Wczoraj wybrałem się na rybki.Mój cel to Pan okoń.Łowisko to jezioro Łasmiady przy miejscowości Piaski.Po wypłynieciu na wodę w odległości ok.500 m od brzegu widzę oczkująca ukleję.Kotwica do wody.Głębokość ok.7-8 m.Na pierwszy ogień boczny trok z gumkami 5 cm.Przy dnie cisza.Zakładam obciążenie 5g i piłowanie w toni.Kilka glutów ok.18 cm.Podpływa znajomy wędkarz i rozkłada żywcówki.Po ok.20-tu minutach zaczyna łowić garby w okolicach 30-tu cm.Mówi do mnie,że grunt ustawił 3 m nad dnem.Zdejmuję boczny trok i zakładam główkę 5g +5 cm kopytko perłowe z ciemnym grzbietem.Łowię opadem w toni.Mam 1-go garba i kilka glutów.Kolega na zywca łowi aż miło.Zakładam srebrnego pikerka samoróbkę i zaczynam pilkerowanie.Na pilkerka w opadzie w końcu zaczynają bić ''konie'' .W każdym rzucie mam garba.Kolega z żywcami pyta-na co?Ja że na żelaztwo.Co to jest to żelazstwo?Tłumaczę,że minipilkery.Eldorado kończy się po ok.dwóch godzinach.Tak więc po raz kolejny wylazła nieprzewidywalność zachowania okonia.Cały czas nurtuje tylko mnie pytanie-dlaczego nie brał na gumy?