Zaloguj się do konta

Niestosowne zachowanie

utworzono: 2011/03/26 23:35
bell

Mam pytanie.Wędkuje od niedawna-(jestem kobietą) .Czy możne ktoś wyprosić kogoś z miejsca,na którym łowił parę dni temu? Co zrobić gdy zaistnieje taka sytuacja ?

[2011-03-26 23:35]

Xawery

raczej nie ma prawa wypraszać osoby,która siedzi jako pierwsza na danym stanowisku,ale po Twoim pytaniu śmiem twierdzić,że tak ktoś postąpił?
[2011-03-26 23:46]

bell

Tak -chciano nas "wyprosić używając epitetów( byli nietrzeżwi),niemili ,używając tekstów"baby to do garów".Powiem jeszcze ,że wokoło było wielu wedkarzy-nikt nie reagował, pomomo,że trwało to wiele godzin.
[2011-03-26 23:52]

Xawery

No to pozostaje mi współczuć,ale to świadczy tylko o nich i ich podejściu do kobiet i wędkarstwa.Nikt nie ma prawa wypraszać,czy wypedzać innego wędkarza z danego miejsca łowienia,jeśli ten był pierwszy-i nie jest ważne,czy ten gościu zanęcał 2 dni temu,czy rano,czy godzinę temu-miejsce jest wolne,to się siada.
[2011-03-26 23:57]

JaroDaw

Tyle mówi RAPR :3. Przy wyborze i zajmowaniu miejsca na łowisku pierwszeństwo ma ten wędkarz, który przybył na nie wcześniej. Przy zajmowaniu stanowisk wędkujący powinni zachować między sobą odpowiednie odstępy, określone w rozdziale V. Regulaminu.Odstępy te mogą być zmniejszone tylko za zgodą wędkarza, który wcześniej zajął dane stanowisko. 

i znaczy to dokładnie jak pisali koledzy. Kto pierwszy ten lepszy. Zachowanie tych gości to zwykłe chamstwo i cwaniactwo. pozdrawiam Jarek [2011-03-27 00:24]

bell

Dzięki za zainteresowanie.Proszę mi jeszcze podpowiedzieć -co robić w takiej sytuacji.Może jakiś nr.telefonu.Wydaje mi się ,że takie zachowania powinny być gnębione.Dodam jeszcze ,z na koniec tej sytuacji-oprócz epitetów-posypały się na nas jakieś śmieci,i panowie prawdopodobnie mieli uprawnienia bo szczycili się możnością sprawdzania dokumentów i ogólnym straszeniem.Bardzo przepraszam,z opisuje ten przypadek w miarę dokładnie ,ale nie mogę się trochę pozbierać z niesmaku i bólu głowy.Pozdrawiam
[2011-03-27 00:49]

radekszumocki

Jestem strażnikiem i mam u siebie panią strażnik ,i stwierdzam że obecność pani strażnik wpływa łagodząco na zachowanie wędkarzy,kontroluję wiele pań nad wodą i zawsze robię to w elegancki, choć regulaminowy sposób, to co Pani opisuje to zwykłe chamstwo , skandalem by było gdyby okazało się że to strażnicy SSR ,ci panowie natychmiast powinni opuścić szeregi straży ,proszę skontaktować się z komendantem straży z waszego terenu on powinien Pani pomóc ,jeszcze raz bardzo proszę o sprawdzenie pani wersji, czy to strażnicy czy też wędkarze powinni za zaistniałą sytuację ponieść konsekwencje prawne.Proszę się nie zrażać tym incydentem nie wszyscy są takimi bydlakami ,choć z drugiej strony bardzo ubolewam nad nagminnym nadużywaniu alkoholu przez wędkarzy nad wodą.POZDRAWIAM.
[2011-03-27 07:17]

withanight88

Dzięki za zainteresowanie.Proszę mi jeszcze podpowiedzieć -co robić w takiej sytuacji.Może jakiś nr.telefonu.Wydaje mi się ,że takie zachowania powinny być gnębione.Dodam jeszcze ,z na koniec tej sytuacji-oprócz epitetów-posypały się na nas jakieś śmieci,i panowie prawdopodobnie mieli uprawnienia bo szczycili się możnością sprawdzania dokumentów i ogólnym straszeniem.Bardzo przepraszam,z opisuje ten przypadek w miarę dokładnie ,ale nie mogę się trochę pozbierać z niesmaku i bólu głowy.Pozdrawiam



A sprawdzali dokumenty czy tylko straszyli?

