Czytajac wiele watkow na forum, tak sie zastanawiam, czy egzamini wogole sa potrzebne.
I tak wiele osob zadaje pytania tak elementarne, ze dochodze do wniosku, ze te egzaminy w wiekszosci przypadkow to czysta fikcja.
Kiedys w jednym z tematow wypowiadal sie kol Ghost ktory twierdzil ze egzaminy to totalna bzdura, wedkarz powin znac przepisy i jego problemem jest skad je pozna i czy podczas kontroli bedzie wszystko OK. Jesli zlamie przepisy, zostanie ukaranay i po sprawie. Wtedy nie do konca do mnie to przemawialo. Teraz przyznalbym mu 100% racji. Ale tak do konca nie zrezygnowalbym z egzaminow. Ale nie z przepisow a powiedzmy to z etyki. A doszedlem do takiego wnisku, bo zauwazylem ze wiekszosc wedkarzy nie ma pojecia jak pstepowac z rybami. Co nam po przepisach. Co z tego ze ktos wypusci niemiarowa rybe do wody, jak robi to np w ten sposob: rybka sie szamocze, spada z haczyka a gosciowi nie chce sie schylic to butem straca rybe do wody. Wielu ludzi nie widzi nic zlego w obscickiwaniu ryby w okresie ochronnym, pstryknieciu fotki i z triumfem ogloszeniu, "wrocila do wody". Przykladow mozna by jeszcze mnozyc.
Moze wiecej pozytku przyniosloby prowadzenie takiego "ekologicznego" przygotowania adepta do wedkarstwa niz odpytywanie go z suchych przepisow ktore i tak od razu zapomni. Po cholere komus np. wiedza na temat okresow i wymiarow suma jesli lowi tylko na sztuczna muche w gorach.
Ale jak postapic z ryba aby zmaksymalizowac szanse jej przezycia po zlowieniu powinien znac kazdy. I powinien byc swiadom tego, ze od takich dzialan ryb bedzie na pewno wiecej. I nie chodzi mi tu o C&R ryb wymiarowych, bo to sprawa indywidualna. Ale mam na mysli te ryby w stosunku co do ktorych C&R jest obowiazkowe (niemiarowe czy lowione w okresie ochronnym).
Etyka- moim zdaniem idzie w parze TYLKO z dobrym wychowaniem i wysokim poziomem kultury nabytym w życiu codziennym, wyniesionym z domu. Niech mi nikt nie próbuje wcisnąć, że istnieją "etyczne chamy".
A swoją drogą, jak właśnie egzamin przed wydaniem uprawnień, tych ważnych spraw nie wpoi w umysły wielu wędkarzy, to na pewno nikt nie weźmie z własnej i nieprzymuszonej woli RAPR-u w dłoń i nie będzie tego wkuwał. Nawet głupiej instrukcji w rejestrach prawie nikt nie czyta, BO PO CO.....
A swoją drogą, jak właśnie egzamin przed wydaniem uprawnień, tych ważnych spraw nie wpoi w umysły wielu wędkarzy, to na pewno nikt nie weźmie z własnej i nieprzymuszonej woli RAPR-u w dłoń i nie będzie tego wkuwał. Nawet głupiej instrukcji w rejestrach prawie nikt nie czyta, BO PO CO.....
Po to , żeby w razie kontroli nie robić z siebie kretyna.
I tu nie masz racji. Ja egzamin zdałem a nie znałem całego reg. na pamięć. Podstawowe rzeczy (po egzaminie miałem niedosyt bo niby zdałem a g..wno wiem). Więc teraz jak jestem na rybach i mam czas to biorę ufafluśnioną książeczkę do ręki i czytam sobie n-ty raz. Kiedyś może poznam na pamięć :). A co do dalszej części tematu to macie rację. Pewne zachowania poprostu wynosi się z domu. Nie ma znaczenia czy ktoś jest górnikiem, wędkarzem czy kibolem (czy wszystkim na raz). Albo się jest świnią albo nie.
Pozdrawiam.
No nie zrozumiałeś kontekstu tego co napisałem, bo napisałem właśnie o tym, co stwierdziłeś. O podstawowe rzeczy mi chodzi, o sens, a nie o wykucie regułek Ironizowałem. Ale ok.
