Zaloguj się do konta

Bez wędki nad wodę - czyli skleroza

utworzono: 2012/02/07 10:23
misiekk35

Przegląd blach, obrotówek, gumek i przyponów - wszystko zapakowane w odzielnych pudełkach. Plecak, dwa kołowrotki. Wszysto pod drzwi, by porą nocną NIE ZAPOMNIEĆ. Łowisko - Narew, 120 km od domu. Zajeżdżam nad wodę o świcie. Szarawo jeszcze. Podniecony tak przepięknym i widokiem i zapachem budzącej się właśnie rzeki palę nerwowo tak szybko, że nie mam czasu ani głowy delektować się smakiem papierosa. Otwieram bagażnik i ku mojej rozpaczy nie zabrałem spinigu!!! Cały misterny plan poszedł w ........ łeb. Telefon do żony, by w spożywczym coś na uspokojenie nabyła. Prawda, że - przecież zazwyczaj uroczy - kobiecy śmiech, w pewnych sytuacjach jest, powiedziałbym, irytujący.

Czy mieliście kiedyś tak dołujące doświadczenie?

Skleroza nr 2

Wypływam na jeziorze Pluszne, gdzie mam zanęconą piękną miejscówkę. Bierze piękna gruntowa płoć. Łowię na niewielkie kulki ciasta z kaszy manny, choć nęciłem grubo i ziemniakami. Kotwiczę łodkę, rozwijam teleskopy, ale nie zabrałem ciasta. Ośrodek bardzo daleko. Mam parę ziemniaków ugotowanych w mundurkach, które uprzednio po pokrojeniu wrzucałem tym olbrzymim płotkom na zanęte. Małego haczyka przynęta najwyraźniej nie chce się trzymać. Załamany. Posiadam w pudełku tylko takie duże. Cóż robić kawał ziemniaka na hak i do wody....... Leszcze brały doskonale również w następnych dniach. Z ciekawości powróciłem do ciasta na haczyku poprzednich rozmiarów. Otóż z początku brały piękne olbrzymie płocie, póżniej następował zanik brań, żadnego leszcza.

Przez sklerozę nauczyłem się je łowić. To były moje pierwsze w życiu złoto-czerwone olbrzymie leszcze.

Skleroza czasami boli a czasami nie.

 

[2012-02-07 10:23]

nigdy mi się nie przydażyło aby zapomnieć  wędzisk jedynie czego zapomniałem to tylko podbieraka albo siatki  :) polecam już wypróbowany sposób wieczorem sobie usiąśc przy stole wziąć kartkę oraz długopis i wszystko spisac co rano trzeba zabrać wierz mi że pomimo tego że coś tam napiszesz co masz zabrać po godzinie czy dwóch zawsze coś dopiszesz bo Ci się przypomni ;) i rano połóż tą kartkę w kuchni gdzie pijesz poranna kawkę lub jesz śniadanie ;) Pozdrawiam [2012-02-07 11:58]

Toś mi kolego przypomniał. Siedzę w lato na rybkach , upał niesamowity , nagle przyjeżdża dziadek - znajomy z nad wody, aż się z niego leje pot, no pedałował 6 km, przywitanie , chłopina zaczyna karmic, ale po pewnej chwili słyszę jak jedzie po całym świecie na czym świat stoi, wychylam się zaciekawiony co się dzieje a on do mnie że wędki nie wziął i w tym momencie jedzie po swojej kobicie że to jej wina, ciężko mi było się opanowac, ale jak odjechał to prawie skonałem ze śmiachu. [2012-02-07 12:19]

Podobny przypadek miałem. Przed 5tą byłem już rozłożony, woda na kawę się zaczyna gotować. Słyszę, że przez krzaki ktoś się przedziera. Wychodzi dziadek z rowerem i całym majdanem, przywitaliśmy się i poszedł kilkanaście metrów dalej. Za chwile słyszę jak się ku*** sypią...:) Dziadek chciał z gruntu połowić a zabrał spining. Już mu chciałem pożyczyć swoje kije bo cztery wożę ale stwierdził, że zostawi graty pod moją opieką i pojedzie do domu po swoje bo to niedaleko. Zanim odjechał zapytał tylko czy mam smak na "jednego" bo ma ze sobą... Tego nie mógł zapomnieć...:)))
[2012-02-07 12:57]

Artur z Ketrzyna

Mi przydarzyło się że zapomniałem przynęt. Poprostu nie zwruciłem uwagi że podczas sprzątania w samochodzie wyjąłem je i zostawiłem w składziku. No cóż trzeba było wrócić do domu...
Jak to mówią; skleroza nie boli, ale trzeba się na latać.
[2012-02-07 13:02]

