Zaloguj się do konta

Płacę więc zabieram ryby.

utworzono: 2013/03/24 12:09

Uwaga! Ten wątek został zablokowany - nie możesz odpowiadać na posty

yba

A ja zabieram rybki tylko wtedy kiedy złapie mnie ochota na nie . Ale mogę zapewnić że jest to bardzo rzadko bo nie przepadam za dłubaniem w ościach.
[2013-04-02 10:20]

Ja wymiarowe bierę jak leci bo karta musi mnie się zwrócić a po za tym by mnie kobzita z domu wygnała jak bym nic nie przyniósł,  połowę najczęściej potem wyrzucamy bo nie ma komu jeść a że w naszych wodach między innymi przez takich jak ja nie ma ryb to mnie nie interesuje, chciał bym jeszcze dodać że jak złowię okaz który się nie nadaje do zjedzenia to też bierę oczywiście  bo muszę się sąsiadowi pochwalić i łep ususzyć bo pięknie zakurzony wygląda na ścianie. 
[2013-04-02 12:22]

wojtek161919

teoria którą przedstawił założyciel tego wątku jest jak dla mnie debilna  [2013-04-02 15:35]

adam-konopnicki

Debilna czy nie debilna. Są to kwestie sporne, bo z jednej strony wędkarz ma prawo do zabrania ryb i nie można mu tego prawa zabronić ale z drugiej strony limity i wymiary są nieprzemyślane i zamiast wyzywać zabierających ZGODNIE Z LIMITAMI od najgorszych to właśnie trzeba to zmienić. Na każdym łowisku rybostan jest inny i to wędkarz łowiący powinien wiedzieć czy większą szkodę zrobi zabierając czy wypuszczając daną rybę ;) Teoretycznie okręgi mogą ingerować w wymiary itd  ale się do tego nie kwapią. [2013-04-02 15:56]

Artur z Ketrzyna

Debilna czy nie debilna. Są to kwestie sporne, bo z jednej strony wędkarz ma prawo do zabrania ryb i nie można mu tego prawa zabronić ale z drugiej strony limity i wymiary są nieprzemyślane i zamiast wyzywać zabierających ZGODNIE Z LIMITAMI od najgorszych to właśnie trzeba to zmienić. Na każdym łowisku rybostan jest inny i to wędkarz łowiący powinien wiedzieć czy większą szkodę zrobi zabierając czy wypuszczając daną rybę ;) Teoretycznie okręgi mogą ingerować w wymiary itd  ale się do tego nie kwapią.

Tak mogą, ale skąd mają wiedzieć czego chcą wędkarze. Przecież na zebrania nie przychodzą. I wiedzą tylko że chcą jak najwięcej za jak najmniej.
Skąd mają wiedzieć że wędkarz co wpisał w rejestrze (o ile wogóle go czytają) że  zabrał 3 kg płoci, tylko tyle złowił, czy może 2 razy tyle wypuścił...
Mają operat i zarybiają według jego, a czy jest to wystarczające, czy jest trafione. Oni są kryci...
 Kogo ma obchodzić jak samych wędkarzy łowiących w tych akwenach nie obchodzi?
Kontrole są przeprowadzane, czy jest prowadzona racjonalna gospodarka ryb. Na papierze są widoczne zarybienioa zgodne z operatem. Ale tego co w wodzie się dzieje, nie widać. Bo kontrolujący nie ma jak sprawdzić...
[2013-04-02 16:32]

adam-konopnicki

No to ciekawe jak to jest możliwe, jak zwracałem uwagę na walnym, że zarybienia są prowadzone bezmyślnie, to dostawałem odpowiedź, że nic nie można zrobić i karpia dalej będą puszczać do glinianek wielkości boiska piłkarskiego. [2013-04-02 16:55]

Artur z Ketrzyna

No to ciekawe jak to jest możliwe, jak zwracałem uwagę na walnym, że zarybienia są prowadzone bezmyślnie, to dostawałem odpowiedź, że nic nie można zrobić i karpia dalej będą puszczać do glinianek wielkości boiska piłkarskiego.

