Na wstępie chcę nadmienić że żaden ze mnie pisarz ,nie umiem tego robić i być może porwałem sie z motyką na słońce.Nie będę sie tłumaczył że na szybko ,bo kogo to interesi.
Bloga tez nie będę zakładał ,bo mnie to nie bawi. Natomiast poświęciłem sie żeby troszkę umilić wam czas na wędkuje ,bo wiadomo za ciekawie nie jest.
Mam nadzieje że takiej historii ,nie powstydził by sie sam Alfred Hitchcock.
Pozdrawiam wszystkich i zycze miłej lektury ,skromna ,ale co tam...
Nie rzucajcie kamieniami ,bo pisali w Wyborczej że dzisiaj boli.
Piątek ....to dobry dzień .W pracy myślami jestem 20 kilometrów dalej ,gdzie hałas ,smród i wszystkie meczące obowiązki dnia codziennego nie istnieją . Środek lata, roku Pańskiego 2012.
Koniec pracy ,szybki obiad ,szybkie pakowanie ....i po zapaleniu samochodu.....szybki powrót do domu ,bo zapomniałem robali z lodówki .
Szybko do samochodu ,ruszam..stop....zanęta w zamrażalniku.....
Dobra szybko do domu ,do auta,start..stop..kuźwa ,przecież w pokrowcu mam same gruntówki po ostatniej nocce ,a ja dzisiaj będe spławikował ...do piwnicy ,bolonka ,do auta...stop..
Teraz zaczyna być moment ,gdzie przeciętny Amerykanin wyciąga broń i mierzy do siebie....Polak...wbił by teraz głową gwóźdź .
No dobra ,juz na spokojnie ,luzacko idę ,patrze na swój majdan ...myślę jak k...a teraz czegoś zapomniałem ,to poddam się eutanazji.
Po drodze do sklepu po kilka browarów,fajki które pale rzadko,ale na rybach musza być i jadę. ..Hm jadę ,to może za dużo powiedziane ,bo sikający koło przystanku autobusowego pare ulic wcześniej Romek,teraz chwiejnym krokiem mnie przegania.!! ........korki.Wszyscy wracają z pracy i jest źle.Roboty na drogach i zwężenie do jednego pasa jezdni wrrr.Patrze na zegarek i se myślę
: toś synek wybrał droge i teraz sie zrelaksujesz ...każdy kto mnie zna, po wyjeżdżie na ryby,myśli że właśnie sie relaksuje ,a mnie szlak trafia. .W myślach torturuje jakiegoś polityka , smażę na krzesełku elektrycznym zarządce dróg i mostów ,jestem potencjalnie niebezpiecznym człowiekiem—teleekspres- wędkarz z Bytomia jadąc na ryby , udusił na światłach kierowce któremu zgasł samochód...
Jednak stając wiza -wi jakiejś młodej ładnej pani na światłach ,wszystko gaśnie jak zimowa nadzieja na złapanie karasia..Postój trwa dość długo ,wymieniamy spojrzenia -kurcze ,ale bym zanęcił se myślę ...ona pewnie myśli , czy mam spławik jak bombka na żywca ,czy może delikatny spławiczek na płotkę 1 gram? Hmmmm..
Stoimy ,czas stanął i chyba nie tylko czas ...patrze uśmiechnęła sie ...jednak bardziej wytrzeszczyła zęby –rany brak z przodu dwójki ..czar tej magi prysł ,jak byś dostał nagle z lacia od bramkarza na dyskotece.
Jest to wtedy jedyny moment w mojej jeździe ,kiedy mam bardzo ciężką nogę i sam sie dziwie że mój stary zasłużony 110 konny diesel potrafi wyprzedzić dobre BMW .
Dojechałem ,obyło sie bez ofiar .chwała na wysokości .... Wychodzę i otwieram browara ,zapalam papierosa ,łapie głęboki oddech,w tym momencie mógłby zostać Papierzem . Błogosławie wszystko ,jestem miły i sympatyczny ,mam humor .Młody Bóg – nie straszna mi w teraz sztanga 150 kilo ..Biorę wszystko na klatę ...lecz nagle trochę mnie przygięło,pompka schodzi.....Niestety tego nie dźwigam ..dwie moje ulubione miejscówki zajęte...
Podchodzę -trzy metody mają wędkarze – jedni na partyzanta sie czają i z nienacka za pleców DDDZIENDOBRY!!!dostarczają łowiącemu zawału .
Drudzy już z samochodu kilometr dalej krzyczą ,podchodząc cały czas coś wołają i śpiewają oraz trzecia grupa : podchodzą spokojnie i w odpowiednim momencie normalnie sie witają.
Podchodzę -zagaduję – jeden mruk zapakowany w morowy śpiwór ,a na dworze dobre plus 27C,potliwy płyn z jajec ścieka mu do gumofilców ,drugi ostatni raz widział żyletkę i piankę do golenia za Gierka, na wąsie resztki szpinaku z obiadu ,a palce kolorowe od papierosów jak czerwone pinki...Szuka gość energicznie pistoletu w kieszeni ...bo ktoś wszedł na ich teren dżungli....intruz . Nie znam języka plemienia bango bango ,w takim razie ruszam dalej.
Przejechałem kilkadziesiąt metrów, wyskakuje za krzaków jakiś facet ,na pierwszy rzut oka należy do tych co zjedli arbuza i zapomnieli go pokroić,ale jak na swoja posturę jest dość taki gryfny.
