jaki jest sens zabierania siatki wielkości jelcza skoro udostępnimy rybom tylko
niewielki jej kawałek?


Kiedyś umieściłem tutaj zdjęcie sporej ilości ryb (leszcze, płocie, żaden drobiazg, ale też nie okazy) w niewielkiej siatce... ale doszedłem do wniosku, że takie postępowanie to błąd i zdjęcie usunąłem, a samej siatki już nie używam tak często. Ot jeśli mam jedną średnią rybkę to wrzucam do siatki bo dalsze wyniki wędkowania zdecydują o jej losie. Jeżeli złowię jeszcze jedną czy dwie to zabiorę, jeżeli nie złapię nic wartego uwagi to zwracam jej wolność.
Gdy 3-4 ryby pływają w siatce, mogę i chcę jeszcze łowić i wiem, że więcej ryb nikt w domu nie zje to siatkę zamykam, sprawdzam czy wszystkie ryby żyją, a wszystkie złowione później od razu wypuszczam. Do tego u nas w katowickim ZW obowiązuje zakaz podmiany ryb złowionych i przetrzymywanych w siatkach.

Tym sposobem ryba - mimo, że zniewolona - ma sporo miejsca dla siebie w siatce, może pływać i oddychać swobodnie.

Kolega GHOSTMIR napisał, że dzieki temu tematowi Kolega może zyskać przyjaciół - to prawda, ale może też Kolega zyskać wielu wrogów.
Wielu wędkarzy nie widzi nic złego w przetrzymywaniu 3kg drobiazgu w jednym... zapomniałem jak to się nazywa, ale przypomina to durszlak i jest wielkości kapelusza...

Wypuszczenie wszystkich złowionych ryb jest traktowane jako "nie-zabicie" żadnej z nich, a fakt, że pewna część z nich "pływa do góry brzuchem" jest ignorowany.

Generalnie uważam, że idea siatki jest OK. Ale każda ryba powinna mieć na tyle miejsca aby móc się kawałek przepłynąć, pokręcić, poruszać i oddychać.
Niestety niektórzy używają siatki tylko po to, aby ściśnięte ryby mogły być "zamoczone", a fakt, że nie mają jak się odwrócić nie ma znaczenia.

Przepraszam za chaos w mojej wypowiedzi, wypiłem za dużo kawy, mam milion myśli na sekundę.

Pozdrawiam [2009-12-04 18:52]

Wrogów Drogi pisaq nie można sobie napytać poruszając taki temat. Jeśli ktoś się obrazi, to będzie wart tyle ile zeszłoroczny śnieg. [2009-12-04 19:01]

Ach jaki tam zaraz chaos pisaqu. Ta kawa dobrze Tobie robi ha ha. Ja osobiscie woże ze sobą dwie siatki. Jedną mniejszą, drugą większą ot taka 2,4m. Jak bawię się płotkami lub mniejszymi rybkami to używam tej większej aby rybki miały się dobrze. Jak łowię karpie lub szczupaki to używam tej mniejszej 1,2m.- do niej wkładam ze dwie złowione większe ryby. A więc wszystko zależy od tego na jakie ryby danego dnia poluję. Jestem bardzo sentymentalny do swojego sprzęcicha i w zasadzie zabieram na ryby wszystko co mam. Dlatego niekiedy mój wysłużony ogar z silnlkiem jawki ma problemy. Pozdrawiam;) [2009-12-04 19:11]

szczerze powiem tez tak robie, że wszystko do siatki. mam siatke 3 m długa i 80 cm szeroka. i zawsze wszystko ładuje co jest w wymiarze. potem na wage i spowrotem. ale dlaczego to nie wiem. trzeba to zmienić. super dyskusja [2009-12-04 19:27]

pisaq

Ryzel:
Ogar z silnikiem jawki? :D To chyba Cię kiedyś nad Kozłową widziałem :D Na wale od strony Piekar. Tak mi się wydawało, że Cie kojarze :D
Ja miałem klasycznego Ogara 205 jeszcze po dziadku :> Ale silnik zatarłem :/
Miał jeszcze jednego rometa, ale 2-biegowego, rysia, komara i jawkę - pasjonat motorowerów i wędkarstwa ^^
Wiatr we włosach, komary w zębach - to jest to :D
Na następny sezon muszę zaopatrzyć się w taką wielką siatkę.
Nie lubię jak ktoś trzyma ryby jakby były już konserwą.
Kurde, jak teraz przyjdzie mi silnik to na Kozłową corsą się nie zbiorę :D

