(2011/10/28 19:29)Może nie tak do końca.
Wyłapałem kilka rybek przeznaczonych na żywca 1 kilometr od miejsca do planowanego wędkowania.
Złamalem przepis czy nie ?
Dodam, że jest to rzeka.
Oczywiście, że nie.
Tak. Trafne porównanie. Wędkarz -ptactwo wodne. Ja mam rozum i przepisy stosuję w życiu. Ptaki czytać nie potrafią. A jak szybko będzie się rozprzestrzeniać np. wirus powodujący niebezpieczną chorobę? Jak będziemy temu ptactwu pomagać?
nie chodzi o porównanie a o wykazanie bezsensu i tyle..
(2011/10/28 19:35)W Słupi masowo pojawiły się chore ryby. Ich skóra pokryta jest wielkimi plamami przypominającymi liszaje - podaje gp24.pl
idąc dalej tym tropem to powinno również być zakazane zarybianie zbiorników ,no chyba że się mylę
no tak ale jak sami piszecie jeden czy dwa karasie mogą wywołać jakąś chorobę to co może zrobić tona chorego narybku???tego chyba nikt nie wziął pod uwagę
No i tak się już zdarzało. Na małych łowiskach to pół bidy, bo albo prądem wytłukli wszystko i utylizowali, albo sypali tony leków za grubą kasę do wody i blokowali łowisko na długą kwarantannę jak było na tyle atrakcyjne, że opłacało się je ratować.(2011/10/28 20:15)
łowiąc np na karasia srebrzystego ktory wystepuje praktycznie w kazdej wodzie a my przyniesiemy go ze swojego stawu zawsze mozemy powiedziec strazniko przeciez ze te zywce sa z tej wody i nikt nam nie udowodni ze akurat tutaj ich nie zlowilismy
Teraz pytanie z 100 pkt. :
Kto i w jaki sposób ma / może / powinien udowodnić wędkarzowi, że rybki w jego sadzyku, popularnie nazywane żywcami (dla ułatwienia można przyjąć, że są to popularne karasie ze sklepu), z którymi przybył nad wodę, nie pochodzą z łowiska, w którym zamierza wędkować? ;)
Nie znam takiego strażnika, który by mając świadomość, że w danym łowisku występuje np. karaś, pytał o pochodzenie takowego w sadzyku. Chyba, że strażnik potrafi zadać odpowiednie pytanie mając wątpliwości i wędkarz sam się "wysypie".(2011/10/28 21:07)
nikt ;) jeśli te ryby wystepują w tym łowisku ale w przypadku karasie srebrzystego marna szansa żeby ich w łowisku nie było
U mnie łowiska z karasiem można policzyć na palcach jednej ręki. Identycznie z karpiem, a z byczkiem nie ma wcale.(2011/10/28 21:08)
Przede wszystkim, jeśli wody dzierżawi PZW, to zasadą jest, że wszystkie "nasze" wody są czyste od chorób tym bardziej groźnych (a bynajmniej każde koło do tego dąży i nie ma chorych ryb w zbiornikach - tak bynajmniej było w moim kole, moim okręgu, w którym działałem). Przykład: co się robi ze stawem przed i po rekultywacji...
Sprawa druga. Jeśli przeniosę jedną chorą rybę, lub kilka na dany zbiornik, to kto udowodni, że mogą one być powodem zakażenia? Aby człowiek się zakaził daną chorobą, to musi otrzymać nie tak małą dawkę wirusów (czy innego dziadostwa), by zachorować. Tak można zarazić chorobą ryby, kiedy chorych wpuszczamy setki (np. przy zarybianiu rybami z pokątnych źródeł). To samo dzieje się ze zwierzętami. Ptaki, zwierzęta przechodzące ze zbiornika na zbiornik powinny być tępione, bo roznoszą choroby, tak? To czemu tych chorób nie ma?
Kiedy kupujemy (ja tego nie robię, bo rzadko łowię na żywca, a jeśli już, to łowię żywca w danym zbiorniku, bo dla mnie jest łatwiej a nie dlatego, że "tak mówi prawo") karasie ze sklepu, to sklep też kupuje żywca u producenta, który ma zdrowe ryby z zasady, bo chore by mu padły.
Jeszcze jedno. Pokażcie mi patogeny, które przeżywają (są żywe po rozerwaniu tkanek przez lód) następnie po rozmrożeniu trupka, którego bierzemy na przynetę... czyli choroby są odporne na minusowe temperatury?...
(2011/11/01 07:50)