Łowię batem 5 metrowym na lekki zestaw - jezioro. Namierzyłem ciekawą miejscówkę z gruntem 3-3.5 metra który jest już 4metry od brzegu. Jest zatem w zasięgu mojego bata. Jest jednak duży spadek i kiedy gruntowałem łowisko wywnioskowałem że jest różnica około 20cm gruntu co kilkanaście centymetrów. Moje ośmiogodzinne łowienie na tej miejscówce przyniosło raczej mizerne efekty, na początku z rana 8-10 leszczyków do 10cm potem weszły mi 3 większe 20-30cm. Potem brania ustały i przez 4h nie było nawet brania. (Wiem ostatnie dni i weekend nigdzie nie obrodziły :) ) Pytanie do bardziej doświadczonych kolegów... jak łowić na takim spadku. Zapewne moje kule zanętowe stoczyły się wgłąb łowiska. Na początku żeby szybko zwabić rybę dałem mniej namoczoną i luźną zanętę. Jak nie trudno się domyśleć weszły mi też ukleje. Próbowałem delikatnie związać zanętę ale to chyba było bez sensu bo kule potoczyły się dalej niż chciałem. Czy w ogóle ryba utrzyma mi się na takim spadku, i jak to zrobić żeby ją tam utrzymać. Jak ustawiać się z gruntem na takim spadku, delikatne podciągnięcie o kilkanascie centymetrów do siebie idealnie wymierzonego zestawu powoduje ze już tracę grunt i spławik leży na tafli. Dalej rzucony pewnie dynda z przyponem pół metra nad dnem. Myślę też nad zakupem dłuższego bata 7-8metrów żeby sięgnąć na dalsze głębokości aż wejdę na stały grunt.