Ghostmir:
Wiesz, że ten temat jest nieco kontrowersyjny. O wojnę nietrudno.
Z resztą tutaj są ludzie o różnych poglądach - jak to w życiu - żeby wywołać wojnę nie trzeba wcale prowokować czy ubliżać...
Wystarczy mieć swoje zdanie i go bronić... [2009-12-04 19:33]

slawomir66

Wędkując zabieram zawsze wyczynową siatkę o długości 3 metry i średnicy 60 cm. Jest ona wykonana z miękkiej tkaniny. Na ogół wkładam ryby, które zabieram inne do wody bez zbytecznego przetrzymywania. Gdy wracam do domu oczywiście ryby są uśmiercane i w lnianą szmatkę.
Odniosę się do komentarza Ja1kuba odnośnie sportowego wędkowania. Otóż biorąc udział w zawodach decydujemy sami, że ryby złowione musimy przechowywać w siatce żeby później komisja mogła je zważyć i podać wyniki. Inaczej jest np podczas zawodów muchowych czy spinningowych na żywej rybie. Wtedy ryba złowiona jest mierzona przez sędziego i wraca zaraz do wody. Może bardziej humanitarne. [2009-12-04 19:53]

Czyli decydując się na udział w zawodach decydujemy się na zadawanie powolnej śmierci w męczarniach części ryb. [2009-12-04 20:07]

Swoją drogą zachęcam do przeczytania tego artykułu o ZiW, jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił;

Złów i wypuść - fakty i mity o wypuszczaniu ryb [2009-12-04 20:11]

pisaq

Ale nie gloryfikujmy tak zawodów spinningowych czy muchowych.
Jak wiadomo to właśnie zawody w tych metodach odbywają się też na "bitej rybie".
Fakt, że bitej po złowieniu, ale to i tak strata dla wody.
To nie można zakupić siatki o poważnie zawyżonych parametrach?
Ot na 5kilo rybek siatka jak na suma, dobrze ją zanurzyć, dobrze zamocować i można łowić.

Sam będę chciał zaproponować na zebraniu Koła taki bajer, żeby w przypadku niektórych (większych) ryb można było zadzwonić po sędziego, aby rybę zważyć, zaliczyć punkty i wypuścić. Wiadomo, że 60cm karp obok 20cm leszczy nawet w dużej siatce to dyskomfort dla tych leszczy.
Nawet jak nie przejdzie to i tak mam zamiar o tym powiedzieć, chyba mnie nikt nie zlinczuje. [2009-12-04 20:12]

slawomir66

Ja1kuba takie są zasady w zawodach spławikowych. Czy to są męczarnie kwestia podejścia. Jak pisałem w tej chwili są siatki w takich wymiarach i z takich materiałów. Można dyskutować czy to etyczne czy nie. Na dzisiaj nikt tego nie zabrania tak wiec co nie zabronione jest dopuszczalne.
pisaq co do zawodów muchowych i spinningowych owszem są również zawody w których uśmierca się ryby. Ale w tych zawodach dąży się do zawodów na żywej rybie. Problem jest taki, że w tym przypadku zawodnik musi mieć przypisanego jednego sędziego, który chodzi za zawodnikiem krok w krok a na łodzi siedzi zawodnik + sędzia. [2009-12-04 20:33]

Kiedyś kiedy jeszcze nikt prawa nie wymyślił wtedy nic nie było zabronione czyli spokojnie można było kraść i zabijać?. To, że coś nie jest zabronione nie znaczy, że jest dobre. Po to ludzie się uczą i mają rozumy aby prawo zmieniać i eliminować złe zachowania [2009-12-04 20:43]

slawomir66

Zmieniaj świat należy do odważnych. [2009-12-04 20:47]

