wedkarz2309
Jednak się skusiłem. Z zapisaniem się, czekałem do ostatniej chwili, aby mieć "przed sobą", w miarę wiarygodną prognozę pogody (ze spinningiem to bym się mógł pokusić, ale nie lubię łowić feederami w deszczu).
W piątek, 13-go czerwca, tuż przed zamknięciem sklepu, zjawiam się wraz z kolegą w sklepie GRYF, u Marka, w celu zapisania się w "ostatnim momencie" na zawody. Przy okazji dokupujemy brakujące "smakołyki" (część mamy od Pawła, forumowego gruncika28).
Sobota, godz. 15, ruszamy z Lubina, a w Ścinawie dołącza do nas kolejny uczestnik zawodów, "prywatnie" kolega od lat - Paweł (jokeras). Nad wodą, w porcie, zjawiamy się o godz., 16. Trafiamy na znajomych, ale nie mamy czasu nawet porozmawiać, gdyż mamy niespełna godzinę, na zrobienie zanęt. Niestety Gruncik także ma zawody (MO, które wygrał - gratuluję!), więc nie mógł nam użyczyć swoich wiader, sita, itd. Nie mógł też, przygotować nam zanęt w sposób bardziej profesjonalny - z całą pewnością jest w tym wprawiony. Musieliśmy poradzić sobie jednym wiadrem 25 l, dwoma dyszkami "po farbach" i sitem z dużymi oczkami, które nie pasowało do żadnego wiadra - nawet nie sprawdziliśmy wcześniej, czy pasuje.
Zatem, szybkie "przetarcie", po którym i tak mieliśmy masę grudek, a następnie "zabawa" w mieszanie oraz klejenie kul. Oczywiście nie zdążyliśmy zrobić wszystkiego, a już musieliśmy jechać na miejsce zbiórki. Tam czekali już na nas niemal wszyscy "startujący", w tym kolega Mariusz (manieku80), którego poznaliśmy w zeszłym roku nad Odrą. Jest on "nie stąd" i w zawodach jest, jako gość.
Losowanie ostróg. Zapisaliśmy się, jako ostatni, więc nam pozostała... niewylosowana przez nikogo główka. Szczęście się do nas uśmiechnęło, gdyż została nam całkiem dobra miejscówka, której ukształtowanie znam dosyć dobrze, jednak przed startem, zbadałem dokładnie dno, aby wiedzieć "co, gdzie i jak", gdyż dosyć dawno na niej nie łowiłem.
Po losowaniu, jedziemy szybko na stanowisko nr 6 i kończymy przygotowania, związane z zanętą. Po tej czynności, kręcę nowe zestawy (brakło na to czasu wcześniej) i staram się uporządkować stanowisko, aby mieć możliwie wszystko pod ręką.
Godz. 18.30 - jest sygnał, który oznacza START, a ja nie mam w ręku kul, w koszyku nie ma zanęty. Widzę (i słyszę), jak inni zawodnicy już nęcą, więc szybko nabijam koszyk, zakładam przynętę na haczyk i posyłam zestaw w wybrane miejsce. Chcę się wziąć za wrzucanie kul, jednak natychmiastowe branie, nie pozwala mi na to. Szybko łowię pierwszą rybę, którą jest ok. 15 cm krąp. Podczas wrzucania kul, wyjmuję jeszcze dwa krąpie.
Po zanęceniu, łowię na przemian krąpie i ukleje. Są to małe sztuki, od 10 do 20 cm. 20kilka, to już te "duże". Rzuty muszą być bardzo precyzyjne , gdyż niewielki błąd, to dłuższa strata czasu, zazwyczaj bez brania. Kolega z napływu łowi same ukleje, a ja mam w siatce naście ryb. Przenosi się więc do mnie i razem odławiamy małe, ale bardzo nabite krąpasy. Znajomy łowi ok. 30 cm rozpióra, a ja trafiam między krąpiami, 5 płotek.
Gdy zaczyna się ściemniać, brania są coraz zadrze. Wykorzystując ten moment, nęcę nocną miejscówkę, z nadzieją, że podejdą leszcze i uda mi się je przytrzymać. Niestety, z nęconego za dnia miejsca, nie ma już brań, a w nocną miejscówkę, gdzie miały być leszcze, weszły ukleje, które się nie liczą.
Aby nie tracić czasu, aż zaczną się brania "prawidłowych" ryb (albo i nie zaczną), przeniosłem się z jednym kijem na napływ i już w pierwszym rzucie, mam krąpia, a następnie małego, ok. 28-30 cm leszcza. Przez całą noc, regularnie, odławiałem z tego miejsca krąpie. Na zapływie, miałem tylko jedno branie, łowiąc krąpia.
Korciło, aby drugi kij też ustawić na napływie, jednak "intuicja" nie zawiodła i na sam koniec nocy, mam branie, na które czekałem. Leszcz kilkukrotnie się "szamotnął" na początku i niemal bez walki, dał się wprowadzić do podbieraka. Oceniamy go na ok. 45 cm i dobry kilogram wagi.
Gdy zaczyna świtać i na napływie zaczynają gościć uklejki, przenoszę się całkowicie na miejscówkę, z dnia poprzedniego. Krąpie pojawiają się, gdy tylko robi się jasno i odławiamy je regularnie do godz. 7. W międzyczasie, spinam dwie sztuki z rzędu, pod samymi nogami. Okazało się, że haczyk się trochę stępił. Po wymianie na nowy, spinek już nie było. Na dwie godziny przed końcem zawodów, wszystko siada, brania ustają. Ryba ewidentnie odeszła. Idę więc z jednym kijem na warkocz i odławiam małe kiełbie. Może pół godziny przed końcem zawodów, wykonuję daleki rzut, w środek basenu i... jest krąp. Przypadek? Być może, ale posyłam natychmiast tam oba zestawy i doławiam drugiego. Ostatnią rybę łowię po sygnale, który oznaczał 5 minut do końca zawodów. Ajć, gdybym nie zajął się tymi kiełbiami, tylko poszukał wcześniej tych krąpi...
