Zaloguj się do konta

Połów na żywca w regulaminie

utworzono: 2011/10/28 08:21
mbogdan

W dziale IV część 3 punkt 3.11 jest przepis zabraniający wprowadzać do wód ryby przeznaczonej na przynętę, jeśli nie pochodzi z wody w której jest połów.
W związku z tym mam pytanie: czy rybę która jest przynętą, jest zapięta na haczyku czy też kotwicy można uznać zarybę wprowadzaną do wody. Ryba ta ma bardzo małe szanse na przeżycie.
Pytam, bo spotkałem się na łowisku z interpretacją tego przepisu, że nie wolno łowić na żywca pochodzącego z innej wody. Myślę, że nie o taką interpretację chodziło ustawodawcy. Moim zdaniem jest to naginanie regulaminu.
[2011-10-28 08:21]

Jędrula

 

Spotkałeś się z taka interpretacją – czyli cały czas łowisz na rybki z innych jezior :)))))))))? Hehehehe , ja się spotkałem nawet z taką ''….na naszych wodach to się nie przyjęło'' – chodziło właśnie o przepis wspomniany przez Ciebie . Jednak to wcale nie znaczy , że ów przepis należy opacznie rozumieć . Jest tylko jedna interpretacja która jasno stanowi , że nie możesz łowić na ryby – żywce które pochodzą z innych jezior . I nie tylko chodzi o to , że żywiec ma małe szanse przeżycia po kilkugodzinnym przebywaniu na haku ale chodzi również o to , że rybka ta może przenieść do zbiornika groźne choroby czy pasożyty .

Według mnie , przepis ten jest niedopracowany i martwy jednak sama idea jest bardzo dobra dla nas wędkarzy i póki co musimy się stosować .

[2011-10-28 08:44]

89krzysztof

Niedługo nowy rok, będzie zmiana w regulaminie. Na powrót będzie można łowić na przyniesionego ze sobą żywca.
Bo ten przepis jest chory. Nie wyobrażam sobie jechać jakieś 50km na łowisko i dopiero potem próbować złapać żywca na podrywkę. A jak się nie uda to co ? Zwinąć manatki i uciekać do domu. Znowu 50km? C h o r e ...
[2011-10-28 09:44]

Gebczak

A co z żywcami zakupionymi w sklepie wędkarskim ogólnodostępnymi. Też nie pochodzą z danej ody na którą się wybieramy, to co tedy zachować paragon :). Dla mnie przepis dobry ale nie dopracowany- u nas nie ma szans bytu. [2011-10-28 10:10]

JaroDaw

A co z żywcami zakupionymi w sklepie wędkarskim ogólnodostępnymi. Też nie pochodzą z danej ody na którą się wybieramy, to co tedy zachować paragon :). Dla mnie przepis dobry ale nie dopracowany- u nas nie ma szans bytu.

Takich wedle obowiązujących przepisów stosować nie wolno, bo pochodzą ze sklepu, a nie z danego łowiska.   [2011-10-28 10:31]

Gebczak

No właśnie to wiem tylko dlaczego są  dostępne w sprzedaży? [2011-10-28 10:36]

89krzysztof

Przepis jak dla mnie dobry. A co jest w nim złego? Że chorą rybę możesz przewieźć i zasyfić zbiornik? Jak nie umiesz złowić żywca to nie łów na niego. Proste



Nie umiesz złowić ryby to nie łów ryb wcale. Proste... (chyba coś z głową masz głosząc takie teorie, albo po prostu taki internetowy kozak)

Jak świat światem ludzie łowili na żywca i nie zasyfiali zbiorników tak, jak robiły to fabryki i inne przedsiębiorstwa produkcyjne. Nagle teraz ekologiczne myślenie się odezwało w tych siedzących wyżej.
[2011-10-28 10:39]