Co do karpia to już pisałem co gdzie i jak. Po drugi na walnym uchwalacie i piszecie petycję, żeby danych zbiorników nie zarybiać daną rybą.
Możecie inny gatunek wskazać i jeśli jest zgodny z operatem nie powinni mieć przeciwwskazań, tyle że musicie zaproponować by kwotę zarybieniową karpia przeznaczyć zastąpić kwota zarybieniową np; lina. Wtedy oni też nie tracą bo kasy tyle samo wydali, a i wędkarzy maja zadowolonych.
A jak delegaci tego nie dopilnują, to są jeszcze możliwości odwołania.
Czy warto się odwoływać? tak bo w tym roku nie wyszło, ale w nastepnym już powinno, i jeśli już się ruszy, to będzie to szło w dobrym kierunku.
O tym pisałem...
[2013-04-02 17:32]

pawelz

Debilna czy nie debilna.
Są to kwestie sporne, bo z jednej strony wędkarz ma prawo do zabrania ryb i nie można mu tego prawa zabronić ale z drugiej strony limity i wymiary są nieprzemyślane i zamiast wyzywać zabierających ZGODNIE Z LIMITAMI od najgorszych to właśnie trzeba to zmienić. Na każdym łowisku rybostan jest inny i to wędkarz łowiący powinien wiedzieć czy większą szkodę zrobi zabierając czy wypuszczając daną rybę ;) Teoretycznie okręgi mogą ingerować w wymiary itd  ale się do tego nie kwapią.



Z wiekszoscia wypowiedzi kolegi sie raczej zgadzam. Ale jedno zdanie mnie zaintrygowalo:
" Są to kwestie sporne, bo z jednej strony wędkarz ma prawo do zabrania ryb i nie można mu tego prawa zabronić......"

Zadam jedno proste pytanie. Czemu nie mozna ?. Przeciez placimy skladke za przynaleznosc d o PZW (otrzymujac w zamian Zezwolenie na polow ryb). W ktorym miejscu jest stwierdzenie, ze placimy za darmowe mieso na obiad ?.
Powiem tak. Zabronic mozna (przykladem niech beda niektore okregi ktore wprowadzily calkowity NK na wybrane gatunki ryb), ale chocby bylo to na wskros uzasadnione, to i tak wiekszosc bedzie myslala tylko przez pryzmat wlasnego zoladka i nie dopusci do tego.
[2013-04-03 10:14]

89krzysztof

Zadam jedno proste pytanie. Czemu nie mozna ?. Przeciez placimy skladke za przynaleznosc d o PZW (otrzymujac w zamian Zezwolenie na polow ryb). W ktorym miejscu jest stwierdzenie, ze placimy za darmowe mieso na obiad ?.
Powiem tak. Zabronic mozna (przykladem niech beda niektore okregi ktore wprowadzily calkowity NK na wybrane gatunki ryb), ale chocby bylo to na wskros uzasadnione, to i tak wiekszosc bedzie myslala tylko przez pryzmat wlasnego zoladka i nie dopusci do tego.


A czemu służą zarybienia ? Bo mi się wydaje, że utrzymaniu gatunków. Gdyby ludzie ryb nie zabierali, to nie byłoby potrzeby zarybień. A jak wiadomo pieniądze, które płacimy za zezwolenia idą również na zarybianie. Gdyby każdy chodził na ryby tylko posiedzieć, nie zabierając ich to ludzi opłacających składki byłoby z 70% mniej.
Już pomijając fakt, że z pozostałych 30% propagujących C&R tylko mały odsetek rzeczywiście ryby wypuszcza. A reszta, jak żona powie że ma rybę przynieść, to posłusznie w zębach przynosi, nie zważając na swoją [forumową/internetową] zasadę, w sieci głoszoną.
[2013-04-03 10:40]

pawelz

Uwazasz, ze zarybienia maja pokrywac to co zostanie zabrane z wody ?. I ze gdyby nikt nie bral ryb, to zarybienia nie bylyby potrzebne ?.
Oj to grubo sie mylisz.

1) Nawet calkowity NK nie prowadzi do calkowitej przezywalnosci lowionych ryb. Niestety, ale przy nieodpowiednim traktowaniu ryb, sporo mimo nazwijmy to "wypuszczenia" ginie.
2) klusownictwo (to amatorskie jak i wyczynowe).
3) degradacja srodowiska. Ryby nie maja miejsca na naturalne tarlo. Wiec skad maja sie brac ?.

