Tą przygodę już opisałem wcześniej ale że to była moja pierwsza opisana historia to dodałem ją w złym msc. A wiec wstałem o godzinie 5:00 i od razu po ogarnięciu wyszedłem z domu. Sprzęt leżał już naszykowany wystarczyło wrzucić do samochodu. Zabrałem 2 kije oraz wiaderko z żywcem. Po dojechaniu na łowisko od razu serce moje uradowało się po zobaczeniu pięknej stojącej wody oraz śpiewu porannych ptaszków. Rozkładam sprzęt , żywiec na kotwiczke i rzut. Podciągnąłem troszkę pod trzcinki i odwracam się żeby rozłożyc sobie spinning. Trwało to może 30 sek bo wszystko było już w domu założone wraz z gumą no i odwracam sie do łowiska patrze a bojki z żywcem nie ma . Uradowałem się ponownie , bo widzę jak żyłka ciągnie się delikatnie w dół dna. Poczekałem jeszcze 10 sek , delikatnie ściągnąłem żyłkę i zacinam. Kij wygiął się mocno co bardziej mnie uradowało , holuję szczupłego z jakieś 2 minutki i wreszcie pokazał ogoń , który był dość duży. Podciągnąłem rybę do brzegu , złapałem za podbierak i siedzi . Szczupaczek miał 4,60 kg , a długości nie podam wam dokładnej bo nie miałem miarki . Nie ma zdjęcia , bo nie miałem aparatu lecz tak szybko złapanego szczupłego na żywca jeszcze nie złowiłem i chciałem się podzielić moją fajną przygodą . Rybka dostała cmoka w dziobek i wróciła oczywiście do wody. Dla mnie to kolejna nauczka w łowieniu , ponieważ po zarzuceniu miałem branie po niecałej minucie i dlatego kocham łowić szczupaki ,bo nigdy nie ma reguły. Był to mój pierwszy opis wiec nie liczę na nic szczególnego :):)
Nawet nie wyobrażasz sobie spojrzenia starszych kolegów po kiju co już tam byli z dobra godzinę i nic. Piękne uczucie . Co do komentarza mariusza to za jakieś pół godzinki złapałem jeszcze jednego ok 1 kg , a później to ze 2 pistolety i do domu. (2012/01/03 10:57)