Ostatni dzień roku - Sylwester - to dobra okazja, aby... wybrać się po raz ostatni w sezonie 2014. Tak też było w dniu wczorajszym.
Nad wodą byłem o godz. 8 rano. Pojechałem na ciekawy, aczkolwiek mocno oblegany odcinek Odry. Miałem jednak nadzieję, że nikogo nie będzie. Niestety, tak samo, jak rok wcześniej, tak i teraz, nie było mi dane łowić samemu. Zajeżdżając na miejsce, widzę jedno auto i spinningistę.
Noc cóż, mam nadzieję, że niedawno przyjechał i nie obłowił jeszcze całego zakrętu. Zaczynam od jednej z ostróg i na dzień dobry, kiedy próbuję na początku złowić bolenia, daleko, na samym napływie następnej główki, zacinam jakąś rybę. Niestety, już po kilku sekundach wiem, co jest grane. To najechana sztuka. Po jakimś czasie, następuje wypinka i wyjmuję dwie łuski.
Po dokładnym obłowieniu basenu, pod kątem zarówno bolka, jak i sandała, udaję się na drugą główkę, ale tam także nic się nie dzieje. Po obłowieniu 3-4 miejscówek, stwierdzam, że nie będę obławiał zakrętu wraz z gościem, który przyjechał aż z wielkopolski - niech ma cały zakręt dla siebie, jadę gdzie indziej.
Gdy dojeżdżam na wybrany odcinek rzeki i wykonuję kilka rzutów, dojeżdża znajomy (kowalek87) i wspólnie, rozmawiając, próbujemy przy okazji, złowić jakiegoś sandacza/szczupaka.
Później, dołączył jeszcze jeden znajomy. Niestety, żadna ryba, nie chciała naszych wabików. Łowienie skończyłem o godz. 15 - chętnie bym został dłużej, ale trzeba było uciekać do domu, aby skończyć przygotowania do dzisiejszego otwarcia sezonu 2015 i w miarę się wyspać, aby ganiać cały dzień za pstrągami.
Jedyny "kontakt" z rybą.
(2015/01/01 05:24)
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.