Zaloguj się do konta

Oceńcie proszę

utworzono: 2013/09/21 20:46
rysiek38

Witam , właśnie kończę książkę pt opowieści około wędkarskie .
 Jeszcze dziś dam na blog pierwszych parę zdań  bez poprawek , oceńcie czy styl odpowiada i jak się czyta -całość obejmuje 35 lat ,prosze o szczere i krytyczne oceny no ale może tez pozytywne i ewentualne rady
[2013-09-21 20:46]

Jakub Woś

Prosiłeś o szczerość.
Zapewne masz wiele ciekawych przygód w pamięci, przygód wartych opisania. Jednak opisaniem powinien zająć sie ktoś inny. Dawno nie widziałem tylu błędów ortograficznych i stylistycznych. Już samo pierwsze zdanie zawierające około  80 wyrazów ciężko przeczytać. Sam do polonistów nie należę i wydaje mi się że już w tytule jest błąd. Gdyby ktoś podjął się przeredagowania Twoich przygód mogłoby wyjść coś ciekawego.
[2013-09-21 21:47]

rysiek38

I o to mi właśnie chodzi-tu piszę i ewentualnie poprawiam a tamto było pisane i nieczytane .
Chodzi mi o to czy po poprawkach ma to według Was jakiś sens ,po prostu pisze co myślę na żywioł i parę pierwszych zdań puściłem do oceny
[2013-09-21 22:03]

ryukon1975

W tym stanie trudno ocenić ten tekst. Mam na myśli stan tekstu bo ja jestem w dobrym stanie. :) [2013-09-21 22:07]

rysiek38

To nie było pisane dziś tylko pare miesięcy wcześniej -po prostu ktoś to poczytał (całość) i powiedział że będę głupi jak tego nie opublikuje no i stad pomysł byście ocenili czy warto nad tym popracować
[2013-09-21 22:15]

kedzio

 Opowieści około wędkarskie 
  


 PROLOG.

Witam wszystkich nawiedzonych, którzy zdecydowali się zagłębić w lekturę moich wypocin. Będzie to coś w rodzaju pamiętnika, trochę wspomnień i refleksji nad własnym życiem.

Opiszę tu kilka niesamowitych spotkań z przyrodą, dziwnych przygód i zawartych znajomości. Pochylę się nad swoją głupotą i tym wszystkim, a przynajmniej częścią tego wszystkiego, co przeżyłem i co pozostało w mej pamięci. Jestem to sobie winien, ponieważ wiele z tych wydarzeń wywarło ogromny wpływ na moją psychikę i całe moje późniejsze życie, aż po dzień dzisiejszy. Być może opisane tu wspomnienia uchronią kogoś w przyszłości od głupstw i błędów podobnych temu, co ja sam wyczyniałem, bo nie ma co ukrywać, błędów i głupstw kilka popełniłem. Tak więc zaczynam, ze tak młodzieżowo powiem "zajawkę". 




Część I. Komunia, ciotka Wanda i jej wpływ na moje życie.

Jak ogólnie wiadomo, komunijny zegarek produkcji radzieckiej, piękny, pozłacany, trzeba było okupić codzienną wizytą w kościele, stosując się do tradycji białego tygodnia. Cóż  było robić?! Chodziłem więc grzecznie przez tydzień do świątyni, by zasłużyć sobie na ten wyjątkowy wszakże czasomierz który na odwrocie miał wygrawerowaną dostojną czcionką jeszcze dostojniejszą dedykację z podziękowaniem za długoletnią pracę skierowaną do mojego dziadka. Nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się że była to środa, kiedy towarzyszącą mi codziennie w nabożeństwie matkę zastąpiła ciotka. Do dziś nikt nie wie dlaczego wybrała inną drogę powrotną, bo ta codzienna była całkiem wygodna. Grunt, że ciotce zachciało się iść skrótem dookoła stawu. No i się zaczęło!


Nad stawem siedzieli wędkarze. Zobaczyłem jak któryś wyciąga z wody rybę i zrobiłem taakie oczy. Ciota spojrzała na nich, potem na mnie i oznajmiła:

- Dostaniesz wędkę. 

Kiedy nadszedł sierpień, ciotka oczywiście wywiązała się z danego słowa. Nigdy nie zapomnę tej radości, kiedy wreszcie trzymałem w dłoni upragnioną bambusową wędkę. Pierwsze zaś cztery karasie na nią złowione, wydawały się wtedy szczytem marzeń. Wtedy już wiedziałem, że moje życie się zmieniło!