JaroDaw

A tak między Bogiem a prawdą, po mimo słusznych intencji przepis jest bardzo krzywdzący dla wędkarzy. Ma on niby w teorii ograniczyć rozprzestrzenianie się chorób na inne zbiorniki wodne, a w rzeczywistości utrudnia, często skutecznie połów drapieżnika na "żywca" wędkarzom szanującym przepisy RAPR'u. Więc w praktyce Ci co traktują z przymrużeniem oka RAPR'u jak i UORŚL i tak wpuszczają sklepowe (niewiadomego pochodzenia) rybki, a ci co chcą być etyczni dostają po dupie. Wniosek: Ustawodawca ...... a sami go wyciągnijcie.. ;) [2011-10-28 10:46]

Jak dla mnie jest to przepis z założenia słuszny, acz całkowicie martwy i w praktyce nieegzekwowany. Nawet karaski sprzedawane w sklepach wędkarskich nie mają metryki urodzenia. Sprzedawca nawet jakby chciał nie jest w stanie przedstawić wędkarzom wiarygodnych informacji na temat tego, z jakiej konkretnie wody one pochodzą (lub inaczej mówiąc - w jakiej wodzie mogą być na wyłączność "użyte"). [2011-10-28 10:47]

A moim zdaniem drodzy koledzy, ten przepis ma racje bytu, ale jest niedopracowany i zbyt zawile i za prosto skonstruowany. Czy oglądaliście może wczoraj program "Sprawa dla reportera"? Był właśnie poruszony temat skażenia ryb na kilkudziesięciu hektarach lustra wody stawów rybnych. Facet dopuścił ileś tam rzekomo przebadanych (!) przez powiatowego lekarza weterynarii sztuk karpi, które w ciągu dwóch tygodni wykończyły mu 80% ryb w połączonych ze sobą stawach. Były to ryby z tego samego źródła, w którym brał je od lat. Jeden durny wirus wykończył mu rodzinny interes prowadzony od pokoleń. Pracę straciło kilkanaście osób, z dawniej wyławianych dwudziestu ton karpia, wyłowił tylko 2 tony, a reszta padniętych sztuk poszła do utylizacji. Ustawa nie przewiduje rekompensaty finansowej dla hodowcy ryb, jeśli nie jest to katastrofa ekologiczna, lub choroba tropikalna ryb. Facet jest bankrutem. Tylko dlatego, że wprowadził chore ryby do swoich stawów. Aha, jako że stawy są połączone, a w sąsiedztwie jest więcej innych hodowców ryb, to kilku sąsiadujących hodowców również potraciło swoje hodowle. A co do sprzedających karasie w sklepach, to nikt im tego nie zabroni, bo ludzie kupują u nich też te karaski do swoich stawików, oczek itd. I co kupiec zrobi z tymi rybkami, to sprzedawcy już nie obchodzi. A rybki te, kupują ze stawów hodowlanych, niby z certyfikatami i świadectwami ichtiologa, ale kupują tylko np. 30 szt. Resztę 300-500 szt i więcej kupują od domorosłych hodowców z ich oczek wodnych na działce, którzy jak się domyślacie papierków nie dają do rybek.. A żeby zakazić jakimś syfem cały staw, jezioro, czy inne łowisko, wystarczy tylko jedna chora rybka. A jak ktoś nie potrafi złowić żywca wędką, albo już nawet podrywką, to sorry ale powinien zmienić hobby na znaczki albo motylki, lub zabrać się za wędkowanie z większym zapałem i się tego nauczyć. [2011-10-28 11:21]