Witam. Temat bardzo ciekawy, mam nadzieję, że wypowie się w nim więcej kolegów. Jeśli chodzi o mnie, to praktycznie zrezygnowałem z używania siatki, poza małymi wyjątkami. Wiąże się to raczej z przyjętym przeze mnie stylem wędkowania, niż z przekonaniami, co do wypuszczania ryb. Mam ostatnio bardzo mało czasu na wędkowanie i w dodatku łowię na bardzo różnych wodach, tam gdzie akurat mnie "zastanie czas wolny". Otóż jeśli mam możliwość tylko krótkiego jednorazowego wypadu, nie zabieram siatki, bo po rekonesansie i tak rybki wracają do wody, chyba że trafi mi się jakaś wyjątkowo smaczna. Przy dłuższych wypadach nastawiam się na konkretny gatunek i wtedy też nie zabieram siatki, bo w grę wchodzą tylko "egzemplarze" albo do zabrania, albo do wypuszczenia. Pierwsze są zbyt duże by je trzymać w siatce, drugie odpinam już w wodzie(pisałem już kiedyś dlaczego tak mało zdjęć rybek jest na moim blogu). Kiedy więc zabieram siatkę? Z siatką jeżdżę wtedy, gdy łowię płoć i leszcze przeznaczone na patelnię. Wkładam je do siatki z dwóch powodów: selekcjonuję je pod względem przydatności i wymieniam w siatce w trakcie łowienia i nie lubię płoci zbyt długo trzymanej po uśmierceniu, a wybranie wystarczającej ilości zajmuje trochę czasu - dlatego wolę je trzymać w obszernej i długiej siatce. Siatkę również zabieram łowiąc rybki przeznaczone jako przynęta na drapieżniki, również dla selekcji, bo przeważnie łowię i tak na martwe lub filety.
Ostatnim przypadkiem użycia siatki są zawody w moim kole, na które jeżdżę, aby spotkać się z kolegami, a że regulamin wymaga siatki, więc ją zabieram.
Jeśli już padł temat zawody - nie do końca zgodzę się z opiniami o zawodnikach, jakoby uśmiercanie wielkiej ilości drobnicy były wyłącznie ich domeną. Moim zdaniem wszystko zależy od człowieka - wędkarza i jego podejścia. Miałem okazję w swojej karierze posmakować sportu wyczynowego i niestety nie zauważyłem różnicy w przyczynianiu się do uśmiercania rybek. Ci którzy podchodzili do ryby, jak do przedmiotu na w zwykłym wędkowaniu, tak samo traktowali ją na zawodach i odwrotnie( jak zauważył autor wątku) spotykam sporo wędkarzy którzy na codzień oddają wodzie kilogramy martwej drobnicy. Szczerze przyznam, że kilka moich pucharów nie pozbawiło życia więcej niż kilka rybek, które i tak się nie zmarnowały, bo trafiły na patelnię( a kto mi zabroni zabrać limit?). Dlatego właśnie nie dzielę wędkarzy na zawodników i innych, ale na tych którzy traktują rybę jak przyjaciela(a przynajmniej zwierzę) i na takich nie odróżniających ryby od zakupów w sklepie. [2009-12-04 21:13]

To pewne, że wśród wędkarzy , którzy nie startują w zawodach są tacy co więcej szkody narobią niż kilku zawodników na raz. Nie zmienia to faktu, że zawodnicy nawet gdyby chcieli wszystkim rybom dogodzić tak aby przeżyły to muszą je wkładać do siatek i to na czas. Potem wyjmować taką siatkę i ważyć a ryby się męczą. Wędkarz amator ma wybór a zawodowiec nie. [2009-12-04 21:21]

pisaq

Jakiś czas temu założyłem podobny temat. Chodziło o transport ryb drapieżnych podczas wędkowania z łódki. Jesteśmy sami, złowiliśmy okaz, chcemy zgłosić rekord, ale wiemy, że to oznacza długą i męczącą drogę do przebycia ze szczupakiem na agrafce...
Odpowiedź moja i - co mnie cieszy - większości Kolegów była mniej więcej taka:
Olać medal :)
Gdybym chciał zdobywać medale to zostałbym skoczkiem narciarskim :D [2009-12-04 21:58]

No .... ciekawe. Normalna wymiana zdań. Cieszy. [2009-12-04 22:07]

Kuba, jednak nie do końca się zgodzę z tym że wędkarz wyczynowy nie ma wyboru. Jeśli jest wart swego miana - wie jak wygrać zawody nie tylko drobnicą, a tak na marginesie w sporcie wiele się zmieniło i coraz częściej zwycięża technika, przygotowanie w łowieniu grubej ryby zamiast uklei, na dodatek ogromne ilości zanęty to też już tylko cecha słabo przygotowanych i początkujących zawodników. Bywam na zawodach wysokiej rangi, również międzynarodowych i wierz mi sam jestem mocno zaskoczony ;-) [2009-12-04 22:07]