Moja biedna mama chcąc nie chcąc musiała te karasie oprawić. Największy miał  dwanaście centymetrów więc nie była szczęśliwa. Jak to możliwe?! Przecież ja tak naprawdę nie przepadałem za rybami! A tu proszę, karasie osobiście złowione, przez mamę wytaplane w jajku i bułce tartej - pycha! Nagle uświadomiłem sobie, że ryby to stworzenia jadalne i całkiem smaczne. Do dziś się nic nie zmieniło, no może tylko nastąpiła mała korekta, bo za najwartościowszą rybę uważam teraz okonia, inne drapieżniki........



Rysiek. Przeczytaj to co wkleiłem. Pozwoliłem sobie nieco skorygować twój tekst.  Zobacz - krótsze zdania, przecinki, poprawione byczki, zmieniony nieco szyk i.... Wychodzi całkiem fajna historia. Jak chcesz, to poślij mi na "emalię" teksty. Się przeredaguje. Nie ma sprawy. 

Pozdro.

[2013-09-21 22:45]

Zander51

Brawo Kedzio ! To jest właśnie to...
[2013-09-21 22:50]

rysiek38

Jest super ale zaznaczyłem ze to próbka do poprawki ,zapodałem to do oceny dzieki za poprawę-naprawdę jest o wiele lepsze
[2013-09-21 23:01]

kedzio

Jak co, to na priv masz adres, bo juz go chyba nie pamiętasz.  :) [2013-09-21 23:04]

Zander51

No Panowie. Z Waszej współpracy może wyjść coś fajnego, wspomnieniowego. Kto czytał moje wpisy , ten wie, że to woda na mój młyn. Trzymam kciuki za wasze dokonania...
[2013-09-21 23:26]

Roxola

Kolego Kedzio  :)....dobrze masz pisane - jak zawsze.Przyjemnie czytać. [2013-09-21 23:37]

grzegorz not

Zapowiada się ciekawie...trzymam kciuki! [2013-09-21 23:42]

grisza-78

Jeśli coś się z tego urodzi, to obiecuję, że kupię. Tylko jedno małe ale - żeby mitu nikt nie wyskoczył ze stówką za książkę. Pozdrawiam i powodzonka w pracy, albo we współpracy !
[2013-09-21 23:50]

Bernard51

Sam Fak Ryśku że chciałbyś opisać swoje przygody z wędką i w to wplatając fragmenty z swojego życia to już jest dla mnie sukces i cywilna odwaga. A na pewno jak pisze Kedzio skorzystaj z jego pomocy na pewno to jako całość stylistycznie będzie oki.
[2013-09-22 04:59]

rysiek38

jak napisałem wcześniej ze jest lepsze ale po głębszym zastanowieniu jednak skrócone np o opis sprzętu i pierwszych kłopotach ,zreszta porównajcie oba teksty .
Mi się marzy by bylo tak jak jest  z tym że dobrze poprawione i zredagowane i o tym mam zamiar pogadac z Kedziem no a teraz czaas na wypad za grzybem
[2013-09-22 07:59]

rysiek38

Jeśli coś się z tego urodzi, to obiecuję, że kupię. Tylko jedno małe ale - żeby mitu nikt nie wyskoczył ze stówką za książkę. Pozdrawiam i powodzonka w pracy, albo we współpracy !

Dla Ciebie jako pierwszego chętnego obejmie promocja czyli 99.99PLN :-)   to oczywiscie żarcik poranny na poprawe humorku wszystkim ---
[2013-09-22 08:07]

zbynio 33

Rysiek to może więcej kolegów obejmiesz promocją;))) super, przypomniały mi się młode lata. też miałem bambusówkę i nawet mi pozostało kilka składów. powodzonka
[2013-09-22 10:25]

rysiek38

a moim pierwszym dorosłym kołowrotkiem był delfin 4
[2013-09-22 15:00]

zbynio 33

delfin to już buł wypas bo kabłąk ze sprężynką. ja pierwszy w miarę kołowrotek miałem made in haraszo. kabłąk zamykał się o stopkę kołowrotka. a pierwsza wędka taka już dobra to silstar (nie wiem jak się pisze). niebieska, cudowna, pięknie pracowała. to były czasy ;)
[2013-09-23 08:05]

rysiek38

a ja dostałem na zajączka od rodziców rexa made in DDR - to był dopiero sprzęcior w kolorze czekoladowym
[2013-09-25 22:00]

lynx

To nie było pisane dziś tylko pare miesięcy wcześniej -po prostu ktoś to poczytał (całość) i powiedział że będę głupi jak tego nie opublikuje no i stad pomysł byście ocenili czy warto nad tym popracować

Gdzie to moge poczytać?
[2013-09-25 23:28]

lynx

 Opowieści około wędkarskie 
  


 PROLOG.

Witam wszystkich nawiedzonych, którzy zdecydowali się zagłębić w lekturę moich wypocin. Będzie to coś w rodzaju pamiętnika, trochę wspomnień i refleksji nad własnym życiem.