Nic... wysiadam ,podchodzę,patrzę i wydaje mi się twarz jakaś znajoma .Gość zagaduje ,opowiada ,gystykuluje -no widać że długo sam siedział na rybach i potrzebował pogadać.
Ogólnie bardzo fajny facet i jak na mój gust taki typ,który da sie lubić.
Bardzo podniecony jak by swieżo zdradził swoją żonę z przydrożną prostytutką ,opowiada mi swoje zamiary ,że dzisiaj na nocce poluje tutaj na sandacza...Hmm ..mówię mu że siedziałem tutaj dwie nocki i ani brania...nagle mina mu zrzedła jakby dowiedział sie załapał od tej prostytutki jakieś choroby weneryczne. Szkoda mi sie gościa zrobiło ,to zmyśliłem ,że byli tutaj moi koledzy i złapali kilka ładnych sztuk..Nadziej wróciła,słońce mocniej zaświeciło.,przywróciłem komuś wiarę w życie.Moja wiara w dobre połowienie ,stąpała właśnie po cienkim lodzie.
Poczęstowałem kolege piwiem i papierosem ,pojechałem dalej.
No dobra, podjeżdżam dalej -zajęte ,znowu dalej i dalej i taką uroczą rundkę sobie zrobiłem krajoznawczo-przyrodniczą i patrze ...wolne....przebacz innym ,a będzie Tobie przebaczone-powiedział Pan i nastała radość . ...ale krótka ..wysiadam z samochodu i wdepuję w gówno .....nie przebaczę i uduszę gnojka..jak można nasrać akurat koło miejscówki..
..
Czas relaksu i wypoczynku trwa od wyjazdu juz jakąś czwartą godzinę
.
Wypakowuje sprzęt,fotel ,srotel i inne pierdoły ,patrze na kijek.......w tym momencie pasują słowa chyba-bo nie wiem, zespołu ONA,lub innego : zabij mnie ,ona to zrobi...
Przecież ostatnio łowiłem w deszczu i pakując się na szybko zerwałem zestaw ...Dobra _ Polacy nic się nie stało ,wiadomo ,jesteśmy przyzwyczajeni ,porażkę nasz naród ma we krwi.
Żyłeczkę naciągam ,szukam spławików ..i nadszedł moment. ,gdzie żałuje ze nie kupiłem pół litra i przespał bym sie w samochodzie do rana....Przecież wypakowując bolonkę zostawiłem spławiki. na półce. Jednak mam sporo innych i wrodził sie we mnie pomysłowy Dobromir.. Humorek sie poprawia ,zaczyna sie podgwizdywanie do siebie ,teges meges ,trala lala .Zanętę rozrobiłem ,wygruntowałem..hmm,płytko 1m do 1,5 ,ale lato ,to ryba siedzi na płytkim. .wrzucam sporo zanęty ,układam wszystko ,zarzucam i tutaj można by zakończyć historie relaku na rybach......ale nieeee,ale nieee ........Nadchodzi ciężka kawaleria,czyli mam łabędź ,tata łabędź ,ciotka wujek i gromadka dzieci. Dzieci i wujostwo zaczęło wyjadać nurkując zanętę ,a tata postawił mi się dość odważnie . ..
Zacząłem sie zastanawiać ,czy oskubać go i zrobić sobie grilla ,czy dać się oskubać z zanęty ?? Wybrałem trzecia opcje -poszedłem sie wylać....Po piwie jest ciśnienie i ciśnienie z opróżnieniem schodzi z człowieka ..ahh ..teraz jest ok.....to w takim razie papierosek ..tak papierosek.
Wypaliłem nie do końca, zrobiłem pare kulek zanęty i wrzuciłem dalej ,kawaleria popłyneła daleko ...
Praktycznie ciężko bedzie teraz coś złapać ,ale jestem żeby sie przecież zrelaksować i nie ma co narzekać...tak sie pocieszam desperacko,wbijając myśli jaki to ze mnie baran.
Zarzucam i zastanawiam sie dlaczego tutaj nikt nie łowi ..hmmm mniejsza z tym ,chce wyciągnąć zestaw ..aa ,teraz wiem dla czego ...zaczepy . Była w tym miejscu zatopiona jakaś kłoda ,lub tona śmieci,lub któryś z radnych ...nie wiem ,nie sprawdzałem.
Dla ludzi o słabszej kondycji ,dobry w takiej sytuacji jest newrosol,lub relanium ...dla bardziej wybrednych zioło .....myślałem że mam lepszą kondycje ,ale się myliłem ...
Jest dobrze ,jedziemy na pogrzeb ,rzekł by ktoś w czarnej komedii . Zaczeło po woli robić się szarawo ,komary potęgowały przyjemność z wypoczynku ...nic ,zwijam manele.
Wróciłem ..spojrzałem na swojego syna i dzień zniknął mi z pamięci natychmiast ,kocham ten moment gdy wracam i go ściskam .. Kobieta moja podchodzi i pyta-złapałeś coś? .....wrrrrr w myślach . Ty to masz sie dobrze -dodaje .Pojedziesz i wypoczywasz cały dzień ,a ja muszę zajmować sie domem----żebyś Ty mój dziubeczku wiedziała ,jaka wędkarz musi przejść czasami drogę krzyżową zamiast łowienia---pomyślałem ,ale nic nie dałem po sobie znać. . . Jakby na to nie patrzeć ,pojechałem robić to co lubię i ma kobiecina rację... pozostało mi czekać na następny piątek i ponowny relaks..
mam nadzieje że daliście radę hehe..