Zibi60

Świta, wypakowujemy majdan na pomost i odpinamy łódkę. Pospiesznie, bo zaraz najlepsza pora brań, a na miejscówkę może ktoś wpłynąć, ładujemy akumulator i silnik. Ja wchodzę do łodzi i mocuję go, kolega podaje swoje wędki i torby, moją i jego. Dawaj, dawaj, bo już świt... Po przepłynięciu ok 20 minut szukam wędziska do zbrojenia... spoglądamy na siebie i bez słów "w tył zwrot". Moje kije zostały na pomoście, na szczęście nikogo nie było, ale wędkowania nie zaczęliśmy planowo.
[2012-02-07 13:26]

berthold

a mi się to zdażyło kilka razy albo brak wędek albo brak torby z akcesoriami albo brak przynęt ,,,to chyba wina tych czasów zafajdanych [2012-02-07 13:33]

ryukon1975

Przyjeżdżam nad wodę rozkładam feedery.I zaskoczenie.
W pokrowcu nie ma tuby z szczytówkami sygnalizacyjnymi.Opieram kije o drzewo zostawiam plecak obok i jadę do domu po szczytówki, około 1,5 km.
Wracam ,kończę montować zestawy i łowię.:)
[2012-02-07 14:19]

Bernard51

Z kolega wybieramy sie na ryby przyjechal skuterkiem ok 1,5km do mnie skuterek postawil przy garazu a plecak z wedkami postawil kolo schodow mowie Bogus napij sie kawy i usiadz na chwile ja jeszcze nie jestem gotowy, po chwili przygotowalem prawie wszystko tyko mialem nakopac kompostowych w kregu za garazem,kiedu mialem juz prawie pelne pudelko zawolalwem Bogus chodz przestaw skuterek bo juz wyjezdzam. Oczywyscie wyjechalem i mowie przymknij garaz jedziemy
Pojechalismy 43kmi nad woda otwieram bagaznik zeby szpargoly wyladowac a kol. mowi nie wyglupiaj sie gdzie schowales moj plecak i wedki  dopiero zorientowal sie ze sostawil przy schodach,trzeba bylo wracac zamiast wedkowac
[2012-02-07 15:33]

lobowk

Piątek wieczór nauczony podobnymi sytuacjami co koledzy (brak kołowrotka , zanęty , robaków). Cały sprzęt zapakowany wieczorem. Trzy razy sprawdzony. Ranek pobudka na paluszkach z sypialni, kluczyki w garści i jazda.Stacja benzynowa zakup dodatkowej ramki fajek z dozownikiem cola do popicia. Otwieram bagażnik wkładam zakupy i o k.................. pusto. No tak nie ten samochód zapakowałem wieczorem;):)  
[2012-02-07 16:11]

xxxczokxxx

 mi si zdarzyło zapomnieć wziąśc zestaw gruntowy chodzi mi o cięzarek  haczyki itd bo cholerka wtedy nie zamontowałem bo żyłkę zmieniłem ucieszony  rozkładam sie zanętę mieszam układam sie na stanowisku wyciągam kij z plecaka opieram na podpórce szukam pudełka a tu nie ma myślę sobie fuck a żeby dotrzeć na tą miejscówkę trzeba sie przeprawić przez mniejsza rzeczke  kolega Pieter wie pewno gdzie to jest ,, drugim razem na tym samym stanowisku zapomnialem robaków na szczęście dorzucałem zawsze do zanęty makaron więc na niego połowiłem dzióbało ale slabo ;;)
[2012-02-07 16:19]

bad company

Zdarzyło się nieraz zapomnieć coś ze sprzętu wędkarskiego ale jakoś się tym za bardzo nie przejmowałem . Najważniejsze że spędziło się czas nad wodą ... Najboleśniej odczułem kiedyś awarie zapalniczki i brak zapasowego źródła ognia . Rybki biorą w najlepsze a fajka nie ma jak przypalić - Masakra !!!
[2012-02-07 16:36]

domin77

ja w tamtym sezonie taki zapierdziel,ledwo jeden dzień w tygodniu wyrwałem na rybki,od rana jeszcze parę spraw do załatwienia,jeszcze do wędkarskiego do domu po sprzęt i heja przed 12 wypad posiedzę w spokoju do wieczorka,70km drogi,miejscówka wolna,sprzet rozłozony i co P...a z bułą zaneta robaki wszystko zostało w  domu [2012-02-07 18:22]

irex

Pojechałem na dwutygodniowy urlop z Wawy nad Solinę i nie wziąłem wędek ( na szczęście miałem kasę i sklep w Polańczyku). Na inny urlop też 400km od domu zapomniałem większości przynęt spiningowych,które po 4 dniach przywiózł mi kolega .Starość nie radość,młodość nie wieczność
[2012-02-07 19:18]

