Cóż, muszę przyznać, że argumenty pawlaz trafiają do mnie, z pewnym małym "ale".
Jeżeli wbicie haczyka w pysk ryby jest OK, ale jej przetrzymywanie w siatce, mimo braku przekonania w danym momencie, co do tego, czy rybę będę brał, czy nie, to już jest "bee", to czy - konsekwentnie mając na uwadze humanitarne traktowanie bożych stworzeń - wędkarstwo nie powinno być w ogóle zakazane i to w każdej postaci? Nawet (a może zwłaszcza?) "szlachetne" C&R?
Przecież zacięta ryba czuje ból, hol niejednokrotnie przysparza jej stresu, a do tego jeszcze to ("fuj") przetrzymywanie w siatce (na marginesie tylko zaznaczam, że dopuszczalne i nakazane przez przepisy;)...
A co w sytuacji, gdy rozpoczynam wędkowanie, łapię załóżmy na to, ładną płoć, wpuszczam do sadza, bo myślę, że ją wezmę, a potem kilka godzin nic... i kończę wędkowanie z tą jedną sztuką? Stwierdzam, że nie będę dla jednej ryby organizował całego tego skrobania, patroszenia i smażenia i wypuszczam (o, ja - barbarzyńca!) rybę do wody... Czy w takiej sytuacji zasługuję na miano barbarzyńcy, niepotrzebnie przysparzającego rybie stresu związanego z przetrzymywaniem jej w siatce?
Zgadzam się z pawlemz też w jeszcze jednej kwestii: szczerze mówiąc, również g....o mnie obchodzi, co myślą sobie inni o takiej postawie, tak długo, jak nie będzie ona zakazana przez prawo czy przepisy związkowe;)
Biorąc pod uwagę kwestię "czy coś rybę boli, czy nie boli", to będąc w tym konsekwentnym musielibyśmy zacząć łowić na zestawy bez haków, a jedynie przywiązywać robaczki (one też żyją i też je boli-to tak na marginesie), albo przyklejać "Kropelką" do końca żyłki wszystkie inne przynęty, albo na taśmę klejącą, na rzepy, czy inne kleidła, OBY BEZ HAKÓW wbijających się w ciało ryb, BO JE TO BOLI...... Samo zacięcie ryby i jej holowanie też ją stresuje i boli. No już bez paranoi.(2011/05/18 10:09)