(2011/05/18 12:00)
Nie porównuj pytań związanych z kompletną niewiedzą, a mylnym interpretowaniem RAPR. Poza tym, jeszcze raz poproszę o niepopadanie w paranoję z tym traktowaniem ryby po złowieniu, że szok, że stres, że ból etc, bo już sam cień wędkarza, samo zacięcie, holowanie i wyjmowanie z wody ryby na haku, branie jej do ręki, to już jest stres dla niej, więc łapanie za ogon czy włosy, czy szczękę albo nogę takich ryb, nie pogorszy jej sytuacji aż tak, żeby nad tym biadolić, bo jak juz wspomniałem musielibyśmy pieprznąć to wędkarstwo, bo nawet sam nasz cień na wodzie, czy kichnięcie wprowadza rybę w stres i kołatanie serca, jak konsekwentnie bez stresu, to konsekwentnie, stres to stres, bez krzywej rosnącej na rybiej skali stresu. Spotkałem się też wiele razy przypadkowo uczestnicząc przy egzaminach, że egzaminujacy zadają także pytania z tzw. "wolnego myślenia" egzaminowanego, dotyczące właśnie etyki i postępowania nad wodą. Tylko PSR i Policja nie jest zwykła karać za nieetyczne zachowanie, za gburowate zachowanie, za chamstwo i kopanie ryby czy zadeptanie muchy, ale za łamanie przepisów, z których właśnie egzaminowani są kandydaci na wędkarza. A etyki uczy życie i najbliżsi w domu, szkole, na podwórku, RAPR-u nie.
Wiem,wiem, zrozumiałem. Można to podciągnąć pod egzamin na prawo jazdy. Niby się zdało a nie umie się jeździć. To praktyka potem pokaże czy jest się dobrym kierowcą czy nie. Ale to czy na drodze będzie się uprzejmym, rozważnym kierowcą czy chamem łamiącym wszelkie przepisy to inna bajka (jak pisałem pewne rzeczy wynosi się z domu). Niemniej jednak egzamin na PJ jest niezbędny. Tak jak na kartę wędkarską.
Dlatego chodzi mi o to zeby wpajac w wedkarzy zachowania, ktore nie sa w kregu zainteresowan Policji czy SSR i PSR. Jesli nie wpoimy wedkarzom zeby nie lowic np. w czasie tarla ryb to zadnymi egzaminami, przepisami ani kontrolami nie wyeliminujemy takiego procederu. Chodzi o to zeby wedkarz byl w miare mozliwosci w pelni swiadom swoich czynow a nie tylko slepo trzymal sie RAPR.
Bo postepujac w 100% w zgodzie z RAPR mozna wyrzadzic bardzo wiele szkod naszym wodam. I tego trzeba uczyc i wpajac ludziom. A to czy plotka ma wymiar ochronny czy nie to inna sprawa. Jesli ktos bedzie chcial byc w zgodzie z prawem to sobie doczyta.
Jak dostanie mandat, to wtedy sobie dopiero doczytuje. Staniesz na rzęsach i dasz na mszę za to, to jak ktoś nie ma tego we krwi, nie wyniesie z domu, ze srodowiska, to bedzie kopał rybę, łowił po 20 kilo rybiej drobnicy, syfił, kłusował, olewał ład i czystość miejscówki itp rzeczy wszystkiego, co związane z etyką i kulturą. No nie zrobisz ze świni ogiera, ale zasad (RAPR) jej nauczysz. Kwestie typu łowienie w czasie tarła, to nie etyka tylko właśnie wiadomości zaczerpnięte z podstawowych zasad wędkarstwa, a konsekwencje tego czynu są raczej bardziej polegające na logice niż etyce.
Wiem,wiem, zrozumiałem. Można to podciągnąć pod egzamin na prawo jazdy. Niby się zdało a nie umie się jeździć. To praktyka potem pokaże czy jest się dobrym kierowcą czy nie. Ale to czy na drodze będzie się uprzejmym, rozważnym kierowcą czy chamem łamiącym wszelkie przepisy to inna bajka (jak pisałem pewne rzeczy wynosi się z domu). Niemniej jednak egzamin na PJ jest niezbędny. Tak jak na kartę wędkarską.
DO KŁA DNIE !
Bo choćbyś był do obrzydzenia etycznym kierowcą, przepuszczał na pasach pieszych, ustępował pierwszeństwa jeżykowi na jezdni, nie pokazywał fakulca na skrzyżowaniach, nie rzucał petów przez okno, to jak przywalisz komuś w kufer na zakazie, jak wymusisz pierwszeństwo, jak wjedziesz w babcie na pasach na swoim czerwonym, to Twoja etyka i kultura Cię od sporych mandatów nie uchroni i na niewiele się zda. Na kursach PJ uczą etyki, czy zasad ruchu drogowego, przepisów i znaków? Etykę sobie w buty można wsadzić na drodze, jest łatwiej, owszem, ale nie bezpieczniej i "przepisowiej". Psu na budę etyka i kultura, jesli nie zna się przepisów i zasad. A jak je sprawdzić i weryfikować jak nie EGZAMINAMI? Bo jak mi przywalisz w gablotę, to swoje etyczne i kulturalne przeprosiny możesz sobie wsadzić w .........