Proponuje najpierw sie dowiedziec co to za osobnicy , popytać wsród "wedkarzy dżentelmenów " którzy widzieli a nie reagowali. 

Jeżeli to byli strażnicy to trzeba jak najszybciej pozbyć ich tych uprawnień. 

Przy kazdym kole , w każdym okregu (prawie każdym) działa SSR lub PSR do nich nalezy dzwonić i zgłaszać takie nienormalne zachowanie - to nie może im ujść płazem.

Prosze podac jaki okreg a znajdzą sie nr telefonow

[2011-03-27 07:33]

Sniper64

Mam pytanie.Wędkuje od niedawna-(jestem kobietą) .Czy możne ktoś wyprosić kogoś z miejsca,na którym łowił parę dni temu? Co zrobić gdy zaistnieje taka sytuacja ?


Witam Iza..:)
Witam Wszystkich..:)

Na twoje pytanie już padło dużo odpowiedzi są rzetelne i wyczerpujące,podpowiadają co zrobić  w takiej sytuacji! Oby to była pierwsza i ostatnia,jeżeli to byli strażnicy to tak jak jeden tu z kolegów napisał ..Powinni ponieść karę!!! Za swoje zachowanie,mimo że nie byli w trakcie wykonywania obowiązków służbowych to nie zwalnia ich to od przestrzegania zasad wędkowania i zachowania się na łowisku! Następnym razem dzwoń po straż lub po policję,powinnaś to również zgłoś w kole do sądu koleżeńskiego gdzie należą..bo Baby to mają ci goście w mózgu..a nie nad wodą z wędką w ręku! Jeszcze coś! Do wszystkich kolegów po kiju,mam prośbę,w podobnych sytuacjach staracie się pomóc kobietą...Wędkarkom'' a nie stać i przyglądać się...Jest tyle możliwych sposobów by pomóc..:) Pozdrawiam Serdecznie Wszystkich..:)
[2011-03-27 07:49]

rolo81

witam ja kiedyś wybrałem się na staw wcześnie rano i byłem świadkiem wojny wędkarzy :) bo jeden nęcił parę dni w jednym miejscu a drugi był wcześniej i siadł mu na miejscu :) ale najlepsze było to że pan nr1 zrobił sobie pomost i zrobił go na klucz zapinał do drzewa drabinkę po której dochodziło się do pomostu a pan nr 2 :) był sprytniejszy i miał wodery i doszedł sobie do pomostu :))))))) koledzy takiej walki to jeszcze nie widziałem jak wędkarze biją się wędkami jak rycerze :))))))) a jakie wyzwiska leciały masakra i po co takie sceny zamiast odpuścić i usiąść w innym miejscu i łowić w spokoju to prawie zabijają się za miejsca jeszcze trochę to będą wbijać tablice "ja tu nęcę i to moje miejsce" :)))))
p.s - pan który zrobił ten pomost zimą go zniszczył i te deski pozostawił w wodzie łącznie z wbitymi balami i nikt tam już nie łowi 
[2011-03-27 09:33]

