To nie jest nic innego jak te śmieszne grzałeczki które wkładało się do gniazdka na noc. Do nich wkładało się takie niebieskie prostokątne płytki ze środkiem odstraszającym. Był to RAIDELECTRIC.
Wkłady do tego kosztowały 10 złotych za 10 sztuk i jeden taki wystarczał na 70 metrów kwadratowych powierzchni. Samo zaś urządzenie kosztowało też chyba z 10 zeta.
Teraz pomyśl. Ktoś wpadł na pomysł, by te wkłady umieścić w przenośnej obudowie z akumulatorkiem lub na baterie, bądź jak widziałem w takiej gazowej lampce ( maleńkiej).
I za ten wynalazek chcą od 120 do 200 złotych. To by jeszcze można było strawić i kupić to urządzonko, ale już same wkładki do tego to jakaś masakra.
Cena wkładki wystarczającej na 24 godziny to około 110-130 złotych.
Wkładka na 12 godzin to koszt chyba 5-ciu dych.
Dodatkowo zasada działania tego "czegoś" polega na powolnym uwalnianiu repellentu z płytki pod wpływem ciepła i rozpraszaniu go w powietrzu. Co za tym idzie całe ustrojstwo będzie działało w 100% jedynie podczas idealnie bezwietrznej pogody. Najmniejszy ruch powietrza będzie kierował opary środka wszędzie, tylko nie tam gdzie trzeba.
MASAKRA.
Ile za tę kasę kupisz zanęty, przynęt, drobnych akcesoriów?!
Dodatkowo środek używany w tym czymś został stworzony do ochrony przed .... no właśnie.... nie przed komarami dokuczającymi w naszym klimacie - zatem czy jest tak skuteczny jak twierdzą producenci?
Nie neguję, ludzi pewnie na to stać, by każdy wypad nad wodę stał się droższy o kilka dych. Ja jednak znam inne sposoby ochrony przed komarami, a kasę zostawiam na pokrywanie drobnych wydatków wędkarskich.
Ale podkreślam, to tylko moje wysublimowane zdanie i nie musisz na nim polegać.
Czuwaj.
(2011/04/30 10:44)Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
jesli mogę ja się przyznam co wg mnie jest najlepszym sposobem na komary i wszechobecne wszędzie gryzące muszki. któregoś razu na zasiadce nad jeziorkiem wieczorową porą, kiedy brania były piękne a pogoda cudowna, muszki i komary cięły niemiłosiernie, dosłownie nie widziałem szczytówek wędek, nie posiadając nic co mogło by mi ulżyć w cierpieniu zacząłem kombinować. chlapałem się wodą z jeziora - pomagało na 3 min, później w akcie desperacji wysmarowałem odsłonięte miejsca i twarz mułem, dobrze że miałem miejscówkę z dala od innych, więc nie widzieli mnie jak wyglądałem a wyglądałem co najmniej dziwnie - pomogło na 10 min. później jak znudziło mi się smarowanie mułem pobiegłem do samochodu w poszukiwaniu czegoś co by mi pomogło. znalazłem płyn do chłodnic i olej silnikowy lotos diesel 15w40. płyn do chłodnic spisywał się nieźle do puki nie odparował, ale olej silnikowy przerósł moje najśmielsze oczekiwania. wysmarowałem dłonie twarz i kostki. absolutnie nic mnie już nie ugryzło i nawet nie chciało lecieć w moja stronę. także polecam olej silnikowy do diesla, jeśli nie macie nic strikte na komary. zaznaczam że żadna nawet najmniejsza kropla oleju nie dostała się do wody!!! skóra mi z twarzy nie zeszła, nie odczuwałem swędzenia, pieczenia skóry nasmarowanych miejsc, jedynym dyskomfortem jaki odczuwałem to zapach warsztatu samochodowego. także jeśli jesteście w desperacji i nie macie nic innego polecam olej silnikowy.