Opiszę tu kilka niesamowitych spotkań z przyrodą, dziwnych przygód i zawartych znajomości. Pochylę się nad swoją głupotą i tym wszystkim, a przynajmniej częścią tego wszystkiego, co przeżyłem i co pozostało w mej pamięci. Jestem to sobie winien, ponieważ wiele z tych wydarzeń wywarło ogromny wpływ na moją psychikę i całe moje późniejsze życie, aż po dzień dzisiejszy. Być może opisane tu wspomnienia uchronią kogoś w przyszłości od głupstw i błędów podobnych temu, co ja sam wyczyniałem, bo nie ma co ukrywać, błędów i głupstw kilka popełniłem. Tak więc zaczynam, ze tak młodzieżowo powiem "zajawkę". 




Część I. Komunia, ciotka Wanda i jej wpływ na moje życie.

Jak ogólnie wiadomo, komunijny zegarek produkcji radzieckiej, piękny, pozłacany, trzeba było okupić codzienną wizytą w kościele, stosując się do tradycji białego tygodnia. Cóż  było robić?! Chodziłem więc grzecznie przez tydzień do świątyni, by zasłużyć sobie na ten wyjątkowy wszakże czasomierz który na odwrocie miał wygrawerowaną dostojną czcionką jeszcze dostojniejszą dedykację z podziękowaniem za długoletnią pracę skierowaną do mojego dziadka. Nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się że była to środa, kiedy towarzyszącą mi codziennie w nabożeństwie matkę zastąpiła ciotka. Do dziś nikt nie wie dlaczego wybrała inną drogę powrotną, bo ta codzienna była całkiem wygodna. Grunt, że ciotce zachciało się iść skrótem dookoła stawu. No i się zaczęło!


Nad stawem siedzieli wędkarze. Zobaczyłem jak któryś wyciąga z wody rybę i zrobiłem taakie oczy. Ciota spojrzała na nich, potem na mnie i oznajmiła:

- Dostaniesz wędkę. 

Kiedy nadszedł sierpień, ciotka oczywiście wywiązała się z danego słowa. Nigdy nie zapomnę tej radości, kiedy wreszcie trzymałem w dłoni upragnioną bambusową wędkę. Pierwsze zaś cztery karasie na nią złowione, wydawały się wtedy szczytem marzeń. Wtedy już wiedziałem, że moje życie się zmieniło!

Moja biedna mama chcąc nie chcąc musiała te karasie oprawić. Największy miał  dwanaście centymetrów więc nie była szczęśliwa. Jak to możliwe?! Przecież ja tak naprawdę nie przepadałem za rybami! A tu proszę, karasie osobiście złowione, przez mamę wytaplane w jajku i bułce tartej - pycha! Nagle uświadomiłem sobie, że ryby to stworzenia jadalne i całkiem smaczne. Do dziś się nic nie zmieniło, no może tylko nastąpiła mała korekta, bo za najwartościowszą rybę uważam teraz okonia, inne drapieżniki........



Rysiek. Przeczytaj to co wkleiłem. Pozwoliłem sobie nieco skorygować twój tekst.  Zobacz - krótsze zdania, przecinki, poprawione byczki, zmieniony nieco szyk i.... Wychodzi całkiem fajna historia. Jak chcesz, to poślij mi na "emalię" teksty. Się przeredaguje. Nie ma sprawy. 

Pozdro.


Ale na ciotke nie pisze sie ciota bo to ma inne znaczenie.
[2013-09-25 23:31]

lynx

 Opowieści około wędkarskie 
  


 PROLOG.

Witam wszystkich nawiedzonych, którzy zdecydowali się zagłębić w lekturę moich wypocin. Będzie to coś w rodzaju pamiętnika, trochę wspomnień i refleksji nad własnym życiem.

Opiszę tu kilka niesamowitych spotkań z przyrodą, dziwnych przygód i zawartych znajomości. Pochylę się nad swoją głupotą i tym wszystkim, a przynajmniej częścią tego wszystkiego, co przeżyłem i co pozostało w mej pamięci. Jestem to sobie winien, ponieważ wiele z tych wydarzeń wywarło ogromny wpływ na moją psychikę i całe moje późniejsze życie, aż po dzień dzisiejszy. Być może opisane tu wspomnienia uchronią kogoś w przyszłości od głupstw i błędów podobnych temu, co ja sam wyczyniałem, bo nie ma co ukrywać, błędów i głupstw kilka popełniłem. Tak więc zaczynam, ze tak młodzieżowo powiem "zajawkę". 




Część I. Komunia, ciotka Wanda i jej wpływ na moje życie.