Witam szanowne grono. Tak czytałem post autorki i mnie osobiście się wydaje, że to chamstwo, które próbowało tak "kulturalnie" zająć miejscówkę, a straszyło jakimiś tam uprawnieniami, wcale tych uprawnień kontrolnych nie miało, bo od tego by zaczęli swoje przybycie na miejsce. Należało niezwłocznie powiadomić Policję, bo wątpię, żeby koleżanka miała przy sobie numery telefonów do strażników SSR lub PSR, o co zresztą tak często tu na forum apelujemy. Miałem onegdaj podobny przypadek nad Odrą, gdzie najczęściej wędkuję. Traf chciał, że byłem na rybach ze swoim kolegą. Otóż siedzieliśmy na jednej z fajniejszych "główek" na tym odcinku rzeki i przybyli nagle czterej panowie mercedesem busem, już na lekkim rauszu łącznie z kierowcą. Zaczęli od pytania, czy długo jeszcze będziemy, bo oni chca tu zostać na noc. Odpowiedzieliśmy, że nie wiemy, że jak skończymy, to skończymy, a narazie sobie łowimy, więc muszą czekać, albo jechać gdzieś dalej. Usłyszeliśmy, że dalej, to my sobie możemy jechać i to zaraz, bo oni chcą już przygotować sobie miejscówki na noc. Moj kolega jest baaaaardzo spokojnym człowiekiem, milczał wciąż, mimo wyglądu i pracy jaką wykonuje, ale o tym później. Panowie ci, po ok. 30 minutach zaczęli dość głośno dawać nam do zrozumienia, że spokojnie to my dłużej tu nie połowimy. Nagle jeden z "kulturalnych" panów zapytał o nasze karty wędkarskie i o ryby w siatce. Ja już miałem pianę na zębach i zapytałem, dlaczego go to interesuje, na co usłyszałem, że jest strażnikiem... Moja konsternacja opuściła mi szczękę na kolana, bo człowieka na oczy nie widziałem w Straży i zapytałem o blachę i legitymację, mój kolega milczy nadal i obserwuje mnie jednym okiem z uśmieszkiem na ustach. "Kulturalny" odpowiedział, że nie ma zamiaru mi tu się legitymować, kolejne zdziwienie, a ja mam pokazać dokumenty. W tym czasie pozostali trzej "kulturalni" rozłożyli swoje 5 (słownie pięć) wędek i zaczęli rzucać obok na grunt, zostawili je i poszli spinningować z piwkami w dłoniach. Na coś takiego czekaliśmy..... Poszedłem do auta po swoje dokumenty i kamizelkę a kolega po swoje. Wróciłem z kolegą i "kulturalny" mało nie spadł z krzesełka, wywrócił piwo na trawie i zaczął się jąkać po moim przedstawieniu się i prezentacji stopnia służbowego i wyciągnięciu "szmaty" przez mojego kolegę, st. aspiranta Policji, wicemistrza Polski Policji w wyciskaniu sztangi. Koledzy "kulturalni" zostali poproszeni do nas. No i sie zaczęło..... Kolega zaczął procedury łącznie z wezwaniem radiowozu i kontrolą dokumentów i przeszukaniem. Okazało się, że tylko dwóch "kulturalnych" miało karty wędkarskie, bus nie miał aktualnej rejestracji i OC, pan kierowca po przybyciu radiowozu wydmuchał promile, jeden z "kulturalnych" kolegów palił coś, co nie pachniało jak tytoń papierosowy, reszte "tytoniu" miał w kieszeni, a pan "strażnik" widział Straż Rybacką kiedyś na wczasach w Kołobrzegu, stąd wiedział jedynie o ich istnieniu. Ja byłem nastepnym strażnikiem, którego zobaczył, a nawet poznał. Zarzutów jakie mój kolega im przedstawił, na palcach jednej ręki nie policzę. Po godzinie przyjechała laweta, a towarzystwo pojechało "na rybki" na nockę lub dwie, do aresztu, a ich autko na parking policyjny, sprzęt do PSR. Wtedy złowiliśmy parę ładnych kleni i leszczy. Zostaliśmy nawet na noc. Lubię łowić nad Odrą, ryby też. Zapamiętaj koleżanko na przyszłość, że zawsze Strażnik zaczyna kontrolę od przedstawienia siebie i swoich dokumentów Strażnika, tj. legitymacji i blachy służbowej. Inaczej może sobie tylko pogadać, a Ty dzwonisz na Policję lub Straż w tym czasie, prosząc o interwencję, lub aby uniknąć konfliktu oddalasz się i wtedy powiadamiasz odpowiednie służby. [2011-03-27 09:47]

