Kolejniak w Sulejówku pod Warszawą

/ 1 odpowiedzi

Łowisko KOLEJNIAK nie jest zbyt duże, nie przeszkadza nawet bardzo bliska odległość torów kolejowych (czyli przejeżdżających pociągów), jednak całą przyjemność z wędkowania odbiera starszy Pan, który mieszka naprzeciwko łowiska. Pan ten głosi, że dba o czystość wokół łowiska, ale bardziej zachowuje się jakby ten teren był jego prywatną własnością i nie wiem czy ma za złe, że nie kłaniam mu się wpas i nie pytam „czy mogę wędkować” bo za każdym razem gdy się tam pojawiam jest jakiś problem:

        albo wyskakuje z krzykiem, że parkuję w strefie zieleni – podczas gdy samochód stoi na styku trawnika i drogi a za chwilę nie dość że wjeżdża sam na trawnik, to jeszcze staje w bardzo bliskiej odległości od wody i nie ma żadnego problemu,

        albo przyprowadza (niedziela 14.10.2012 r. godz. 8 rano) przedstawiciela społecznej straży wprost do mnie; kontrolujący mówi tylko, że jest przedstawicielem społecznej straży – macha przed oczami „blachą”, ale nie przedstawia się z imienia i nazwiska, sprawdza moją kartę wędkarską – czy są wpisy, czy są znaczki, życzy sobie aby wyjąć i zmierzyć rybę – a jak okazuje się, że wszystko mam bez zarzutu – to odchodząc kwituje tylko „abym uważał”, ale nie mówi na co mam uważać i odchodzi. Co ciekawsze, o tej porze z wędkami siedzi jeszcze 4 innych wędkarzy, ale tylko ja byłem kontrolowany, z innymi był uścisk dłoni na powitanie mimo, że mieli ryby w siatkach  – czyli co kółko wzajemnej adoracji

        a na pytanie pod jaki numer telefonu można zgłaszać zaobserwowane nieprawidłowości na łowisku – stwierdza, że na tablicy informacyjnej jest wszystko napisane; na moje stwierdzenie, że nie ma tam żadnego telefonu usłyszałem, że nr jest na pieczątce – a że pieczątka wyblakła to już inna sprawa; co ciekawsze – na pytanie, czy społeczny przedstawiciel straży jest dostępny w niedzielę rano pod telefonem stacjonarnym z pieczątki, brak było komentarza.

 

Nikomu nie przeszkadzało, że jeden ze „znajomych” rzucał petardą przy wodzie aby wypłoszyć pływające kaczki!!!!!!!! (w piątek 12.10.2012 r. ok. 19-tej, w niedzielę 14.10.2012 r. ok. 7-ej) i nikt nie wzywał społecznej straży na tą okoliczność, tak jak pofatygowano przedstawiciela straży gdy ja wyciągnąłem z wody rybę.

 

Poinformowałem tego Pana, że mimo tych wszystkich incydentów, nie odpuszczę sobie tego łowiska, usłyszałem, że On też sobie nie odpuści.

Chciałbym wiedzieć jedno, bo czuję się nękany i tak tego nie zostawię – jestem mieszkańcem Sulejówka, płacę co trzeba i gdzie trzeba, a więc mam prawo tak jak i inni posiedzieć i powędkować w Kojejniaku, a że mam inny kolor skóry – czy to przeszkadza temu Panu?

Jeżeli pismo to nie trafiło pod właściwy adres, to uprzejmie proszę o wskazanie gdzie należy go przesłać bo chciałbym wyjaśnić tę sprawę i mieć jasną sytuację. Nie szukam problemów, ale chciałbym być traktowany jak inni pełnoprawni wędkarze.