Witam,
Wreście i mi się udało zagospodarować wolny weekend (1-2 listopada). Więc lecę na rybki pod pretekstem testowania nowego aparatu, ale jak nie wiadomo o co chodzi to na pewno chodzi o sandacze. Więc pokrótce w sobotę trochę zaspałem, ale na 6.30 już jestem na miejscu (załącznik 1) gotowy i zwarty. Po godzinie bezowocnego biczowania wody mam pierwsze branie przycinam rybkę na oko 30cm, którą po chwili gubię a potem długie nic. Około godziny 11 przechodzę na starorzecze, gdzie spotykam wędkarza. Opowiada mi on, że w tamtym tygodniu złapał ponad 40 okoników na boczny trok a dzisiaj nic tylko jeden. Jego wypowiedz potwierdza jakieś pięć czy sześć kupek świeżych łusek po maluteńkich okonikach pewnie w większości niewiększych niż 15cm!!!. Łapię przeźroczystego szczupaczka i postanawiam zrobić sobie przerwę na ognisko. Po przerwie wracam nad rzekę i łowię do 17 bez żadnego brania.
W niedzielę na ryby się aż tak nie śpieszę zniechęcony sobotnią porażką. Docieram jakoś tak po 9 rano. Silny wiatr w porywach do 55km na godz. Nie pozwala łowić lżej niż 12gram. Po godzinie łowienia mam na rozkładzie na oko 30cm szczupaczka na Maximusa i jedno niewykorzystane branie. Zmieniam na czarnego 30gr. koguta i w pierwszym opadzie od razu branie. Zszokowany nie przycinam. Po trzech skokach znowu branie i ląduje 35cm szczupaczka. Po kilku rzutach zmieniam na żółto-czerwonego 26gr. kurczaka w nieco ponad godzinę łowię 12 szczupaków od 25 do 48cm na łowisku o średniej głębokości około 8m. Kogut wygląda jak by był u kiepskiego fryzjera a ja się rozglądam czy na pewno jestem na swoim łowisku. W południe wiatr się zmienia wiec i ja zmieniam na gumę na lżejszej główce. W któryś tam rzucie z kolei mam piękne branie, po paru min podciągam rybkę pod nogi (szczupak na oko jakieś 90-95cm )robi odjazd i pęka krętlik w przyponie, klnę w myślach (no może trochę głośniej) i wracam do łowienia. Chwilę później ląduje szczupaczka 56cm (załącznik 2) i studnia tak może przez 2 godziny, gdy z rutyny wybija mnie mocne trzepnięcie wędką, które jednocześnie widać słychać i czuć. SANDACZ i to niemały myślę. Po paru rzutach przypinam następnego na oko około 70cm, który pod brzegiem przy podbieraniu trzepnął pyskiem odpiął agrafkę i odpłynął z 20gr. Główką jigową w pysku. Szybko zmieniam na taką samą gumę tylko innego koloru i siup do wody. Parę rzutów i ląduje sandacza 75cm (załącznik 3). Patrzę na zegarek 15.17 po paru rzutach wyciągam jeszcze jednego 73cm (załącznik 3) szybkie mierzenie dopijam herbatę i się pakuje starczy wrażeń jak na jeden dzień. A aparat sami oceńcie.
(2014/11/03 22:13)Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.
Podgląd zdjęć na forum dostępny jest tylko dla zalogowanych użytkowników.