dan984

Witam szanowne grono. Tak czytałem post autorki i mnie osobiście się wydaje, że to chamstwo, które próbowało tak "kulturalnie" zająć miejscówkę, a straszyło jakimiś tam uprawnieniami, wcale tych uprawnień kontrolnych nie miało, bo od tego by zaczęli swoje przybycie na miejsce. Należało niezwłocznie powiadomić Policję, bo wątpię, żeby koleżanka miała przy sobie numery telefonów do strażników SSR lub PSR, o co zresztą tak często tu na forum apelujemy. Miałem onegdaj podobny przypadek nad Odrą, gdzie najczęściej wędkuję. Traf chciał, że byłem na rybach ze swoim kolegą. Otóż siedzieliśmy na jednej z fajniejszych "główek" na tym odcinku rzeki i przybyli nagle czterej panowie mercedesem busem, już na lekkim rauszu łącznie z kierowcą. Zaczęli od pytania, czy długo jeszcze będziemy, bo oni chca tu zostać na noc. Odpowiedzieliśmy, że nie wiemy, że jak skończymy, to skończymy, a narazie sobie łowimy, więc muszą czekać, albo jechać gdzieś dalej. Usłyszeliśmy, że dalej, to my sobie możemy jechać i to zaraz, bo oni chcą już przygotować sobie miejscówki na noc. Moj kolega jest baaaaardzo spokojnym człowiekiem, milczał wciąż, mimo wyglądu i pracy jaką wykonuje, ale o tym później. Panowie ci, po ok. 30 minutach zaczęli dość głośno dawać nam do zrozumienia, że spokojnie to my dłużej tu nie połowimy. Nagle jeden z "kulturalnych" panów zapytał o nasze karty wędkarskie i o ryby w siatce. Ja już miałem pianę na zębach i zapytałem, dlaczego go to interesuje, na co usłyszałem, że jest strażnikiem... Moja konsternacja opuściła mi szczękę na kolana, bo człowieka na oczy nie widziałem w Straży i zapytałem o blachę i legitymację, mój kolega milczy nadal i obserwuje mnie jednym okiem z uśmieszkiem na ustach. "Kulturalny" odpowiedział, że nie ma zamiaru mi tu się legitymować, kolejne zdziwienie, a ja mam pokazać dokumenty. W tym czasie pozostali trzej "kulturalni" rozłożyli swoje 5 (słownie pięć) wędek i zaczęli rzucać obok na grunt, zostawili je i poszli spinningować z piwkami w dłoniach. Na coś takiego czekaliśmy..... Poszedłem do auta po swoje dokumenty i kamizelkę a kolega po swoje. Wróciłem z kolegą i "kulturalny" mało nie spadł z krzesełka, wywrócił piwo na trawie i zaczął się jąkać po moim przedstawieniu się i prezentacji stopnia służbowego i wyciągnięciu "szmaty" przez mojego kolegę, st. aspiranta Policji, wicemistrza Polski Policji w wyciskaniu sztangi. Koledzy "kulturalni" zostali poproszeni do nas. No i sie zaczęło..... Kolega zaczął procedury łącznie z wezwaniem radiowozu i kontrolą dokumentów i przeszukaniem. Okazało się, że tylko dwóch "kulturalnych" miało karty wędkarskie, bus nie miał aktualnej rejestracji i OC, pan kierowca po przybyciu radiowozu wydmuchał promile, jeden z "kulturalnych" kolegów palił coś, co nie pachniało jak tytoń papierosowy, reszte "tytoniu" miał w kieszeni, a pan "strażnik" widział Straż Rybacką kiedyś na wczasach w Kołobrzegu, stąd wiedział jedynie o ich istnieniu. Ja byłem nastepnym strażnikiem, którego zobaczył, a nawet poznał. Zarzutów jakie mój kolega im przedstawił, na palcach jednej ręki nie policzę. Po godzinie przyjechała laweta, a towarzystwo pojechało "na rybki" na nockę lub dwie, do aresztu, a ich autko na parking policyjny, sprzęt do PSR. Wtedy złowiliśmy parę ładnych kleni i leszczy. Zostaliśmy nawet na noc. Lubię łowić nad Odrą, ryby też. Zapamiętaj koleżanko na przyszłość, że zawsze Strażnik zaczyna kontrolę od przedstawienia siebie i swoich dokumentów Strażnika, tj. legitymacji i blachy służbowej. Inaczej może sobie tylko pogadać, a Ty dzwonisz na Policję lub Straż w tym czasie, prosząc o interwencję, lub aby uniknąć konfliktu oddalasz się i wtedy powiadamiasz odpowiednie służby.



