Dziwne wędkarskie przygody

/ 4 odpowiedzi

Proponuję wpisywać tutaj rożne dziwne, zdarzenie, historie wędkarskie. 

Wczoraj na ten przykład wybrałem się na ryby do Libreville, do mini stoczni, w której remontuje się rożne nieduże statki. Jest tam kawałek skalistego brzegu gdzie często ktoś wędkuje. Zatrzymałem samochód przed główną bramą i jak zwykle pytam stróża o możliwość wejścia. Na co gość odpowiada, że owszem nie ma nic naprzeciw ale właśnie wyłowiono tam trupa i byłoby trochę dziwnie wędkować obok denata. Zdziwiony wskoczyłem do wozu i szybko odjechałem. I tyle tego dnia z zabawy!

u?ytkownik120039


Pewnego wrześniowego dnia złowiłem trzy piękne szczupaki w rozmiarze "szwedzkim". Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to że wszystkiw zostały wyjęte z miejsc, w których 10-15 minut wcześniej wędkowało moich dwóch przyjaciół, z którymi na ryby się wybrałem :)))... Ja jednak nie o tym. Jeden z Kolegów na swój super-turbo-wypasiony kij Abu, świerzynkę ze Szwecji, złapał... zaczep. Jak to w rzece. Chcąc pokazać moc nowego sprzętu targał więc woblera z dna ile sił w łapach. Niestety korzeń okazywał się godnym przeciwnikiem nawet dla skandynawskich projektantów wędzisk, żyłek i kołowrotków... Tomasz postawił wszystko na jedną kartę płynnym ruchem próbując wyrwać przynetę z pnia. W jednej sekundzie blank nie wytrzymał. Pękając uderzył go w nadgarstek lewej ręki obracając wszystko co spotkał na swojej drodze w pył - tym razem zegerek. zegarek zdziwony nagłym uderzeniem zaczął wygrywać jedną z popularnych amerykańskich melodii, a wobler... wypłynął na powierzchnię. Linka oczywiście nie zerwała się... Cała akcja rozgrywała się może dwie, trzy sekundy... Nie muszę Wam pisać, że pokładaliśmy się z drugim Kolegą po brzegu rycząc ze śmiechu jak ranne bawoły... :))) (2013/06/21 08:16)

u?ytkownik120039


Za "łebka". Okolice siódmej, ósmej klasy... Pech Łukasza sięnął tego dnia zenitu! Jak to chłopaczki, dwie, trzy balchy, dwa spławiki. Prawie bez sprzętu, więc każda strata boli. Lepiej już włazić do lodowatej Warty w październikowy poranek niż starcić obrotówkę... Tak zrobił Łukasz. Wyszedł z wody zmarznięty, golusieńki, ale szczęśliwy, że ocalił swoje cacko Mepps'a. Wędkę odłożył na wał rzeki. W tym czasie zajął się wycieraniem i ubieraniem. Wtedy z ogromną prędkością nadjechał Marcin, czwarty z naszej paczki, sporo spóźniony na ryby. "Kolarzówka" marki Romet zrobiła ze spinningu miazgę, ale... to nie koniec... Zrezygnowany Łukasz siedział na wale i obserwował poczynania Pawła, który wybrał metodę spławikową z czerwonym robakiem. Przy kolejnym rzucie jednak nikt z nas nie usłyszał plusku wpadającego do wody spławika... hak z wielką, czerwoną "glichą" mocno siedział w dolnej powiece Łukasza! Lekarz na pogotowiu przez dwadzieścia minut próbował otrząsnąć się z szoku i... śmiechu zanim udzielił pomocy... :))) (2013/06/21 08:30)

u?ytkownik120039


Warta przed Wieluniem. Kilka dni "męczenia" się z "gruntem"... Czasem dla odmiany spinningowy spacer. Jakieś tam okonki, kleniurki, brzanki... Bez rekordów. Na osłodę jeden dorodny jaź. W niedzielę podjeżdżają chłopaki z dzielnicy w niedzielno-kacowo-piwnym nastroju. Jeden z nich bierze mój oparty o namiot spinning. Ja już kończę się pakować. Słyszę tekst w moją stronę: rzuce se Ty taki i owaki cieniasie... Pierwszy rzut kolesia. Prawie 130cm i ponad 10kg. Szczupak. "Spod nóg". Moje wakacje do końca zniszczone... Boże, dlaczego nie ja??? :)))  (2013/06/21 08:36)

u?ytkownik144510


Kiedyś na Odrze nizinnej kuzynek wybrał się na grunt i jak to nasza Odra nic się nie działo... po paru godzinach walki poddał się i postanowił zwinąć się. Ciężki grunt i nie wyczuł maleńkiego jazgara na haku większym od niego i gdy mały jazgarek był prawie na powiechrzni wody podpłyną okoń i chapnął zdobycz. Cała akcja trwała sekunde,nawet nie było walki z okoniem. okaz miał ponad 40cm. Szkoda,że w tum dniu nie puścił totka,a odpuścil wypad na ryby he... he..  (2013/06/21 11:08)