Niedawno dostałem od taty spinning. Na następnym wypadzie na rybki ,miałem uczyć się na niego łowić.Niemogłem już się doczekać.Myślałem ,że idzie na tym ryba za rybą (Pierwszy raz widziałem spinning na oczy).
No więc gdy dojechaliśmy na miejsce odrazu zacząłem prosić tatę ,żeby poswolił mi złożyć spinning.Tata oczywiście najpier chciał ,abym pomógł mu porozkładać sprzęt :). Następnie wziąłem się za spinning. Kołowrotek-jest ,żyłka ,nie za dobra ,ale jest :D,przynęta ,no właśnie, przynęta ,tylko jaka?Tu musiał mi pomuc tata.Po założeniu lekkiej wachadłówki ,odrazu zacząłem prubować pierwsza próba-broda, druga-broda, trzecia-broda, czwarta-żyłka się poplątała. To wszystko przez wiatr. Odczekałem trochę i gdy przestało wiać, natychmiast zacząłem próbować dalej. Na początku zrobiło się jeszcze kilka bród ,ale po chwili ,udało mi się przerwać ich powstawnie.
W pewnym momencie , 1,5m-2m od brzegu ,szczytówka lekko drgęła. Zaciąłem i wtedy się zaczęło. Ciągnąłem na hama ,aż myślałem ,że plecione urwę (zwykła żyłka). Nie nastawiałem się na nic większego. Nagle nad wodę wychyliła się piękna (straszna) buźka (paszcza) szczupaka.Aż się cofnąłem.Po chwili był już na powietrzu. Bez wymiaru ,miał 30cm.Po krótkiej sesji zdjęciowej ,wypuściliśmy go.
Nigdy tego nie zapomne. Od tej pory na spinning nic nie złowiłem ,bo minął może miesiąc.
Przepraszam za moją ortografię ,ale w tej dziedzinie nie jestem za dobry ;D.