Hello Maciek....nooo genialna akcja !!!! OBY WIĘCEJ TAKICH !!
[2011-03-27 09:54]

No tam kolega Maciek dał wyczerpującą odpowiedz, jak w takim przypadku postąpić i nie bać się użyć telefonu , to nie gryzie................a efekt może być natychmiastowy. I tak jak Maciek pisze strażnik zaczyna od kontroli a nie straszenia :)) [2011-03-27 10:05]

No dokładnie, mamy XXI wiek i epokę telefonów komórkowych, w których opcji gryzienia jeszcze nie wymyslili :)  [2011-03-27 10:10]

Sniper64

No dokładnie, mamy XXI wiek i epokę telefonów komórkowych, w których opcji gryzienia jeszcze nie wymyslili :) 

Witaj :))
Przeczytajcie w poradach o zezwoleniach i powiedzcie mi czy coś na ten temat wiecie..:)
[2011-03-27 10:26]

greyhunter

 Piękne odpowiedzi dali Koledzy... W pełni wyczerpują temat odpowiedzi...

Ze swojej strony podpowiem tylko o koleżeństwie wędkarskim. Jak pani piszę, to reszta wędkarzy stała i niereagowała... Moim zdaniem jest to też karygodne.

Mam paru znajomych wędkarzy i wędkarek, a znam ich tylko znad wody...I zawsze to polecam. Moja chrzestna też łowi ryby i często jeździ na ryby sama. Namówiłem ją by wręcz "zaczepiała" innych wędkarzy bo na 10 minutową pogawędkę każdy znajdzie czas. Wędkarze często lubią chwilę pogadać, wymienić się doświadczeniem czy pogłądami. Świadczy o tym, sam fakt istnienia takich portali jak ten... Nad wodą warto zacieśniać znajomości a niejednokrotnie okazuje się, że poznajemy bardzo ciekawych ludzi którzy w razie potrzeby wyciągną pomocną dłoń.

Dodam jeszcze, że w ten sposób poznałem strażnika, sędziego sądu koleżeńskiego, trzech wieloletnich działaczy swojego koła, mistrza i trenera boksu i jeszcze kilku innych...A ŁĄCZY NAS JEDNO - PASJA I CHOROBA ZWANA WĘDKARSTWEM...

[2011-03-27 10:30]