Woa-VooDoo

A moim zdaniem drodzy koledzy, ten przepis ma racje bytu, ale jest niedopracowany i zbyt zawile i za prosto skonstruowany. Czy oglądaliście może wczoraj program "Sprawa dla reportera"? Był właśnie poruszony temat skażenia ryb na kilkudziesięciu hektarach lustra wody stawów rybnych. Facet dopuścił ileś tam rzekomo przebadanych (!) przez powiatowego lekarza weterynarii sztuk karpi, które w ciągu dwóch tygodni wykończyły mu 80% ryb w połączonych ze sobą stawach. Były to ryby z tego samego źródła, w którym brał je od lat. Jeden durny wirus wykończył mu rodzinny interes prowadzony od pokoleń. Pracę straciło kilkanaście osób, z dawniej wyławianych dwudziestu ton karpia, wyłowił tylko 2 tony, a reszta padniętych sztuk poszła do utylizacji. Ustawa nie przewiduje rekompensaty finansowej dla hodowcy ryb, jeśli nie jest to katastrofa ekologiczna, lub choroba tropikalna ryb. Facet jest bankrutem. Tylko dlatego, że wprowadził chore ryby do swoich stawów. Aha, jako że stawy są połączone, a w sąsiedztwie jest więcej innych hodowców ryb, to kilku sąsiadujących hodowców również potraciło swoje hodowle. A co do sprzedających karasie w sklepach, to nikt im tego nie zabroni, bo ludzie kupują u nich też te karaski do swoich stawików, oczek itd. I co kupiec zrobi z tymi rybkami, to sprzedawcy już nie obchodzi. A rybki te, kupują ze stawów hodowlanych, niby z certyfikatami i świadectwami ichtiologa, ale kupują tylko np. 30 szt. Resztę 300-500 szt i więcej kupują od domorosłych hodowców z ich oczek wodnych na działce, którzy jak się domyślacie papierków nie dają do rybek.. A żeby zakazić jakimś syfem cały staw, jezioro, czy inne łowisko, wystarczy tylko jedna chora rybka. A jak ktoś nie potrafi złowić żywca wędką, albo już nawet podrywką, to sorry ale powinien zmienić hobby na znaczki albo motylki, lub zabrać się za wędkowanie z większym zapałem i się tego nauczyć.




Jadąc za  sandaczem nie potrzebuje 800 kg płoci z stawu hodowlanego a zaledwie 4 sztuki które po nałożeniu na kotwicę nie mają szansy przeżycia , więc szkodę którą wyrządzam jest znikoma, zresztą nigdy nie słyszałem aby ktoś zniszczył jezioro bo wypuścił karaśka zdjętego z haczyka .
Ten punkt regulaminu powinien obowiązywać tylko zarząd PZW którzy biorą chorą rybe z promocyjnych okazji. [2011-10-28 15:26]

Jadąc za  sandaczem nie potrzebuje 800 kg płoci z stawu hodowlanego a zaledwie 4 sztuki które po nałożeniu na kotwicę nie mają szansy przeżycia , więc szkodę którą wyrządzam jest znikoma, zresztą nigdy nie słyszałem aby ktoś zniszczył jezioro bo wypuścił karaśka zdjętego z haczyka .
Ten punkt regulaminu powinien obowiązywać tylko zarząd PZW którzy biorą chorą rybe z promocyjnych okazji.



A jak to sprawdzisz? Chyba, ze celowo ktoś wpuszcza chorą rybę i czeka na efekty.Ale ta płotka wcale nie musi przeżyć, żeby zarazić jakimś choróbskiem ichtiofaunę łowiska. Wystarczy żeby szczupak zjadł taką chorą rybę i po herbacie.


[2011-10-28 15:33]

mateuszwos

A moim zdaniem drodzy koledzy, ten przepis ma racje bytu, ale jest niedopracowany i zbyt zawile i za prosto skonstruowany. Czy oglądaliście może wczoraj program "Sprawa dla reportera"? Był właśnie poruszony temat skażenia ryb na kilkudziesięciu hektarach lustra wody stawów rybnych. Facet dopuścił ileś tam rzekomo przebadanych (!) przez powiatowego lekarza weterynarii sztuk karpi, które w ciągu dwóch tygodni wykończyły mu 80% ryb w połączonych ze sobą stawach. Były to ryby z tego samego źródła, w którym brał je od lat. Jeden durny wirus wykończył mu rodzinny interes prowadzony od pokoleń. Pracę straciło kilkanaście osób, z dawniej wyławianych dwudziestu ton karpia, wyłowił tylko 2 tony, a reszta padniętych sztuk poszła do utylizacji. Ustawa nie przewiduje rekompensaty finansowej dla hodowcy ryb, jeśli nie jest to katastrofa ekologiczna, lub choroba tropikalna ryb. Facet jest bankrutem. Tylko dlatego, że wprowadził chore ryby do swoich stawów. Aha, jako że stawy są połączone, a w sąsiedztwie jest więcej innych hodowców ryb, to kilku sąsiadujących hodowców również potraciło swoje hodowle. A co do sprzedających karasie w sklepach, to nikt im tego nie zabroni, bo ludzie kupują u nich też te karaski do swoich stawików, oczek itd. I co kupiec zrobi z tymi rybkami, to sprzedawcy już nie obchodzi. A rybki te, kupują ze stawów hodowlanych, niby z certyfikatami i świadectwami ichtiologa, ale kupują tylko np. 30 szt. Resztę 300-500 szt i więcej kupują od domorosłych hodowców z ich oczek wodnych na działce, którzy jak się domyślacie papierków nie dają do rybek.. A żeby zakazić jakimś syfem cały staw, jezioro, czy inne łowisko, wystarczy tylko jedna chora rybka. A jak ktoś nie potrafi złowić żywca wędką, albo już nawet podrywką, to sorry ale powinien zmienić hobby na znaczki albo motylki, lub zabrać się za wędkowanie z większym zapałem i się tego nauczyć.



