Co zrobiliśmy sobie przez nieuwagę?
utworzono: 2011/04/10 21:41
Czoł(gi)em!Chciałbym abyśmy w tym wątku pisali co sobie zrobiliśmy będąc a rybach. Na przykład ja wbiłem sobie kotwiczkę nr 6 w opuszek palca tak po kolanko. Były zadziory. Ale pomyślałem "a co tam będę gdzieś jechał z tym" i .... chwyciłem za toola. Kombinerki jedno pociągnięcie dalej siedzi... no to teraz mocniej. Wyrwałem hak wziąłem plaster i się zagoiło jakoś.
[2011-04-10 21:41]
U mnie jak do tej pory obyło sie bez takich przykrych niespodzianek:) [2011-04-10 21:48]
0,5 cm i było by po prawym oku. na maratonie wędkarskim Mlewiec kolega zarzucając zestawik wbił mi haczyk w powiekę. całe szczęście że hak był nr. 16
[2011-04-10 22:09]
kiedyś kolega hakiem ( był pod wpływem %) przedziurawił sobie dłoń pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym, myśleliśmy , że na szpitalu się skończy ale udało się wyciągnąć za pomocą skalpelka, bez większych ran. A kolega całą operacje wesoło podśpiewywał:)
Innym razem , wybrałem się z dziewczyna na rybki i jak to z dziewczyną na rybkach , kocyk , kanapki, słońce , opalanie , do momentu , aż moja wędka leżąca na pomoście zablokowana jedynie rączką od kołowrotka włożoną pomiędzy deski została wystrzelona na środek jeziora przez ( prawdopodobnie wielkości auta:p) karpia, dzień skończył się na próbie trafienia dryfującej wędki spiningiem:)
[2011-04-10 22:37]Dwa razy wbiłem w palca hak nr 6-4 i dowiedziałem się jak twarda jest skóra na dłoni.Opracowałem nawet metodę wyciągania.Nie należy cofać tą drogą którą wszedł bo to z powodu zadzioru jest trudne po prostu grotem tego wbitego haka przebijam skórę obok miejsca w którym wszedł obcinam łopatkę i bezboleśnie wychodzi nową drogą.
[2011-04-11 06:30]
Kiedyś koleżka tak miotał spinem, że wbił mi blachę w brodę- niestety bez pogotowia się nie obyło. A jaki wstyd :P
[2011-04-11 07:12]
Byłem z kumplami na rybach. jeden zarzucał wędkę na suma z haczykiem 4 a przebił drugiemu brew. Normalnie jak kolczyk:) Był z żądełkami i wyciągali mu w szpitalu . wstawię później zdjęcie... kumpel ma na telefonie
[2011-04-11 07:26]
Czyli jednym słowem wędkarstwo = sport ekstremalny:P ,a pomyśleć , że kojarzony jest ze starymi dziadkami i spławikiem:) [2011-04-11 08:45]
Myślałem że już po moim ulubionym czarnym mepsie i ustawiłem wędkę do zerwanią żyłki. Wtem nagle zaczep puscil i blaszka wylądował pod pachą.
Ale wyczepiacz do przynęt i nożyk do tapet zdezynfekowany perfumami żony dały sobie radę i obyło się bez pomocy lekarza.
[2011-04-11 08:45]
30 cm za daleko i meps wylądował w twardych trzcinach. juz myslałem że po nim i ustawiłem wędkę tak by zerwać bezpiecznie żyłkę, no ale zaczep puścił. Wyczepiacz do przynęt i nożyk do tapet zdezynfekowany perfumami żony oszczędziły wizyty u lekarza i utratku pary godzin łowienia ;)
[2011-04-11 08:49]
Witam,
Ja kiedyś będąc w wakacje na nocnej zasiadce na węgorza miałem zarzuconą wędkę na końcu pomostu a sam wylegiwałem się na brzegu oglądając gwiazdy na niebie. W momencie brania tak energicznie ruszyłem do wędki, że............... pomost okazał się za krótki i plumknąłem do jeziora. Dobrze, że było to w lipcu, woda ciepła i do domku gdzie mieszkaliśmy nie daleko.
