Zaloguj się do konta

Jak pogodzić związek Wędkarski z Małżeńskim.

utworzono: 2009/04/11 12:54
dudi57

witam rozumiem problem tylko ze jestem wolna od niego po prostu maz zarazil mnie wedkarstwem pojechalam z nim pare razy i teraz nie wyobrazam sobie ze mogloby byc inaczej sprobuj zone namowic na wypad na rybki moze sie uda powodzenia [2009-04-14 15:49]

fabis

Nie chcę cie smucić kolego, ale to jest trudna sprawa.Chyba że małżonka będzie chciała z tobą jeździć. Ja próbowałem, zdążyłem się rozstawić,przygotować zanętę , zarzucić zestaw,usiąść ,a to moja Elunia do mnie z takim pytaniem-ZA ILE JEDZIEMY DO DOMU?U mnie ten wariant odpadł. Co jest trudne do zrobienia ,nie znaczy że jest nie możliwe.Po prostu trzeba rozmawiać no i jak się dogadacie to WRACAĆ NA CZAS .Nie myśl że moja żonka to jakaś terrorystka w miarę toleruje moje zainteresowania a punktualność to oznaka szacunku drugiej osobie.Pozdrawiam i powodzenia. [2009-04-14 22:03]

robson1

Witam wszystkich.Niestety nie jest tom łatwa sprawa pogodzić jedno z drugim.Wiem cos o tym...... [2009-04-15 09:39]

wiktoria2003

mnie kiedyś też nie było łatwo przekonać do tego moczykijstwa,ale jak napisałam na blogu-pojechałam zobaczyłam i wiem jaki romans ma Rysiek i z kim.to wszystko zależy od kobiety.czy chce sie przekonać czy nie a bycie nad wodą czy w lesie naprawde uzdrawia.nie muszą z wami łowić ale spacery pomagają zrozumiec wiele rzeczy [2009-04-15 09:55]

szimejks

pod względem wędkarstwa, moja żona jest bardzo wyrozumiała. Czasem mnie samemu wydaje się, że przeginam, ale jest jak jest. Druga sprawa jest taka, że czasem żona jeździ ze mną, chociaż nie jest aż taką `fanatyczką`. Ostatnio udało mi się nawet przekonać ośmioletnią córeczkę do wędkowania. Największą frajdę sprawiało jej wypuszczanie złowionych przez nią jak i przez żonę rybek. [2009-04-15 16:05]

pinky40

a może by tak zarazić malzonke wendkarstwem [2009-04-15 17:18]

Mi się wydaje że prawie każda kobieta jest w stanie pojąć jak ważne jest dla nas wędkarstwo. Jeżeli ona będzie na drugim miejscu po naszym hobby to zapomnijmy o wyrozumiałości. Żona będzie zła i prawidłowo. Jeżeli wszystkie sprawy należące do obowiązków będą załatwione a żona będzie widzieć że zajmuje pierwsze miejsce w naszym życiu nie powinna utrudniać relaksu z wędką. To jest kwestia przedstawienia czym dla nas jest to hobby. Czy to jest uciekanie od obowiązków czy może od jakiejś rozmowy której oczekuje małżonka. A może nawet zapominamy o obowiązkach dnia codziennego rozkoszując się wędkarstwem. Jeśli tak to widzi żona to jak ma to tolerować? Niech ona widzi że jest ważna a wędkarstwo dla ciebie to pasja i że umiesz to pogodzić to Cię nawet wyśle na te ryby:):) [2009-04-15 19:12]

Początki byłe różne, ale jak dostała wędkę w rękę i siadła pierwsza rybka to od tego czasu to Ona mnie zabiera na rybki, a nie ja Żonę. Widać to bo blogu zresztą to Dzięki niej jestem tu na portalu bo go znalazła.

Teraz każdy wolny dzień to ciągnie mnie na ryby, nawet jak pada ale jest ciepło nie ma że boli.

Pozdrawiam i życzę wszystkim wędkarzom by żony były wyrozumiałe na zainteresowania swoich mężów, a tym bardziej jakim jest wędkarstwo. Nie koniecznie muszą być takie jak Moja kochana Kasia ale żeby nie robiły awantur z tego powodu a są takie kobiety choć nie wiem dlaczego tak robią.

