ZENITH - trzy wyprawy (dwa razy grupa kilkanaście osób, raz rodzinnie) i mieszane odczucia.
Plusy. Jacht motorowy bardzo duży i wygodny. Duże (relatywnie :) kajuty, dwie mesy, pokład widokowy, zamrażarki, w miarę dobre jedzenie, kawa i herbata bez ograniczeń, ryby patroszone bezpłatnie, a za dodatkową opłatą filetowane. Załoga miła i gotowa do pomocy. Ceny umiarkowane.
Wątpliwość budzi bandera pod jaką jach pływa. Nie pamiętam nazwy - jest to jakieś mikro państewko na pacyfiku. Po co ? Prawdopodobnie chodzi o redukcję kosztów, ale czy nie wpływa to na możliwość uzyskania odszkodowania w razie czego ? Czy nie obniża rygorów bezpieczeństwa ? Nie wiem. Budzi to jednak niepokój.
Minusy. Rozmiary jachtu. Gdy inne jednostki najeżdżają na łowisko i łowią, Zenith jeszcze hamuje. Gdy inni wykonują nawrót, Zenith dopiero rusza z miejsca. Na każdym rejsie byliśmy zdecydowanie gorsi w porównaniu z innymi kutrami i jachtami. Przez cały czas miałem wrażenie, że kapitan robi co może, ale i tak jesteśmy zawsze do tyłu.Drugi minus, to bardzo wysoki dziób. Jeśli na rufie jest jeszcze w miarę wygodnie, to 1/3 jachtu w części dziobowej jest już zbyt wysoka.
W sumie pół na pół. Jeśli chcemy wygodnie poimprezować jest super, jeśli połowić - raczej kiepsko.
Nigdy jednak nie popłynę Zenithem ..z powodu nieuczciwości armatora. Zarezerwowałem rejs dla trzech osób na Bornholm na trzy miesiące przed terminem. Tydzień przed datą rejsu otrzymałem telefon od armatora z informacją, że nie zebrał kompletu na Bornholm i czy mogę popłynąć na dwa rejsy jednodniowe. Odmówiłem, ponieważ jechało ze mną dziecko, które chciało po raz pierwszy być na wyspie. Wyznaczono nam nowy termin. Dwa dni przed wyjazdem potwierdzono termin i cel rejsu. Podczas okrętowania usłyszałem jednak od załogi, że na Borholmie mocno wieje i chyba tam nie popłyniemy. Było to o tyle dziwne, że prognozy śledzone od kilku dni były bardzo dobre. Przez cały wieczór słuchałem jak na Bornholmie wieje, jak słabo bierze i jak nie warto tam płynąć. Nie wypłynęliśmy o północy jak ma to miejsce zwykle podczas rejsów na Bornholm lecz dopiero nad ranem. Dziwne też było, że reszta wędkarzy okrętowała się dopiero nad ranem, po terminie wyjścia w morze. Potem obsługa przyznała się, że tak kazał mówić armator. Trafiliśmy oczywiście na dwa jednodniowe rejsy. Gdy po pierwszym dniu pojawił się na nabrzeżu właściciel i przekazałem moje wątpiwości stwierdził, że da mi stówę żebym nie robił problemów :) Stówy nie przyjąłem, problemów nie robię, ale przy organizacji kolejnych grup będę przeciwny wynajmowaniu tej jednostki. Wszystkim zalecam też zasadę ograniczonego zaufania wobec właściciela Zenitha.
(2012/03/19 16:01)