9.00 - koniec zawodów. Zanim dochodzi do nas sędzia, jesteśmy już spakowani. Kolega rozmawia przez tel., więc najpierw ważone są moje ryby. Waga pokazuje 4650 g. U kolegi jest niestety tylko 1800 g. Łącznie mamy 6450 g. Ważony jest także leszcz, kandydat do ryby zawodów. Waga pokazała 1060 g.
Płuczemy i rozkładamy siatki, aby schły i idziemy na miejsce zbiórki, oczekiwać na ciepły posiłek, który powinien zaraz przyjechać. Po skonsumowaniu, następuje ogłoszenie wyników.
Najpierw wyniki gości. Mariusz złowił 3190 g, jednak nieoficjalnie, przekroczył 4 kg, gdyż część ryb mu uciekła. Powód: silny wiatr, który się zerwał z wieczora, przestawił mu siatkę i zanim się zorientował, trochę ryb odzyskało przedwcześnie wolność.
Następnie odczytywanie wyników, uzyskanych przez zawodników z naszego koła. Miejsce czternaste, ..., dziesiąte..., piąte, czwarte. A więc podium jest na pewno. Niestety, nasze nazwiska zostały wyczytane już przy trzecim miejscu.
Na końcu jeszcze nagroda za rybę zawodów. Szczęście dopisało po raz trzeci (przy trzecim występie na tych zawodach), gdyż znowu „trafiło na mnie”.
Pamiątkowe zdjęcia grupowe, pożegnanie się i jedziemy do domu.
Na koniec jeszcze kilka liczb i małe podsumowanie.
Wyniki indywidualne (kolejność "wiekowa" - od najstarszego):
Mariusz (manieku80): 3190 g, miejsce 5.
Paweł (jokeras): 1980 g, miejsce 12.
Mariusz (wedkarz2309): 4650 g, miejsce 1.
Michał: 1800 g, miejsce 14.
Podium:
I miejsce: 3890 + 2840 = 6730
II miejsce: 4320 + 2150 = 6470
III miejsce: 4650 + 1800 = 6450
Ryba zawodów:
Leszcz 1060
Osobiście, udało mi się złowić kilkadziesiąt krąpi (myślę, że 50+), 6 płoci, 2 leszcze i ok. 10 kiełbi. Do tego ryby, które nie poszły od siatki, tj. dużo uklei i niewymiarowy kleń.
Pełne wyniki oraz zdjęcia, dostępne są na stronie koła:
http://klubnatura.elubin.pl/wyniki/2014/wyniki_nocne_druzynowe_gruntowe_2014.htm
http://klubnatura.elubin.pl/galerie/2014/Zawody/nocne_druzynowe_gruntowe_2014/album/index.html
Osobiste wrażenia? Organizacja i atmosfera super - tutaj nie ma się do czego przyczepić.
Ocena własnej osoby? Tutaj niestety nie jest tak kolorowo:
- ani razu nie wybrałem się na trening (tutaj winę zrzucam na bolenie), więc nie miałem pojęcia (poza teoretycznym), czego się spodziewać. Ostatnio na tym odcinku Odry, tą metodą, łowiłem... rok temu, na zawodach,
- niestety, ale znowu "zadziałała" zasada: wszystko na ostatnią chwilę. Przez to, nie mogłem się skupić na jak najlepszym zrobieniu zanęt - wszystko było robione w wielkim pośpiechu, niedbale, itp.,
- nie zrobiłem sobie żadnego przyponu i za każdym razem, musiałem go wiązać podczas zawodów, tracąc czas na "kręcenie",
- brakło mi zanęty "koszykowej" i musiałem przez kilka ostatnich godzin, łowić jakąś zapasową, którą miałem w aucie,
- z nęcenia także nie jestem zbytnio zadowolony (m.in., nie udało mi się przytrzymać ryb do końca zawodów),
- sporo przed końcem, brakło mi... jednego rodzaju przynęt,
- wyślizgnął mi się jeden krąp podczas rzutu ("wierzgnął" się) i nie trafiłem do siatki,
- nie udało się osiągnąć celu: wygrana i indywidualnie wyższy wynik, od drużyny z drugiego miejsca,
- pewnie by się jeszcze coś znalazło.
Ale są i "myślniki", z których jestem/powinienem, być zadowolony (z góry sorki, że napiszę o sobie "chwaląco"):
- przez 12 godzin (od startu, do godz. 7 rano), udawało mi się regularnie odławiać ryby - dłuższe przerwy bez brań, nie istniały (no, w godz. 7-9, wyglądało to już zupełnie inaczej, ryba odeszła - ale o tym napisałem wyżej),
- gdy na początku nocy brania ustały, nastąpiła szybka reakcja i natychmiastowe znalezienie ryb w innym miejscu,
- żadna ryba mi nie padła w siatce, odpłynęły wszystkie,
- udało się zrobić najwyższy wynik indywidualnie (spośród 29 zawodników - się poszczęściło),
- udało się złowić największą rybę zawodów (spośród 58 zestawów - się poszczęściło),
- to chyba wszystko.
Z tego miejsca, pragnę pogratulować zwycięzcą, a także każdemu, kto wziął udział w zawodach.
(2014/06/16 17:14)