Pod młynkiem moja wyprawa..

/ 2 odpowiedzi
 Dnia 11 lipca 2011 roku wybrałem się z kolegą Piotrkiem na staw do Rymanowa. Musieliśmy dojechać tam autobusem.
 Z Miejsca Piastowego do Rymanowa bilet kosztował dwa złote i pięćdziesiąt groszy. Po dojechaniu autobusu na rynek poszliśmy do sklepu zoologiczno-wędkarsko-wojskowego, aby kupić czerwone robaki (dżdżownice). Następnie trzeba było dojść około kilometra do łowiska, którego nie wiedzieliśmy gdzie szukać. Wiedzieliśmy tylko od kolegów, że jest ono na ulicy Nowa Wieś. Po dojściu na Nową Wieś złapaliśmy stopa. Kierowca na szczęście mieszkał tam. Pokazał nam małą polną dróżkę, która prowadziła właśnie na staw. Na końcu dróżki ukazał się naszym oczom wielki staw wędkarski. Podeszliśmy zapłacić pani. Dowiedzieliśmy się, że za karpia płaci się 10 złotych za kilogram. Karasie, wzdręgi, ukleje i okonie były za darmo. Zmartwiło mnie to, ponieważ byłem przygotowany na połów karpia. Po wejściu na teren stawu musiałem zmienić swój zestaw na spławikowy. Łowiłem na wędzisko karpiowe i 6 gramowy spławik. Zaczęliśmy łowienie na tak zwanym 'Molo'. Wreszcie mój pierwszy zarzut i pierwszy karaś na 11 cm, który został wypuszczony. Zarzut kolegi i również karaś tylko, że na 6 cm. Brały tu tylko małe karasie. Przenieśliśmy się kawałek dalej. Chwileczkę po moim zarzucie coś energicznie wciągło mi spławik pod wodę. Zaciąłem. Nagle coś pojechało mi na hamulcu około 20 metrów w stronę wodnej roślinności. Wędka zginała mi się prawie na pół. Nagle coś się stało. Poczułem wolny haczyk. Ryba zerwała się. Na żyłce nie było haczyka. Czy ktoś wie co to było?????? Następnie przez godzinę złapaliśmy dwadzieścia karasi. Dwa z nich miały po 25 cm długości. Po chwili zaczęło grzmieć i zaczęła lecieć mżawka. Po 2 minutach zaczął padać tak gęsty deszcz, że myśleliśmy, że to grad. Byliśmy jednak wytrwali. Nie chcieliśmy, żeby 10 złotych poszło na marne. Zarzuciłem wędkę. Coś wypchało spławi do góry. Zaciąłem. Okazało się, że jest to karaś na 17 cm. Nagle zaczęło padać. Najpierw zagrzmiało, a następnie zaczęło rosić. Po pięciu minutach zaczęło lać i to bardzo. Burza zaczęła przybywać. Musieliśmy jednak zrezygnować z łowienia.
 Po powrocie do domu wpuściliśmy ryby do mnie do oczka. Niestety wyprawa nie udała nam się.

Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.