A teraz powroce do poprzedniej wypowiedzi. Nie twierdze ze nalezy wprowadzic calkowity zakaz zabierania ryb, ale stwierdzenie, ze nie mozna tego zrobic, bo ktos placi skladki, jest troche niepowazne. A jesli juz chcielibysmy przeliczac kwote przeznaczona na zarybienia z tym co mozemy zabrac, to prosze. Stac Cie na 1-2 szczupaki w roku.
Problem jest w tym, ze przecietny Kowalski placa skladke powiedzmy 200 zl/rok uwaza, ze przynajmniej za tyle powinien zabrac. Ale poszperac i poszukac ile z tych 200zl laduje w wodzie w postaci ryb, to juz sie nie chce. Bo po co. Jeszcze trzeba by zweryfikowac swoj poglad na kwestie - place wiec zabieram.
[2013-04-03 11:02]

89krzysztof

Wolę zjeść rybę, którą sam złowię, chociażby ze względu na to, że wiem skąd pochodzi i czym jest karmiona. Ryby z jeziora, w którym łowię nie są karmione paszami i innymi genetycznie modyfikowanymi świństwami. Złowię, przywożę do domu, zabijam i zjadam świeżą rybę. Nie mrożoną, przechowywaną w nie wiadomo jakich warunkach.
Mieszkam w takim rejonie Polski, że co roku udaje mi się złowić więcej ryb niż w poprzednim sezonie. Nie wydaje mi się, żeby było ich aż tak mało...
Przeciętny Kowalski niech zabiera sobie ryby w równowartości 200zł. Nie przeszkadza mi to, ponieważ przeciętny Kowalski jest w stanie złowić tylko płotki, leszcze i karasie, ewentualnie jakiegoś karpia. Czyli ryby, które mnie mało interesują :)

A tak na marginesie - nie jem szczupaków, nie lubię się babrać w ościach. 
[2013-04-03 11:21]

pawelz

Wolę zjeść rybę, którą sam złowię, chociażby ze względu na to, że wiem skąd pochodzi i czym jest karmiona. Ryby z jeziora, w którym łowię nie są karmione paszami i innymi genetycznie modyfikowanymi świństwami. Złowię, przywożę do domu, zabijam i zjadam świeżą rybę. Nie mrożoną, przechowywaną w nie wiadomo jakich warunkach.
Mieszkam w takim rejonie Polski, że co roku udaje mi się złowić więcej ryb niż w poprzednim sezonie. Nie wydaje mi się, żeby było ich aż tak mało...
Przeciętny Kowalski niech zabiera sobie ryby w równowartości 200zł. Nie przeszkadza mi to, ponieważ przeciętny Kowalski jest w stanie złowić tylko płotki, leszcze i karasie, ewentualnie jakiegoś karpia. Czyli ryby, które mnie mało interesują :)

A tak na marginesie - nie jem szczupaków, nie lubię się babrać w ościach. 

Jestes pewnien, ze wiesz co jesz ?.
Jakis czas temu byla publikacja jakiegos profesora (dawalem link na tym forum - teraz juz nie moge go znalezc) o tym co zawieraja w sobie ryby z regionu Slaska. Tablica Mendelejewa.
probowalem gdzies znalezc ta publikacje, ale niestety nie moge. W kazdym badz razie ryby z tego regionu na pewno do najzdrowszego pokarmu nie nalezaly.
A tak wogole, to paradoksalnie Twoje rejony sa naprawde rybne. W porownaniu z centralna Polska to niemal eldorado. Mam kilku znajomych z Twoich okolic (glownie muszkarze, ale i lowia innymi metodami) i z tego co mowia, to tylko zostaje mi zazdrosc :)
[2013-04-03 12:59]

Bernard51

Jestes pewnien, ze wiesz co jesz ?.
Jakis czas temu byla publikacja jakiegos profesora (dawalem link na tym forum - teraz juz nie moge go znalezc) o tym co zawieraja w sobie ryby z regionu Slaska. Tablica Mendelejewa.

To jest historia...A dlaczego jest eldorado,,  sprawdż ilu wędkarzy przypada na 1 h wody a po drugie w tym rejonie jeszcze ( ze względu na Pruski ordung) jest wrodzona uczciwość do obowiązków.
[2013-04-03 13:27]

kedzio

Ubawiłem się. To by znaczyło, że na Śląsku nic nie nadaje się do jedzenia. Cóż takiego zawierają nasze ryby, czego nie zawierają owoce, warzywa, mięso zwierząt hodowlanych i w ogóle wszystko w otoczeniu? Koledzy codziennie wtryniają produkty żywnościowe do których nieuczciwi wytwórcy dodają różnego rodzaju syf, a co do niektórych produktów nikt nie ma zielonego pojęcia skąd się wzięły. Ta ryba, którą ja złowię, to o niebo lepsza żywność, niż to, co kupie w sklepie. Też macie problemy. Aż mnie rozbawiliście. [2013-04-03 14:06]

pawelz

Rozmawiamy o rybach i artykul byl o rybach. Pewnie inna zywnosc nie jest wiele lepsza, nie wiem. Odnosze sie tylko do wynikow badan, ktore czytalem.