sliwka15

Witam szanowne grono. Tak czytałem post autorki i mnie osobiście się wydaje, że to chamstwo, które próbowało tak "kulturalnie" zająć miejscówkę, a straszyło jakimiś tam uprawnieniami, wcale tych uprawnień kontrolnych nie miało, bo od tego by zaczęli swoje przybycie na miejsce. Należało niezwłocznie powiadomić Policję, bo wątpię, żeby koleżanka miała przy sobie numery telefonów do strażników SSR lub PSR, o co zresztą tak często tu na forum apelujemy. Miałem onegdaj podobny przypadek nad Odrą, gdzie najczęściej wędkuję. Traf chciał, że byłem na rybach ze swoim kolegą. Otóż siedzieliśmy na jednej z fajniejszych "główek" na tym odcinku rzeki i przybyli nagle czterej panowie mercedesem busem, już na lekkim rauszu łącznie z kierowcą. Zaczęli od pytania, czy długo jeszcze będziemy, bo oni chca tu zostać na noc. Odpowiedzieliśmy, że nie wiemy, że jak skończymy, to skończymy, a narazie sobie łowimy, więc muszą czekać, albo jechać gdzieś dalej. Usłyszeliśmy, że dalej, to my sobie możemy jechać i to zaraz, bo oni chcą już przygotować sobie miejscówki na noc. Moj kolega jest baaaaardzo spokojnym człowiekiem, milczał wciąż, mimo wyglądu i pracy jaką wykonuje, ale o tym później. Panowie ci, po ok. 30 minutach zaczęli dość głośno dawać nam do zrozumienia, że spokojnie to my dłużej tu nie połowimy. Nagle jeden z "kulturalnych" panów zapytał o nasze karty wędkarskie i o ryby w siatce. Ja już miałem pianę na zębach i zapytałem, dlaczego go to interesuje, na co usłyszałem, że jest strażnikiem... Moja konsternacja opuściła mi szczękę na kolana, bo człowieka na oczy nie widziałem w Straży i zapytałem o blachę i legitymację, mój kolega milczy nadal i obserwuje mnie jednym okiem z uśmieszkiem na ustach. "Kulturalny" odpowiedział, że nie ma zamiaru mi tu się legitymować, kolejne zdziwienie, a ja mam pokazać dokumenty. W tym czasie pozostali trzej "kulturalni" rozłożyli swoje 5 (słownie pięć) wędek i zaczęli rzucać obok na grunt, zostawili je i poszli spinningować z piwkami w dłoniach. Na coś takiego czekaliśmy..... Poszedłem do auta po swoje dokumenty i kamizelkę a kolega po swoje. Wróciłem z kolegą i "kulturalny" mało nie spadł z krzesełka, wywrócił piwo na trawie i zaczął się jąkać po moim przedstawieniu się i prezentacji stopnia służbowego i wyciągnięciu "szmaty" przez mojego kolegę, st. aspiranta Policji, wicemistrza Polski Policji w wyciskaniu sztangi. Koledzy "kulturalni" zostali poproszeni do nas. No i sie zaczęło..... Kolega zaczął procedury łącznie z wezwaniem radiowozu i kontrolą dokumentów i przeszukaniem. Okazało się, że tylko dwóch "kulturalnych" miało karty wędkarskie, bus nie miał aktualnej rejestracji i OC, pan kierowca po przybyciu radiowozu wydmuchał promile, jeden z "kulturalnych" kolegów palił coś, co nie pachniało jak tytoń papierosowy, reszte "tytoniu" miał w kieszeni, a pan "strażnik" widział Straż Rybacką kiedyś na wczasach w Kołobrzegu, stąd wiedział jedynie o ich istnieniu. Ja byłem nastepnym strażnikiem, którego zobaczył, a nawet poznał. Zarzutów jakie mój kolega im przedstawił, na palcach jednej ręki nie policzę. Po godzinie przyjechała laweta, a towarzystwo pojechało "na rybki" na nockę lub dwie, do aresztu, a ich autko na parking policyjny, sprzęt do PSR. Wtedy złowiliśmy parę ładnych kleni i leszczy. Zostaliśmy nawet na noc. Lubię łowić nad Odrą, ryby też. Zapamiętaj koleżanko na przyszłość, że zawsze Strażnik zaczyna kontrolę od przedstawienia siebie i swoich dokumentów Strażnika, tj. legitymacji i blachy służbowej. Inaczej może sobie tylko pogadać, a Ty dzwonisz na Policję lub Straż w tym czasie, prosząc o interwencję, lub aby uniknąć konfliktu oddalasz się i wtedy powiadamiasz odpowiednie służby.




HAHAHAHA .!!! Prawie z krzesła spadłem.!

Profesjonalna interwencja.!

Chciałbym widzieć te sytuacje i miny tych " kulturalnych " kolegów ;)
[2011-03-27 10:40]

Widok ich min? BEZCENNE! Jeden z nich rzucił do siebie tekstem, ale nie moge go przytoczyć na forum, w każdym razie obraził ryby. [2011-03-27 10:43]

Xawery

Panowie,jest dużo cwaniaków nad wodą,sam byłem wypraszany,że tak grzecznie wpiszę,ale nie ma się co dziwić,kobieta była bezbronna,żadnej pomocy znikąd(swoją drogą,to ciekawy jestem z jakiego okręgu PZW ma koleżanka Iza takie wsparcie od kolegów wędkarzy),to co miała zrobić???Może niech koleżanka poda swój okręg PZW,to koledzy tutaj pomogą.
[2011-03-27 11:02]

KSIENDZU

Jak juz wiekszosc forumowiczow napisalo zachowanie karygodne, lecz zastanawia mnie jedna sprawa. Czy ci wedkarze ktorzy nie pomogli interweniowac to cip*y czy faceci? Przepraszam za slownictwo, ale ja mam dopiero 23 lata i nawet jak ten koles czy kolesie mieliby po 30-40 i tak sie zachowywali w stosunku do kobiety to zareagowalbym na pewno, nawet dalbym sie obic dla slusznosci sprawy. Rozsmieszylo mnie zachowanie tych "facetow" wedkarzy, ktorzy nie pomogli kobiecie w potrzebie... Druga sprawa bylo zachowanie pseudo straznikow :) zwyzywac kobiete to kazdy potrafi, a ciekaw jestem czy tak samo zachowywaliby sie gdybym siedzial z 6 kolegami na rybach w grupie i zajeli im ich miejsce?? czy w 4 byliby tak odwazni na 6 sprawnych mlodzikow??