HeadAche

W ubiegłym sezonie wybrałem sie z ojcem połowic na przepływanke w prawdzie nie daleko bo jakieś 12km ale jak dojechalismy na miejsce okazało sie ze nie wpakowałem wiadra z zanętą do auta.W wiadrze były też robaki. Do tego auto zakopało sie w błocie i niestety z razcji ograniczonego czasu na wędkowanie w tamtym dniu trzeba było wpakować zanęte do zamrażarki i czekać do następnej niedzieli. Irytujące... [2012-02-07 19:20]

irex

W sumie lepiej brzmiałoby -młodzieńcze roztargnienie - jak skleroza
[2012-02-07 19:24]

Neykes

2 lata temu jak wyrabiałem kartę miałem podobną sytuację !Miałem już kartę ,ale brakowało mi Zezwolenia oraz dowodów wpłaty ...Więc jedziemy ... w połowie drogi busem do miasta przypomniałem sobie ,że nie wiązłem portfela oraz karty zamieszczonej w nim ... Więc kierowca stop a ja z buta do domku ;] I w następny dzień dopiero miałem wszytsko ^ ^ [2012-02-07 21:01]

mlodystm

Wróciłem z pracy i mówie a pojade na rybki ale gdzie ? Wybieram miejscówke gdzie trzeba zostawic autko i przejść ok.kilometra na pieszo przez las... No to sru 21;40 sciemnia się szukam w kieszeni latarki a tu brak. Szedlem na miejscówke przez las przy świetle telefonu czyli znikommy, ale mialem stracha :D Zapomniałem robaków pare razy , podpórek pod wędziska, preparatu na komary, gazety na rozpałke, zapalniczki do fajek , świetlików
[2012-02-07 22:42]

sandacz21

W roku  ubiegłym dzwoni kolega; za 15 min.jestem u Ciebie,jedziemy na pstrągi .W pośpiechu przebieram się biorę sprzęt .Jedziemy. Na miejscu okazuje się, że zamiast spinningu wziąłem drgającą szczytówkę (takie same pokrowce) .Nie wracam.Łowię na "drgającą" Wynik: trzy tęczaki czterdziestaki
[2012-02-07 22:45]

Bernard51

a mi się to zdażyło kilka razy albo brak wędek albo brak torby z akcesoriami albo brak przynęt ,,,to chyba wina tych czasów zafajdanych

NIE..NIE to wina naszej kuchni" imienniku"trzeba mniej wieprzowiny spozywac bardziej delikatne rzeczy jesc a uzywac cielecine!! Pozdrawiam

[2012-02-08 06:31]

kwok

A ja myślałem że tylko ja jestem zapominalski !
[2012-02-08 07:12]

jacenty75

Beztroskie, młodzieńcze wakacje na Mazurach ok. 20 lat temu kiedy to chłonąłem jak gąbka wszelką wiedzę wędkarską aby na żywo zastosować ją w praktyce. Udało mi się namówić starszego kolegę aby popłynął ze mną po zmroku łódką na węgorza do pewnej zatoczki gdzie z brzegu nie było dostępu. Z racji na mój młody wiek rodzice nie chcieli póścić mnie samego a ja wiedziałem, że można liczyć tam na ładne sztuki bo podejżałem jak pewni miejscowi "wędkarze" - kłusole stawiali tam pupy. Tak więc wszystko naszykowane z latarkami na czele, zapas rosówek, po jednej wędce na głowę już po ciemku wsiadamy do małej łupinki i po ponad półgodzinnym wiosłowaniu jesteśmy na miejscu. Dosyć szybko udaje mi się złowić pierwszego przyzwoitego węgorza i ............ już wiem na tym skończyło się moje łapanie. W chilę później wyciągamy drugą sztukę na drugą wędkę i wracamy do obozowiska. Kolega niestety nie dał namówić się na ponowne dmuchanie na wiosłach i poszedł spać a ja nie mogłem zasnąć przez te cholerne przypony które przez cały dzień misternie wiązałem na kartoniku i w efekcie zostawiłem w obozowisku.

P.S. Odbiegajac trochę od tematu - teraz na wyprawy równierz te ekstremalne mogę wybierać się sam, sprzętu i wiedzy z czasem też mi przybyło tylko ........... węgorzy jakby brakowało.

jacenty75

[2012-02-08 09:09]