[2011-04-11 11:05]Kiedyś w jeden z upalnych lipcowych dni wybralismy sie z kolegą na rybki.Kupiliśmy flaszeczkę 0,7 i pare piwek bo było to blisko domu i piatek po pracy to żal było odmówić takich rarytasów. Siedzimy ,słoneczko,nawet rybka brała ,moja kobitka na wyjeżdzie z rodzicami ,czyli bez presji psychicznej ,pieknie.Flaszeczka sie kończy ,dzwoni kumpel że nie ma co robić i czy z kobita może do nas podjechać.Podjechał z żoną ,sąsiadem i sąsiadką. Kupili nam 0,7 bo jak gosci mamy to trzeba mieć co polać i sami przywieżli 2X 0,7 plus piwa dla kobiet.Do tego grill .nie będe przytaczał szczegółów akcji z braniami jakie były,tylko do sedna.Wieczorem przy zarzucaniu ,kolega podbił sąsiadce oko wędką ,pod kumplem a waży 140 kilo zarwało sie krzesełko i wpadł z pomostu do wody ,a ja wróciłem do domu bez buta,wędek,podpórek z sama torba.To był ostatni raz ,tak sobie obiecałem żeby załatwic sie łowiąc ryby..Nie polecam az takiej dawki na rybkach...raz i starczy...
[2011-04-11 11:25]
Kiedyś w jeden z upalnych lipcowych dni wybralismy sie z kolegą na rybki.Kupiliśmy flaszeczkę 0,7 i pare piwek bo było to blisko domu i piatek po pracy to żal było odmówić takich rarytasów. Siedzimy ,słoneczko,nawet rybka brała ,moja kobitka na wyjeżdzie z rodzicami ,czyli bez presji psychicznej ,pieknie.Flaszeczka sie kończy ,dzwoni kumpel że nie ma co robić i czy z kobita może do nas podjechać.Podjechał z żoną ,sąsiadem i sąsiadką. Kupili nam 0,7 bo jak gosci mamy to trzeba mieć co polać i sami przywieżli 2X 0,7 plus piwa dla kobiet.Do tego grill .nie będe przytaczał szczegółów akcji z braniami jakie były,tylko do sedna.Wieczorem przy zarzucaniu ,kolega podbił sąsiadce oko wędką ,pod kumplem a waży 140 kilo zarwało sie krzesełko i wpadł z pomostu do wody ,a ja wróciłem do domu bez buta,wędek,podpórek z sama torba.To był ostatni raz ,tak sobie obiecałem żeby załatwic sie łowiąc ryby..Nie polecam az takiej dawki na rybkach...raz i starczy...
A na drugi dzień uświadomiłes sobie co się z wędkami stało ?:)
[2011-04-11 13:50]Ja pierwszy i ostatni raz zabrałem psa na ryby , zabrałem spining i poszliśmy. rozłożyłem wędzisko i założyłem przynętę , przez to że w okolicy byli ludzie to psa miałem na smyczy w wyniku czego siłą rzeczy nie miałem jak zarzucić , więc wpadłem na super" pomysł i oplątałem smycz za nogę machnąłem wędką i sruuuuu .....wylądowałem w odrze po pas ...pies myślał że to jemu rzucam zabawkę do aportowania a że waży 60 kg to nawet nie miałem czasu pomyśleć zanim znalazłem się w wodzie :)
[2011-04-11 16:57]
Ja będąc jeszcze nastolatkiem prawie straciłem oko odstrzelając woblera z nadbrzeżnych gałęzi.Szarpałem się z tym krzaczorem chyba ze dwadzieścia minut,wleżć do wody nie szło,badylem sięgnąć nie mogłem,to dawaj ciągać żyłkę na różne sposoby.Po entym podejściu nerwy mi już puściły i zacząłem rwać linkę,przymierzyłem się i sruuu...zaraz po tym siadłem znokautowany głębinową,25cm rapalą w kolorze fluo...Dwa groty z kotwicy brzusznej wbiły mi sie między oczami przedłużając linię brwi,tylnia zaś uraczyła mnie jednym hakiem,ciut poniżej ucha.Najgorsze było to że do powrotnego PKS-u miałem jeszcze ze 2 godziny...dawaj więc na szosę stopa zatrzymywać....Pierwszy strzał i z piskiem opon staneła mleczarka(taki beczkowóz),gdy otworzyłem drzwi do kabiny to kierowca zwariował na mój widok,dwudziestoparocentymetrowy jaskrawo zielony wobler zwisał mi z twarzy...Podwiózł mnie aż do szpitala chłopina,powagi jednak nie utrzymał dłużej niż minutę od mego wejścia do szoferki,co na mnie spojrzał to spazmów ze śmiechu dostawał.