Pozdrawiamy jeszcze raz i połamania życzymy.

Kasia i Tomek
[2010-08-06 11:53]

Norbert Stolarczyk

W moim przypadku trudne wydawało się to tylko na początku a było to 19 lat w stecz.
Obecnie uważam że najważniejszy jest ten Małżeński ponad wszelką wątpliwość, jednak nie można zaprzestać pokazywać tej drugiej stronie co dla nas jest też w życiu ważne, jak  zarówno dostrzegać potrzeby strony drugiej, co nie jest łatwe.
Wpadając w wir naszej pasji bardzo łatwo jest nie zauważyć właśnie potrzeb osób nam bliskich, z którymi to tworzymy gniazdo rodzinne.
Kiedy zacząłem zauważać potrzeby tej drugiej strony ona nagle zaczęła robić to samo, dziś świetnie się dogadujemy i niejednokrotnie małżonka moja holowała fajną rybkę zarówno z gruntu jak i spinningu. Choć zdarza się nie raz że wolny czas spędzamy każde na swój sposób, bo takie sytuacje też obojgu są potrzebne.
[2010-08-06 12:41]

Myślę, że to zależy od kobiety, w moim przypadku się nie dało - dlatego jeszcze nie mam żony:)

Tak czy inaczej nigdy nie będę miał żony... bo zdecydowanie wolę tzw. "kocią łapę":)

Wszak jestem jeszcze chyba w miarę młody i może kiedyś mi tak odbije, że zapragnę małżeństwa-ale chyba aż tak źle nie będzie:)

W dwóch poważnych związkach było u mnie tak, że na "sezon wędkarski" przeważnie był rozwód - bo nie wyobrażałem sobie nie jechać na cały weekend lub dłużej na ryby. To nie były sporadyczne weekendy - tylko, co najmniej co drugi weekend. Także na kobietę nie było czasu. Kobieta nie chciała jeździć, a więc jeździłem z kumplami. Po sezonie przeważnie był powrót:)

Mi chyba nigdy się nie uda tego pogodzić, zresztą nawet nie próbuję:)

Dlatego w sezonie wędkarskim preferuję luźne związki, a po za sezonem bardziej poważne - nawet ze wspólnym zamieszkaniem:)

Jak dla mnie takie rozwiązanie jest super, rybki są lepsze bo nie gadają, He he

Pozdrowienia dla wszystkich wędkarek

 

[2010-08-06 13:04]

robcio2535

Myślę, że to zależy od kobiety, w moim przypadku się nie dało - dlatego jeszcze nie mam żony:)

Tak czy inaczej nigdy nie będę miał żony... bo zdecydowanie wolę tzw. "kocią łapę":)

Wszak jestem jeszcze chyba w miarę młody i może kiedyś mi tak odbije, że zapragnę małżeństwa-ale chyba aż tak źle nie będzie:)

W dwóch poważnych związkach było u mnie tak, że na "sezon wędkarski" przeważnie był rozwód - bo nie wyobrażałem sobie nie jechać na cały weekend lub dłużej na ryby. To nie były sporadyczne weekendy - tylko, co najmniej co drugi weekend. Także na kobietę nie było czasu. Kobieta nie chciała jeździć, a więc jeździłem z kumplami. Po sezonie przeważnie był powrót:)

Mi chyba nigdy się nie uda tego pogodzić, zresztą nawet nie próbuję:)

Dlatego w sezonie wędkarskim preferuję luźne związki, a po za sezonem bardziej poważne - nawet ze wspólnym zamieszkaniem:)

Jak dla mnie takie rozwiązanie jest super, rybki są lepsze bo nie gadają, He he

Pozdrowienia dla wszystkich wędkarek

 

Wiesz kolego po pierwsze NIGDY nie mów " NIGDY "bo ja tez tak mówiłem ,podobnie jak u Ciebie -tak mi pasowało każda wolną chwile to przy kiju aż wkońcu przyszła kryska na matyska i ot żona,dzieci i jest ok -fakt juz nie wedkuje tyle co kiedyś ale to z innego powodu a nie małżenstwa.Teraz znalazłem ten portal fajnie tu być ,czytac artykuły ,wypowiadać sie no i podziwiać wasze osiągniecia :-)pozdrawiam

