Jak będziesz nęcił codziennie o tej samej porze w jednym miejscu to i Ty na łapiesz .
Pozdrawiam.
(2010/04/27 20:08)Na mrożenie zanety wpadłem przypadkiem, gdy nagła burza zgoniła mnie z łowiska (czekałem jeszcze w aucie, licząc, że przejdzie bokiem, ale gdy pierwszy dach we wsi zaczął się palić, stwierdziłem że to warunki -nawet dla wędkarza-mało komfortowe i zostałem z 15l wiadrem świeżej zanęty). Zrobiłem z niej kule wielkości pomarańczy i "opanierowałem" w atraktorze, a potem wrzuciłem do zamrażarki. Nawet sie nie spodziewałem, że mrożenie okaże się najlepszym patentem na moją najwiekszą bolączkę - przyłowy drobnicy. Do zanęty dodaję dużo grubych ziaren - kukurydza, pszenica itp. Mrożenie sprawia, ze mogę rzucić kulą bardzo daleko (ze względu na lepsze efekty przy połowach dalej od brzegu łowię ciężko, na feeder), a nie rozpadnie mi się ona w locie (co często się zdarza przy dużej ilości grubych ziaren). Ale najważniejsza sprawa to selektywnośc zanęty - przy tradycyjnych kulach, słup zanetowy wabi mnóstwo płotek, krąpi i innego drobiazgu, powodującego obgryzanie przynęty i fałszywe brania oraz niechciane przyłowy (jazgarz). W mrożonych kulach zanęta jest uwalniana stopniowo, działa a zasadzie przerośniętego "bułgara", czy sprężyny. Kule są ochoczo objadane przez leszcze. Odkąd zacząłem tak nęcić, brania drobiazgu się skończyły, a sierpniowo-wrześniowe nocki zacząłem kończyć z 5-10 leszczami powyżej 1,5kg. bez szarpania się po nocy z łapczywymi jazgarami i okoniami 8cm. Oczywiście na początku łowienia wrzucam kilka (3-5) kul zwykłych, "sygnałowych",ok. 18.00, i ładuję koszyki, ale tuż przed zmrokiem w wodzie ląduje 10-15 mrożonek. Brania mam zazwyczaj od 23.30 do 1.00. Potem ustają, wrzucam kolejne 10 mrożonek i od 3.30 do 8.00 twa właściwe łowienie (jak nie zaśpię;)). Wtedy dwa feederki to często za dużo jak na jednego wędkarza - wchodzi stado i trzeba się naskakać od kija do kija, wszystko się plącze, jeden pies wywraca skrzynkę ze sprzętem, drugi włazi cały w błocie do nagrzanego śpiworu, haczyk wbija się w siatrę podbieraka, komar siada na czole i do tego chce się sikać... Łowię w jeziorze gł.śr. 2,5m, max 9m, 60 ha. Oprócz spinningu, koncentruję się od 16 lat prawie wyłącznie na leszczu (feeder). Ryba w 90% wraca do wody. Łowię dosyć grubo jak na jezioro-dwa wędziska ok. 30-80 gr. i 40-120 gr. koszyki 25-40 gr., otwarte na rurce, hak mustad cienki 4-6 na krótkim trzonku, żyłka 0,24, przypon 0,18, 6 ziaren kukurydzy lub kombinacja z kawałkiem rosówki, czerwonymi lub 12 białymi na patencie przypominającum włos (agrafka do białych na cienkim druciku do mocowania na oczku haka). Sygnalizacja małpka ze świetlikiem, elektronika albo drgająca ze świetlikiem- w zal. od warunków. Zachęcam do mrożonek i innych eksperymentów - czasem efekty potrafią zaskoczyć!
(2013/01/28 16:30)
czy na łowisku masz ze sobą zamrażarkę ? Jak przetrzymujesz zamrożone kule do godziny 18.00 . Ba a nawet z tego co napisałeś to nęcisz zamrożonymi kulami w środku nocy... (2013/01/28 21:24)Na mrożenie zanety wpadłem przypadkiem, gdy nagła burza zgoniła mnie z łowiska (czekałem jeszcze w aucie, licząc, że przejdzie bokiem, ale gdy pierwszy dach we wsi zaczął się palić, stwierdziłem że to warunki -nawet dla wędkarza-mało komfortowe i zostałem z 15l wiadrem świeżej zanęty). Zrobiłem z niej kule wielkości pomarańczy i "opanierowałem" w atraktorze, a potem wrzuciłem do zamrażarki. Nawet sie nie spodziewałem, że mrożenie okaże się najlepszym patentem na moją najwiekszą bolączkę - przyłowy drobnicy. Do zanęty dodaję dużo grubych ziaren - kukurydza, pszenica itp. Mrożenie sprawia, ze mogę rzucić kulą bardzo daleko (ze względu na lepsze efekty przy połowach dalej od brzegu łowię ciężko, na feeder), a nie rozpadnie mi się ona w locie (co często się zdarza przy dużej ilości grubych ziaren). Ale najważniejsza sprawa to selektywnośc zanęty - przy tradycyjnych kulach, słup zanetowy wabi mnóstwo płotek, krąpi i innego drobiazgu, powodującego obgryzanie przynęty i fałszywe brania oraz niechciane przyłowy (jazgarz). W mrożonych kulach zanęta jest uwalniana stopniowo, działa a zasadzie przerośniętego "bułgara", czy sprężyny. Kule są ochoczo objadane przez leszcze. Odkąd zacząłem tak nęcić, brania drobiazgu się skończyły, a sierpniowo-wrześniowe nocki zacząłem kończyć z 5-10 leszczami powyżej 1,5kg. bez szarpania się po nocy z łapczywymi jazgarami i okoniami 8cm. Oczywiście na początku łowienia wrzucam kilka (3-5) kul zwykłych, "sygnałowych",ok. 18.00, i ładuję koszyki, ale tuż przed zmrokiem w wodzie ląduje 10-15 mrożonek. Brania mam zazwyczaj od 23.30 do 1.00. Potem ustają, wrzucam kolejne 10 mrożonek i od 3.30 do 8.00 twa właściwe łowienie (jak nie zaśpię;)). Wtedy dwa feederki to często za dużo jak na jednego wędkarza - wchodzi stado i trzeba się naskakać od kija do kija, wszystko się plącze, jeden pies wywraca skrzynkę ze sprzętem, drugi włazi cały w błocie do nagrzanego śpiworu, haczyk wbija się w siatrę podbieraka, komar siada na czole i do tego chce się sikać... Łowię w jeziorze gł.śr. 2,5m, max 9m, 60 ha. Oprócz spinningu, koncentruję się od 16 lat prawie wyłącznie na leszczu (feeder). Ryba w 90% wraca do wody. Łowię dosyć grubo jak na jezioro-dwa wędziska ok. 30-80 gr. i 40-120 gr. koszyki 25-40 gr., otwarte na rurce, hak mustad cienki 4-6 na krótkim trzonku, żyłka 0,24, przypon 0,18, 6 ziaren kukurydzy lub kombinacja z kawałkiem rosówki, czerwonymi lub 12 białymi na patencie przypominającum włos (agrafka do białych na cienkim druciku do mocowania na oczku haka). Sygnalizacja małpka ze świetlikiem, elektronika albo drgająca ze świetlikiem- w zal. od warunków. Zachęcam do mrożonek i innych eksperymentów - czasem efekty potrafią zaskoczyć!