Tak to bywa jak chcemy na siłę hodować coś czego w Polsce być nie powinno. To się musi tak skończyć prędzej czy później. Ryba taka jak karp, amur, tołpyga nie jest przystosowana do życia w naszych warunkach stąd też podatność na choroby. To tak jak by ktoś obsadził 100 hektarów pola bananowcami i się zdziwił że zimą mu wszystko przemarzło. Warunki klimatyczne nie pozwalają na hodowlę bananowca i jak się okazuje karpia także.
[2011-10-28 15:53]

mateuszwos

No ale jak by nie patrzeć przenoszenie ryb ze zbiornika do zbiornika może nieść ze sobą niepowołane konsekwencje.
[2011-10-28 16:04]

Mateuszwos mówisz dobrze. Ale bardziej mnie śmieszy interpretacja tego przepisu przez domorosłych fachowców. Przepis jest tak prost i jasny, że mało który przepis może być tak zrozumiały jak ten. Ryba z innego zbiornika nie może być wprowadzona do zbiornika na którym się łowi. Proste i jasne aż boli. A ci co kupują żywce w sklepach dobrze wiedzą że łamią kanonu obowiązujących przepisów. Mnie tylko dziwi fakt, że ludzi którzy powinni to prawo egzekwować dyskutują z jego zasadnością.  To jeden z najzrozumialszych przepisów w całym RAPR. [2011-10-28 19:15]

wojtek75

witam

moze jest prosty ale bezsensowny.po 1 tyle lat sie przenosiło żywce i jakoś katastrofy ekologicznej nie było raczej.po 2 zeby miało sens to badzmy konsekwetni i nakażmy ptactwu zywiacemu sie rybami wypróznianie sie na tym zbiorniku na którym jadły.nie mowiac o tym ze skoro przenosza ikre to tym bardziej choroby.takie jest moje skromne aczkolwiekchyba logiczne zdanie .pozdrawiam.

[2011-10-28 19:26]

Jack14

Może nie tak do końca.

Wyłapałem kilka rybek przeznaczonych na żywca 1 kilometr od miejsca do planowanego wędkowania.

Złamalem przepis czy nie ?

Dodam, że jest to rzeka.

[2011-10-28 19:26]

Tak. Trafne porównanie. Wędkarz -ptactwo wodne. Ja mam rozum i przepisy stosuję w życiu. Ptaki czytać nie potrafią. A jak szybko będzie się rozprzestrzeniać np. wirus powodujący niebezpieczną chorobę? Jak będziemy temu ptactwu pomagać?
[2011-10-28 19:29]

Może nie tak do końca.

Wyłapałem kilka rybek przeznaczonych na żywca 1 kilometr od miejsca do planowanego wędkowania.

Złamalem przepis czy nie ?

Dodam, że jest to rzeka.




Oczywiście, że nie.



[2011-10-28 19:29]

Jack14

Zepsułeś całą "zabawę" Maćku :( [2011-10-28 19:34]

wojtek75

Tak. Trafne porównanie. Wędkarz -ptactwo wodne. Ja mam rozum i przepisy stosuję w życiu. Ptaki czytać nie potrafią. A jak szybko będzie się rozprzestrzeniać np. wirus powodujący niebezpieczną chorobę? Jak będziemy temu ptactwu pomagać?



jasne.przepisów drogowych też nikt nie łamie.hehe.

nie chodzi o porównanie a o wykazanie bezsensu i tyle..