[2010-08-06 13:18]

wiem wiem - kobiety potrafią czarować:)

 

[2010-08-06 13:25]

kazik

Było kiedyś dużo dobrych i złych chwil w godzeniu związku małżeńskiego , z wędkarskim .Dzisiaj nawet żona wygania mnie na ryby , a mi się nie chce czasami jechać lub nie mam za co . Pamiętam jak dziś robaki porozłażone  w lodówce i ten kszyk jak zobaczyła, wyjazdy na kilka dni bez dokładnego opowiedzenia się i tasiemców w patroszonych rybach . To wszystko nie dawało się pogodzić , ale wiedziała że jak przychodzi na mnie czas i chodzę z kąta w kąt , to sama już mówiła że jedz i niech nie widzi jak się męczę . Takie było kiedyś godzenie jednego z drugim . W późniejszym czasie i ja zacząłem niedziele zostawiać dla rodziny , a na ryby po prostu jeździłem w tygodniu . Nauczyłem się jeździć sam , bo nigdy koledzy nie mieli czasu kiedy ja miałem i to był mój wkład w to pogodzenie jednego i drugiego .

Obecnie jedynie tylko mam ograniczenia finansowe i to one (rosnące z roku na rok) jedynie nie pozwalają się pogodzić z moim wędkarstwem . [2010-08-06 22:01]

Sniper64

Było kiedyś dużo dobrych i złych chwil w godzeniu związku małżeńskiego , z wędkarskim .Dzisiaj nawet żona wygania mnie na ryby , a mi się nie chce czasami jechać lub nie mam za co . Pamiętam jak dziś robaki porozłażone  w lodówce i ten kszyk jak zobaczyła, wyjazdy na kilka dni bez dokładnego opowiedzenia się i tasiemców w patroszonych rybach . To wszystko nie dawało się pogodzić , ale wiedziała że jak przychodzi na mnie czas i chodzę z kąta w kąt , to sama już mówiła że jedz i niech nie widzi jak się męczę . Takie było kiedyś godzenie jednego z drugim . W późniejszym czasie i ja zacząłem niedziele zostawiać dla rodziny , a na ryby po prostu jeździłem w tygodniu . Nauczyłem się jeździć sam , bo nigdy koledzy nie mieli czasu kiedy ja miałem i to był mój wkład w to pogodzenie jednego i drugiego .

Obecnie jedynie tylko mam ograniczenia finansowe i to one (rosnące z roku na rok) jedynie nie pozwalają się pogodzić z moim wędkarstwem .


Witaj...Kaziu:) to po dobnie jak ja tylko to mnie ogranicza !
[2010-08-06 22:05]

780528

Za czasów kawalerskich często się jezdziło na rybki normalne.Z początku po ślubie też często bywałem z kolegą na rybach.Nawet kilka razy byłem z żoną i połowiła sobie na spławik a zabierałem ją bo wiedziałem ,że wczesniej wędkowała ze swoim ojcem.Natomiast kiedy urodził się syn to wiadomo, trochę się ukruciło.Ale dogadaliśmy się w tej kwestii i nawet chciała jezdzić,czasem lecz jakoś nie dochodziły te wyjazdy do skutku.Więc teraz jeżdżę z teściem lecz myślę ,że jeszcze kiedyś uda mi się namówić żonę na ryby ale na staw.
[2010-08-06 22:16]

Sniper64

Za czasów kawalerskich często się jezdziło na rybki normalne.Z początku po ślubie też często bywałem z kolegą na rybach.Nawet kilka razy byłem z żoną i połowiła sobie na spławik a zabierałem ją bo wiedziałem ,że wczesniej wędkowała ze swoim ojcem.Natomiast kiedy urodził się syn to wiadomo, trochę się ukruciło.Ale dogadaliśmy się w tej kwestii i nawet chciała jezdzić,czasem lecz jakoś nie dochodziły te wyjazdy do skutku.Więc teraz jeżdżę z teściem lecz myślę ,że jeszcze kiedyś uda mi się namówić żonę na ryby ale na staw.

To fajnie jak żona lubi wędkować! i na pewno jeszcze nie raz z żonką i synkiem pojedziecie na rybki..:)
[2010-08-06 22:34]