Jak ogólnie wiadomo, komunijny zegarek produkcji radzieckiej, piękny, pozłacany, trzeba było okupić codzienną wizytą w kościele, stosując się do tradycji białego tygodnia. Cóż  było robić?! Chodziłem więc grzecznie przez tydzień do świątyni, by zasłużyć sobie na ten wyjątkowy wszakże czasomierz który na odwrocie miał wygrawerowaną dostojną czcionką jeszcze dostojniejszą dedykację z podziękowaniem za długoletnią pracę skierowaną do mojego dziadka. Nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się że była to środa, kiedy towarzyszącą mi codziennie w nabożeństwie matkę zastąpiła ciotka. Do dziś nikt nie wie dlaczego wybrała inną drogę powrotną, bo ta codzienna była całkiem wygodna. Grunt, że ciotce zachciało się iść skrótem dookoła stawu. No i się zaczęło!


Nad stawem siedzieli wędkarze. Zobaczyłem jak któryś wyciąga z wody rybę i zrobiłem taakie oczy. Ciota spojrzała na nich, potem na mnie i oznajmiła:

- Dostaniesz wędkę. 

Kiedy nadszedł sierpień, ciotka oczywiście wywiązała się z danego słowa. Nigdy nie zapomnę tej radości, kiedy wreszcie trzymałem w dłoni upragnioną bambusową wędkę. Pierwsze zaś cztery karasie na nią złowione, wydawały się wtedy szczytem marzeń. Wtedy już wiedziałem, że moje życie się zmieniło!

Moja biedna mama chcąc nie chcąc musiała te karasie oprawić. Największy miał  dwanaście centymetrów więc nie była szczęśliwa. Jak to możliwe?! Przecież ja tak naprawdę nie przepadałem za rybami! A tu proszę, karasie osobiście złowione, przez mamę wytaplane w jajku i bułce tartej - pycha! Nagle uświadomiłem sobie, że ryby to stworzenia jadalne i całkiem smaczne. Do dziś się nic nie zmieniło, no może tylko nastąpiła mała korekta, bo za najwartościowszą rybę uważam teraz okonia, inne drapieżniki........



Rysiek. Przeczytaj to co wkleiłem. Pozwoliłem sobie nieco skorygować twój tekst.  Zobacz - krótsze zdania, przecinki, poprawione byczki, zmieniony nieco szyk i.... Wychodzi całkiem fajna historia. Jak chcesz, to poślij mi na "emalię" teksty. Się przeredaguje. Nie ma sprawy. 

Pozdro.


.... w jajku i bułce tartej. Wtedy to, po raz pierwszy w zyciu, zdałem sobie sprawę, że zaczynam sam sobie byc samowystarczalny. Przynajmniej w jedzenie. Ta pewnośc opuściła mnie jak żołądek zdołał pokonac te małe karaski. Jak to się stało? Nie wiem. Przedtem wydawały sie takie duże a teraz zostało z nich kilka ości.
Zacząłem się zastanawiać czy to warto było czy nie warto. Czy tak naprawde to ja je zjadłem czy nie?
Pomyslałem, że najlepiej będzie jak jeszcze raz pójde i złowię a potem zjem i wtedy będę wiedział kiedy mam najwiekszą radochę. Czy jak łowię, czy jak je wyciągam z wody,  czy jak jem.
Po miesiącu, a moze po dwóch, dalej nie byłem przekonany gdzie znajduję tą przyjemność o której ciągle opowiadali wędkarze nad wodą.
Pomyślałem sobie, że może prędzej bym sie o tym dowiedział gdybym częściej bywał z wędką nad wodą. Tak własnie zacząłem robic tylko szkoła mi w tym przeszkadzała. Aby mi nie przeszkadzała to zacząłem ją omijać a że nad wodą książki mi nie były potrzebne to chętnie brałem bambusówke. A jak ją miałem w ręku to nogi same wiedziały gdzie mam iść.
Było już dobrze ale niestety wychowawca wysłał kolegę / nie było wtedy komórek/ po mojego ojca. Nawet dzisiaj trudno mi o tym pisac. Może lepiej, jak w ,,Hamlecie" reszta niech będzie milczeniem.

Pozwoliłem sobie przypomniec tamte lata.
Życzę powodzenia w pisaniu.
[2013-09-25 23:52]

lynx

Przed bambusówkami były leszczynówki.
[2013-09-25 23:57]

rysiek38

Jest to na moim blogu
[2013-09-26 07:16]

kedzio

"Ciota" - zwykłe "przeklawiszowienie". Literówka, byczek, niedopatrzenie, błędzik, lapsusik, fixoklik, faux pass, pomyłeczka, kiksik, niedoliterowanko... no w każdym razie żadna złośliwość kolego Lynx. nawet w erratach trafiają się byczki. [2013-09-26 09:09]