Konkludując. Etyka bez przepisów i przepisy bez etyki nie sprawdzą się. Ale to już zależy od naszej mentalności polskiej ;).
Pozdrawiam.
P.S. Jak ci przywalę w gablotę to pomacham OC, przyjmę mandat i tyle konsekwencji. Z przyrodą jest trochę inaczej. Szkody nie dadzą się oszacować.
Ale jak mi przywalisz w gablotę i pomachasz OC, to będzie świadczyło o Twojej etyce, czy o tym , ze jesteś dupa w przepisach? Dostaniesz mandat za przywalenie w moje auto, a etyka Cię nie uratuje :)
(2011/05/18 12:51)
Ale jak mi przywalisz w gablotę i pomachasz OC, to będzie świadczyło o Twojej etyce, czy o tym , ze jesteś dupa w przepisach? Dostaniesz mandat za przywalenie w moje auto, a etyka Cię nie uratuje :)
Chodzi mi o odpowiedzialność, która w tym wypadku będzie tylko finansowa i tylko moja.
Co do wędkarstwa to odpowiedzialność poniosę nie ja. Moje, Twoje, dzieci, wnuki? :).
(2011/05/18 13:02)
Pozdrawiam.
Pół litra, dwa zdjęcia i masz kartę wędkarską. Po tym załatwiają legitymację członkowską, opłacasz składki(kasa) i nikogo nie obchodzi w tej chwili czy znasz przepisy, regulamin.
PZW z radością wita każdego nowego "wędkarza"... a własciwie to jego portfel.
Póżniej nie mając sumienia wysyła nad wodę SSR wiedząc doskonale, że ponad 80% wędkujących nie zna regulaminu.
Nie chcę przeklinać więc na tym zakończę.
(2012/03/14 20:58)Pytanie powinno brzmieć, czemu służy karta wędkarska i czy ma jakikolwiek sens ? Jak widać nie potwierdza znajomości zasad i warunków ochrony i połowu ryb zgodnie z punktem Ustawy o rybactwie śródlądowym.
Punkt ustawy:
5. Kartę wędkarską oraz kartę łowiectwa podwodnego wydaje starosta właściwy ze względu na miejsce zamieszkania zainteresowanej osoby, która złożyła z wynikiem pozytywnym egzamin ze znajomości zasad i warunków ochrony i połowu ryb przed komisją egzaminacyjną, o której mowa w ust. 7a. Z obowiązku składania egzaminu są zwolnione osoby posiadające średnie lub wyższe wykształcenie z zakresu rybactwa.
Egzaminuje się głównie z RAPR, a jest to jeden z wewnętrznych regulaminów amatorskiego połowu ryb, więc jest to łamanie prawa. Karta jest dokumentem urzędowym i nie ma nic wspólnego z RAPR i PZW. Karta według ministerstwa potwierdza konstytucyjne prawo do czerpania pożytków z wód będących własnością państwa polskiego (amatorski połów ryb), które i tak posiada każdy obywatel tego kraju, a gwarantuje to ustawa tz. okołokonstytucyjna - Prawo Wodne.
Ponieważ „państwo nie dowierza obywatelom”, że są w stanie przestrzegać prawa wymyśliło iż będzie ich egzaminować. Oczywiście główna organizacja przeprowadzająca egzaminy PZW (nie ma już tu monopolu i są inne) wypacza to prawo egzaminując ze swojego według mnie ułomnego RAPR. Robi to łamiąc prawo, a jak większość wie egzamin to bzdura i zdaje go każdy. A jak jeszcze nie rozumie, iż egzamin i karta wędkarska nie ma nic wspólnego z PZW i zgłosi akces do przynależności do tego związku –to wszystko jest ok.
No jak widać, czysta biurokracja dla samej biurokracji. Koniecznie trzeba to uprościć, karta wędkarska w dzisiejszym czasie jest zupełnie niepotrzebna i nie spełnia żadnej roli w amatorskim połowie ryb na terenie naszego kraju.
(2012/03/15 08:11)Komentarz kolegi "tryt".
Odpuśćmy może sobie wątki o kartach wędkarskich, etyce, RAPR i podobnych bzdurach.
Spędzajmy miło czas nad wodą nie myśląc o takich "pierdołach".
(2012/03/24 20:49)