Gdzies na tym forum jest byc moze jeszcze podany przeze mnie link.
Ale sposob wyszukiwania czegokolwiek jest zenujacy.
Ktos kto ma bezposredni dostep do bazy danych bez problemu znajdzie moj post.
Moze jakiemus adminowi bedzie sie chcialo. Wystarczy proste zapytanie SQL'owe.
[2013-04-03 14:58]

89krzysztof

Jeśli ryby, które najczęściej łowię i zabieram do domu pochodzą z ujęcia wody pitnej, która dociera do połowy śląskich kranów, to mimo wszystko wierzę, że ryby tam są zdrowe i bez dużej zawartości środków chemicznych.

I dlatego, że mieszkam na śląsku i mam sporo ryb w wodzie, mogę zabierać i się z tym nie kryć :)
[2013-04-03 15:08]

pstrag222

A więc tak...łowię bo lubię...zabieram rybki wtedy kiedy mam na to ochotę aczkolwiek bardzo lubię zjeść np. filet z sandacza inne jadam rzadko i nie kieruję się tym że muszę zabrać ich takie ilości aby zwróciła mi się kwota wydana na zezwolenia...akurat w tym roku wyniosło mnie to około 1 000 zł...nie idę takim tokiem myślenia...w zabieraniu złowionych ryb kierujmy się raczej tzw. zdrowym rozsądkiem i regulaminem połowu...:)

P:)

zdrowe podejscie do tematu
[2013-04-03 15:12]

pawelz

A jak myslisz, gdzie jest np. ujecie wody pitnej dla W-wy ?.
Wisla. Nie wiem czy kiedys byles na Wisla w W-wie. Sam widok odstrasza.
Fakt, ze gdzies jest ujecie wody pitnej kompletnie o niczym nie swiadczy.
Dla Lodzi bylo (nie wiem czy jeszcze jest) z Zalewu Sulejowskiego. Mieszkam w Tomaszowie wiec nad Zalew mam 10km. Takiego szamba szukac w calym kraju. Latem co rok sanepid zamyka plaze. No ale masz ujecie wody pitnej w Bronislawowie (a przynajmniej do niedawna bylo).
[2013-04-03 15:17]

kazik

Kolego ,,pawelz” a czy wiesz co tak naprawdę jesz kupując w marketach i sklepach .

Co raz wybucha jakiś skandal ,np. ostatnio w Kieleckim ze zdechłymi krowami .

Lepiej już czasami zjeść to co samemu złowimy dostarczając wiele pierwiastków organizmowi niż kupować jakieś stworki w sklepach , zwłaszcza że nie wiadomo czy to ryba , koń , czy prosiak kupując łososia , czy karpia , bo do tego ostatnio dochodzi . [2013-04-03 16:07]

pawelz

Kolego ,,pawelz” a czy wiesz co tak naprawdę jesz kupując w marketach i sklepach .

Co raz wybucha jakiś skandal ,np. ostatnio w Kieleckim ze zdechłymi krowami .

Lepiej już czasami zjeść to co samemu złowimy dostarczając wiele pierwiastków organizmowi niż kupować jakieś stworki w sklepach , zwłaszcza że nie wiadomo czy to ryba , koń , czy prosiak kupując łososia , czy karpia , bo do tego ostatnio dochodzi .


Oczywiscie, ze kupujac w sklepie (nie tylko ryby) kupuje sie najczesciej jakies swinstwa. Wcale tego nie neguje. Ale temat jest o rybach i syf sprzedawany w sklepach nie oznacza, ze to co lowimy jest juz cacy. Bo stwierdzenie, ze lowiem i wiem co jem jest lekko nieprawdziwe. I tylko o to mi chodzi. Nie dorabiam jakiejs teorii i wyzszosci jednego pokarmu nad drugim (to tak dla jasnosci).
[2013-04-03 16:36]

kazik

Dobra to nie reguła , jednak to co złowię jest bardziej pewne niż kupię i to jest na pewno prawdziwe . Co się tyczy tego że płacę więc  mi się należy to zgodzę się z tym . Czym więcej place tym więcej mi się należy , mniej płacę to i mniej mi się należy  i to jest typowa ekonomia i gospodarka w dzisiejszych czasach . W końcu po to tworzą te płatne , prywatne i wydzielone  łowiska , aby wędkujący opłacając mieli coś z tego . [2013-04-03 17:00]

arekbait

Ja wymiarowe bierę jak leci bo karta musi mnie się zwrócić a po za tym by mnie kobzita z domu wygnała jak bym nic nie przyniósł,  połowę najczęściej potem wyrzucamy bo nie ma komu jeść a że w naszych wodach między innymi przez takich jak ja nie ma ryb to mnie nie interesuje, chciał bym jeszcze dodać że jak złowię okaz który się nie nadaje do zjedzenia to też bierę oczywiście  bo muszę się sąsiadowi pochwalić i łep ususzyć bo pięknie zakurzony wygląda na ścianie. 

