wedkarz2309
Wczoraj (21.09.), wybrałem się na całodzienne feederowanie na Odrę.
Poziom wody umożliwiał łowienie na opasce, więc tam też łowiłem.
Szybko się okazało, że na białe i czerwone, co rzut będzie się czepiał kiełb, więc w ruch poszła kukurydza i ukleja.
Z początku rewelacji nie było, trafiła się ok. 25 cm płotka, jakieś krąpiki, mniej więcej tej samej długości, trafił się nawet ciekawy przyłów na kukurydzę, w postaci sandacza (krótkiego), aż w końcu, w godzinach popołudniowych, mam przepiękne ugięcie szczytówki, a następnie powolne "poluzowanie-przygięcie-poluzowanie-przygięcie-..., itd.", więc oczywistym było, że na końcu zestawu jest ładny leszcz, zacięcie i... nie wiem, jakim cudem, ale nie czuję ryby, jakby nie było wgl. brania, ale po ściągnięciu zestawu, leszek zostawił na przyponie dużo śluzu... Szkoda, bo kto wie, może to była życiówka...?
Dłuższa przerwa i jest kleniowe branie, niestety po krótkiej chwili ryba się wypina.
Po jakimś czasie kolejne branie i wiem, że mam na kiju dużego klenia.
Taki silny był, że przez moment przeszła mi przez głowę myśl, że to może brzana?
Ale branie nie te, więc stawiałem na życiówkę klenia:)
Jeszcze chwilę powalczył i w końcu skapitulował, taki gruby w karczychu, że aż ciężko go złapać, miarka i... nie ma poprawionej życiówki, czwarty w tym roku kleń na 51 cm...
Chwilę po nim, złowiłem jeszcze jednego (42 cm).
Później zaczęły w kuku skubać małe krąpie, zaczęło się ściemniać, więc się zawinąłem do domu:) (2011/09/22 12:39)
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.