Pozdrawiam kolezanke, ktora doswiadczyla tak niemilego zdarzenia i oby to nie zrazilo jej do tego pieknego hobby jakim jest wedkarswto :)



Ps. Mastiff tak myslalem ze to sie tak skonczy jak napisales o gabarytach kolegi :)
[2011-03-27 14:29]

rysiosz

Jeśli taka sytuacja naprawdę zaistniała to żal mi tych kulturalnych gości którzy tak ładnie postąpili...Może problem tkwił w czymś innym...Tak czy inaczej kultura obowiązuje nad wodą...
[2011-03-27 14:49]

Wedkarz60

Witam Koledzy ! Napisze i ja troszkę o zajmowaniu miejscówek . Łowię przeważnie w wakacje na starorzeczu wieprza (jak dojść tam można) i jet tam tak że przychodzi sobie starszy pan wyrwie trochę moczarki z wody zrobi małe oczko i potem mówi że to jest jego miejscówka. Przychodzi sobie na ryby koło 6 rano i jak ktoś w tym miejscu łowi to mówi że to jego miejsce i trzeba mu zejść . Wkurza mnie to bo na rybach czasami jestem już o 3 rano a ten przyjdzie koło 6 i mówi że on tu łowi . pozdro
[2011-03-27 17:29]

Xawery

niektórym to wypadałoby powiedzieć,że miejsce,to ma krowa w oborze-może by dotarło?
[2011-03-27 17:36]

Witam spotkałem się już z różnymi sytuacjami na łowisku ale takiego chamstwa jeszcze nie spotkałem powiem krótko jak tak pani się czuła słuchając tak prostackich tekstów ale cóż polacy mają mało kultury osobistej a już nie wspomnę o tych co dzióby trzymali na kłódkę chyba strach im nie pozwolił interweniować.Pozdrawiam i życzę koleżance wiele miłych chwil nad wodą
[2011-03-27 18:52]

grzegorz7

Chamstwo i jeszcze raz chamstwo.Nietrzeźwi wędkarze to niestety plaga w moich okolicach.Nie tylko z brzegu ale również na łódkach.Puszki po piwie nad łowiskiem to też częste zjawisko .Takich pseudo wędkarzy trzeba tępić.
[2011-03-27 19:22]

Witam Koledzy ! Napisze i ja troszkę o zajmowaniu miejscówek . Łowię przeważnie w wakacje na starorzeczu wieprza (jak dojść tam można) i jet tam tak że przychodzi sobie starszy pan wyrwie trochę moczarki z wody zrobi małe oczko i potem mówi że to jest jego miejscówka. Przychodzi sobie na ryby koło 6 rano i jak ktoś w tym miejscu łowi to mówi że to jego miejsce i trzeba mu zejść . Wkurza mnie to bo na rybach czasami jestem już o 3 rano a ten przyjdzie koło 6 i mówi że on tu łowi . pozdro




Nic nie trzeba. Prawo jest po Twojej stronie. A takiemu panu, grzecznie zwróć uwagę, że rzeka nie jest jego prywatną, byłeś pierwszy na tym miejscu i masz prawo na nim łowić. Uprzedź go, że tak mówi prawo i jeśli nie da Ci spokoju, to odejdziesz, ale bedziesz musiał powiadomić Policję lub Straż Rybacką o jego zachowaniu i bezprawnych roszczeniach do miejsca publicznie dla każdego dostępnego. Dyktafon w telefonie jest pomocny w takich sytuacjach, ewentualnie świadkowie. Jeśli on pomaluje ławkę w parku, albo zamiecie deptak pod ratuszem, to nie znaczy, że miejsca te są jego własnością i zrobił to z własnej i nieprzymuszonej woli dla dobra ogółu i z tym musi się liczyć i że jest to miejsce użyteczności publicznej dla każdego.







[2011-03-27 19:22]