Piotrek ale żeś pojechał po bandzie ;D
[2013-04-03 19:02]

wojtek161919

nie mam nic do ludzi zabierających ryby z łowiska w granicach razsądku ale łowienie żeby mi się karta zwóciła mija sie jak dla mnie z celem idę na ryby aby odpocząc a ryba jest tylko miłym dodatkiem nie myśłę o tym żeby siaty napchać świeżym mięsem  [2013-04-03 20:02]

Jimmy

Ja wymiarowe bierę jak leci bo karta musi mnie się zwrócić a po za tym by mnie kobzita z domu wygnała jak bym nic nie przyniósł,  połowę najczęściej potem wyrzucamy bo nie ma komu jeść a że w naszych wodach między innymi przez takich jak ja nie ma ryb to mnie nie interesuje, chciał bym jeszcze dodać że jak złowię okaz który się nie nadaje do zjedzenia to też bierę oczywiście  bo muszę się sąsiadowi pochwalić i łep ususzyć bo pięknie zakurzony wygląda na ścianie. 

Dokładnie, tak jak mówisz. Ja robię tak samo, a jak jadę na dorsza to mam ze sobą co najmniej dwie lodówy na mięcho, żeby te 2 stówy mi się zwróciły i mam gdzieś limity, benza droga dojechac trzeba, niby mam blisko, ale żreć coś trzeba
.

[2013-04-03 20:25]

Alex13

A ja równie jak łowienie ryb lubię zbieranie grzybów. Ale ponieważ grzybów nie lubię, nigdy tego co znajdę nie zabieram do domu. Gdyby tak każdy grzybiarz chciał zabierać wszystkie grzyby, które znajdzie, to w naszych lasach nie byłoby już dawno ani borowików, ani maślaków, rydzów, czy nawet podgrzybków. Robie sobie zdjęcie z grzybem i ide dalej.

Zaś mój sąsiad jest myśliwym. Namiętnie poluje. Ale również ustrzelonej zwierzyny nie zabiera, tylko wypuszcza po zrobieniu zdjęcia, bo dziczyzna mu nie smakuje. Po wtóre, gdyby tak każdy chciał wszystko zabierać to w lasach nie byłoby zajęcy, saren, dzików.

I taki sens, jak to, co napisałem powyżej, ma cała ta dyskusja.

Panowie ekolodzy. Jeśli łowicie dla sportu, to pytam - dla sportu, dla swojej przyjemności męczycie, kaleczycie ryby? Nie lepiej pobiegać albo uprawiać nordic walking, albo po prostu pograć w szachy?

Płacę i łowię, ale nie po to, aby mi sie zwróciło, ale lubię ryby, lubię zjeść nie tylko kupne, ale i złowione przez siebie. Nie kłusuję, rzetelnie opłacam składki, pracuję na rzecz koła, udzielam się, sprzątam na łowisku po sobie i po innych. I w zamian za to mam czasem smaczną kolację.  Zabiorę w roku kilka czy kilkanaście limitowanych ryb, kilka kilo nielimitowanych i tacy jak niektórzy obrońcy przyrody mogą mnie ... skoczyć... tam, gdzie pan może pana majstra w d... pocałować.

I nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby pojechać sobie na łowisko tylko po to, żeby pokaleczyć dzisiątki ryb dla sportu - dla karpiarstwa na przykład. Łowię, a jak mi starczy na obiad i dwie kolacje to zwijam sprzęt i jadę do domu. A nie czekam tydzień, żeby dla sportu zrobić sobie zdjęcie z umęczonym przez kilkudziesięciominutowy hol karpiem.

Taki ma sens całe PZW, opłacanie składek, wyrabianie karty wędkarskiej, regulamin, limity okresy ochronne i wymiary. Chcesz się jeden z drugim pobawić wedką, idź na zawody w rzucaniu spinningiem do celu, albo w tym podobnych, a nie truj d...y, za przeproszeniem, innym, jaki to z ciebie obrońca środowiska naturalnego.

[2013-04-03 20:49]