[2011-10-28 19:35]

roman76

idąc dalej tym tropem to powinno również być zakazane zarybianie zbiorników ,no chyba że się mylę
[2011-10-28 19:39]

W Słupi masowo pojawiły się chore ryby. Ich skóra pokryta jest wielkimi plamami przypominającymi liszaje - podaje gp24.pl

Zjedzenie chorej ryby może spowodować zatrucie. 

Kontrolujący ryby wędkarze szacują, że co druga ryba łososiowata pływająca w Słupi jest chora. - Ostatnio taka choroba pojawiła się u nas 7 lat temu - mówi Teodor Rudnik, prezes słupskiego oddziału Polskiego Związku Wędkarskiego. 

- Odławiamy chore ryby na przepławce i utylizujemy je. Na razie nie wiemy, co możemy więcej zrobić, bo nie wiemy, co to za choroba. 

Oprócz troci i łososi na chorobę tę chorują również szczupaki, karasie, liny i pstrągi źródlane. Kilka złowionych w Słupi ryb słupscy wędkarze wysłali do badań laboratoryjnych do Koszalina. Nam udało się ustalić, że ryby już przebadano. Wykryto u nich wrzodzienicę, czyli chorobę bakteryjną. 

- Na rybach są też inne bakterie - informuje Witold Mazur z Wojewódzkiej Inspekcji Weterynaryjnej w Koszalinie. - Nie ma powodów do paniki. Ryby nie wytrują się nam masowo. Trzeba będzie odkazić ikrę, żeby choroba nie przeniosła się na późniejsze pokolenia. 

Chore ryby są słabsze i dlatego pływają bliżej brzegów rzek i stawiają słaby opór w czasie wyciągania ich z wody. Do 1 stycznia trwa okres ochronny troci i łososi, a osłabienie ryb sprawia, że są one łatwym łupem dla kłusowników. 

- Ostrzegam, że zjedzenia takiej chorej ryby może spowodować zatrucie żołądkowe, biegunki i wymioty - zaznacza Witold Mazur.

Ryby chorują w tym roku także w innych rzekach nadmorskich, m.in. w Parsęcie. Na razie chorych osobników nie znaleziono w Łupawie, Łebie i Redzie. Co mogło spowodować nagły wybuch epidemii?

Weterynarze twierdzą, że powodem może być większe w tym roku zanieczyszczenie Bałtyku i nadmiernie rozwijanie się bakterii z powodu wysokich tej jesieni temperatur w wodzie i w powietrzu. 

Wędkarze przypuszczają, że chorobę mógł roznieść chory pstrąg, który uciekł z jakiegoś stawu hodowlanego .




I teraz wystarczy wziąć niepewnego karasia z takiego stawu i użyć go na żywca w stawie, jeziorze, rzece... WARTO RYZYKOWAĆ? [2011-10-28 19:47]

idąc dalej tym tropem to powinno również być zakazane zarybianie zbiorników ,no chyba że się mylę





Zarybiać i to jak najwięcej, ale weterynarze powinni szczegółowo zawsze badać materiał zarybieniowy. 

[2011-10-28 19:49]

roman76

no tak ale jak sami piszecie jeden czy dwa karasie mogą wywołać jakąś chorobę to co może zrobić tona chorego narybku???tego chyba nikt nie wziął pod uwagę
[2011-10-28 19:58]

no tak ale jak sami piszecie jeden czy dwa karasie mogą wywołać jakąś chorobę to co może zrobić tona chorego narybku???tego chyba nikt nie wziął pod uwagę 






No i tak się już zdarzało. Na małych łowiskach to pół bidy, bo albo prądem wytłukli wszystko i utylizowali, albo sypali tony leków za grubą kasę do wody i blokowali łowisko na długą kwarantannę jak było na tyle atrakcyjne, że opłacało się je ratować.


[2011-10-28 20:15]