[2011-04-11 18:18]
Kol.@luxis dlaczego nie można subskrybowac twojego bloga,założyłeś jakąś blokadę czy sobie nie życzysz czy co?
[2011-04-11 18:30]
Kiedyś w jeden z upalnych lipcowych dni wybralismy sie z kolegą na rybki.Kupiliśmy flaszeczkę 0,7 i pare piwek bo było to blisko domu i piatek po pracy to żal było odmówić takich rarytasów. Siedzimy ,słoneczko,nawet rybka brała ,moja kobitka na wyjeżdzie z rodzicami ,czyli bez presji psychicznej ,pieknie.Flaszeczka sie kończy ,dzwoni kumpel że nie ma co robić i czy z kobita może do nas podjechać.Podjechał z żoną ,sąsiadem i sąsiadką. Kupili nam 0,7 bo jak gosci mamy to trzeba mieć co polać i sami przywieżli 2X 0,7 plus piwa dla kobiet.Do tego grill .nie będe przytaczał szczegółów akcji z braniami jakie były,tylko do sedna.Wieczorem przy zarzucaniu ,kolega podbił sąsiadce oko wędką ,pod kumplem a waży 140 kilo zarwało sie krzesełko i wpadł z pomostu do wody ,a ja wróciłem do domu bez buta,wędek,podpórek z sama torba.To był ostatni raz ,tak sobie obiecałem żeby załatwic sie łowiąc ryby..Nie polecam az takiej dawki na rybkach...raz i starczy...
A na drugi dzień uświadomiłes sobie co się z wędkami stało ?:)
Wędki odzyskałem ,but utonoł,grill połamany.
Ale to nic ,ostatnio w moje urodziny miałem gości,imprezka wódeczka i dobre jedzonko.Popiliśmy i goście już idą do domu,to wziołem śmieci do wyrzucenia przy okazji i poszedłem odprowadzic do taksówek .Goście pojechali,ja akurat dostałem dwa telefony z życzeniami ,zagadałem siei taka miałem faze że ze śmieciami wróciłem z powrotem do domu.
[2011-04-11 19:04]parę lat temu bylem z kolega na rybach przy zarzucaniu zestawu zahaczył mię za czoło bolało jak cholera do tej pory jak się zobaczymy śmieje się z tego i wspomina fajne czasy były jak się w grupach chodzilo zawsze cos sie dzialo
[2011-04-13 19:36]
Kol.@luxis dlaczego nie można subskrybowac twojego bloga,założyłeś jakąś blokadę czy sobie nie życzysz czy co?
A ja nawet nie wiem co to jest ta subskrybcja,o blokowaniu czegokolwiek nie mam pojęcia,mam drewniany komputer i wiedzę na temat informatyki/obsługi kompa tak nikłą że byś nie uwierzył.....X lat temu go zakładałem,przy próbie zmniejszania zdjęć wysłałem 90% w kosmos,pozostałe niedobitki mają wielkość znaczka pocztowego,a opisy do nich musiała mi robić żona....Dlatego też okonia nazwała sandaczem,a sandacza okoniem:)
Dobrze że niedawno kol.Miru i Witha ,krok po kroku,jak dziecku,za rączkę,pokazali jak się to robi Zmiejszaczem.pl...:)
Reasumując-nic nie wiem na ten temat,chcecie to wchodzcie,czujcie się jak u siebie i róbta co chceta-jak mawia J.Owsiak..:)
[2011-04-13 19:53]