Kolego Tinca. Mam wielki szacun dla Kolegi. Tylko że zawsze o wynikach zawodów decyduje ilość. I tego nie pokonamy. [2009-12-04 22:21]

MYQ79

Drodzy Koledzy bardzo ciekawy temat moim zdaniem i może warto propagować wśród naszych znaojomych zachowania o jakich było wczesniej powiedziane (napisane). Mianowicie chodzi mi o usmiercanie jak najszybsze ryb które chcemy zabrać do domu z celu konumpcji bądź przchowywanie ich w odpowiednich warunkach...Jeśłi nie chcemy rybek zabierać zwróćmy im wolność jak najszybciej i ja jestem zdecydowanym zwolennikiem takich zachowań i propagowania ich wśród kolegów wędkarzy..

Jeśłi chodzi o moją skromną osobę wybierając się nad wodę nigdy nei ma ze sobą siatki... wynika to z dwóch powodów:
- nie posiadam takowej :)
- nie była mi jak narazie potrzebna...

po pierwsze wychodzę z założenia że nie chcę zabierać ryb do domu(przynajmniej narazie)... wiem natomiast że jeśłi złowię szczupaczka na którego będę miał ochote to uśmiercę go bezzwłocznie nad wodą i na ym zakończę swą wyprawę wracając do domu...

wybierając się na ryby wiem na co robię zasiadkę, czego szukam i czy chcę zabrać do domu czy nie.. jeśłi nie to nie bawię się w przetrzymywanie ryb w siatce (chćby była największa na świecie)

Mam nadzieję że nie zakręciłem zbyt mocno i każdy wyciągnie z mojego posta to co chciałem przekazać ;)
pozdrawiam wszystkich wędkarzy szanujących swe zdobycze... [2009-12-04 22:21]

Ja międzynarodowych nawet w telewizji nie widziałem:) Ale skoro Ty byłeś i twierdzisz, że zmienia się na lepsze to ja Tobie wierzę. [2009-12-04 22:21]

pisaq

A tu się z Kolegą nie zgodzę! :O Szok :D
U nas w Kole na zawodach zawsze wygrywał chłopak łowiący drobnicę na bata, ale wprowadzili minimalny wymiar każdej ryby - 15cm i teraz już takich wysokich lokat nie zajmuje :)
A przepisał się do nas pewien karpiarz, który zawstydził wszystkich ciągnących rybki na baciki, odległościóweczki itp bo złowił na zawodach nocnych karpia 4,5kg.
Raz a porządnie.
Jeszcze dobił leszczem i pierwsze miejsce - oczywiście zasłużone :)
Sam jak idę na zawody Koła to przede wszystkim po to aby spotkać się z Kolegami.
To dobry czas i miejsce na nauczenie się czegoś ciekawego.
Koledzy zawsze służą radą i pomocą. Tak samo Prezes i Zarząd, na zawodach rozwieją każde wątpliwości dotyczące regulaminu, opłat itp.
Można połapać, pogadać, pośmiać się, piwko wypić - jest fajnie.
Ale jeżeli chodzi o ryby to zawsze nastawiam się na jakość - nie na ilość.
Zarzucam wędki na sporą rybkę... może kiedyś to ja zawstydzę wszystkich :) [2009-12-04 22:38]

Zgodzę się, że zawody wysokiej rangi są coraz bardziej obłożone przepisami i w wielu przypadkach można mówić o poprawie zasad etyki. Jednak nie zapominajmy, że zawody na poziomie regionu, kraju, międzynarodowe, stanowią jedynie niewielki procent wszystkich imprez sportowych. Większość imprez to zawody lokalne, na poziomie koła, gminy, rejonu, gdzie w znakomitej większości liczy się tylko wpisowe i uczestnictwo, a zasady są spychane na dalszy plan.
Obserwowałem wiele takich imprez i moje spostrzeżenia nie napawają mnie optymizmem. Dodatkowo nie podobają mi się środki chemiczne i bio-środki wspomagające "apetyt" u ryb. Wtajemniczeni wiedzą o czym mówię.
I wcale mi nigdy nie chodziło o obrażanie zawodników, a tylko o wskazanie pewnych anomalii. Niestety w większości przypadków kończyło się zawsze kłótnią, ponieważ zawodnicy nie dopuszczają do świadomości, jaki te środki mają wpływ na kondycję ryb.
[2009-12-05 10:19]